[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Myœla³am o tym.— Ruth czeka³a d³ug¹ chwilê, nim uda³o siê jej uj¹æ myœli wodpowiednie s³owa.— To jest straszne.S³abo mi siê robi na sam¹ myœl o tym.Przyzna³am od razu, ¿e fakt mego zakochania siê jest okropny, ale nie mogê nicna to poradziæ.Czy ty mog³abyœ przestaæ kochaæ ojca? A ze mn¹ dzieje siêprzecie¿ tak samo.Jest doprawdy coœ takiego we mnie i w nim — a¿ do dziœ niewiedzia³am o tym — co ka¿e mi go kochaæ.Nigdy tego nie chcia³am, ale jakwidzisz, kocham — zakoñczy³a, a w jej g³osie brzmia³ lekki wprawdzie, aleniezaprzeczalny odcieñ tryumfu.Rozmawia³y z sob¹ d³ugo jeszcze, bez wyraŸnego wyniku.W koñcu zgodzi³y siê tylko na to, ¿e na razie, przez czas bli¿ej nieokreœlony,lepiej bêdzie nie przedsiêbraæ ¿adnych wa¿nych kroków.Do podobnego wniosku doprowadzi³a te¿ odbyta tego¿ wieczoru, w parê godzinpóŸniej, rozmowa pani Morse z mê¿em, któremu musia³a wyznaæ, jak niespodziewanyobrót wziê³y jej plany.— Trudno by³o oczekiwaæ czegoœ innego — oceni³ sprawê pan Morse.— Ten marynarzby³ przecie¿ jedynym mê¿czyzn¹, z którym Ruth siê styka³a.Wczeœniej czypóŸniej musia³a siê rozbudziæ, a kiedy to siê sta³o, pod rêk¹ znalaz³ siê tench³opak jako jedyny obecny w danej chwili mê¿czyzna, wiêc te¿ oczywiœcie czymprêdzej siê w nim zakocha³a lub te¿ zdawa³o jej siê, ¿e siê zakocha³a, cozreszt¹ na jedno wychodzi.Pani Morse podjê³a siê wywieraæ na córkê powolny i poœredni wp³yw, unikaj¹cjawnego zwalczania jej uczucia.Czasu by³o dosyæ, Martin bowiem nie móg³ wswej obecnej sytuacji pozwoliæ sobie na o¿enek.— Niech widuje siê z nim, ile tylko zechce — radzi³ pan Morse.— Przekonanyjestem, ¿e im gruntowniej go pozna, tym mniej bêdzie nim zachwycona.Trzeba jejte¿ umo¿liwiæ porównanie.Postaraj siê, aby w naszym domu nie brak³om³odzie¿y.Niech to bêd¹ i panny, i m³odzieñcy, ale m³odzieñcy najrozmaitsi,byle tylko byli zdolni i mieli ju¿ za sob¹ jakieœ osi¹gniêcia lub zamierzaliwzi¹æ siê do czegoœ powa¿nego.Oczywiœcie ludzie z jej sfery, d¿entelmeni.Niech nauczy siê oceniaæ Martina wed³ug ich miary.Na tle tamtych ludzi jegobraki musz¹ siê uwydatniæ.A poza tym — przecie¿ to tylko dwudziestojednoletnismarkacz! Ruth te¿ jest jeszcze dzieckiem.Chodzi tu po prostu o cielêc¹mi³oœæ, z której oboje wyrosn¹.Na tym sprawa stanê³a.W rodzinie przyjêto do wiadomoœci, ¿e Ruth i Martin s¹zarêczeni, nie rozg³aszano tego jednak szerzej.Najbli¿si s¹dzili, ¿e to i takz czasem oka¿e siê zbyteczne, i uwa¿ali za samo przez siê zrozumia³e, i¿ okresnarzeczeñstwa bêdzie d³ugi.Nie nalegano wcale na Martina, aby wzi¹³ posadê iprzesta³ pisaæ.Pañstwo Morse nie mieli zgo³a zamiaru namawiaæ go do poprawy.On sam zaœ u³atwia³ im nieprzyjazne zamys³y, nie okazuj¹c najmniejszej chêciprzyst¹pienia do pracy zarobkowej.— Ciekaw jestem, czy pochwalisz ostatni mój krok — rzek³ do narzeczonej w kilkadni póŸniej.— Doszed³em do przekonania, ¿e mieszkanie i sto³owanie siê usiostry kosztuje mnie zbyt drogo, i zamierzam prowadziæ w³asne gospodarstwo.Wynaj¹³em ma³y pokoik na pó³nocnych krañcach Oakland, w doœæ odludnej okolicy,i kupi³em ju¿ maszynkê naftow¹, na której bêdê sobie gotowa³.Ruth nie posiada³a siê z radoœci.Szczególny zachwyt wzbudzi³a w niej maszynkanaftowa.— Podobnie zaczyna³ karierê i pan Butler — zauwa¿y³a.Martin wzdrygn¹³ siêwewnêtrznie na wspomnienie tej dostojnej osobistoœci, lecz ci¹gn¹³ dalej:— Naklei³em znaczki na wszystkie moje prace i porozsy³a³em je znowu do ró¿nychredakcji.Dziœ przeprowadzi³em siê, a od jutra stajê do pracy.— A wiêc wreszcie posada! — krzyknê³a, reaguj¹c ca³¹ sw¹ istot¹ na radosn¹niespodziankê, jak¹ sprawi³a jej ta nowina; przytuli³a siê do niego mocniej,œciskaj¹c mu rêkê i uœmiechaj¹c siê czule.— A tyœ nic mi nie mówi³! Có¿ to zapraca?Martin potrz¹sn¹³ g³ow¹.— Chcia³em tylko powiedzieæ, ¿e powracam do systematycznej pracy pisarskiej.—Twarz Ruth spochmurnia³a, on zaœ poœpiesznie mówi³ dalej: — Nie chcê, abyœ mnieŸle zrozumia³a.Tym razem nie bêd¹ to ¿adne têczowe mrzonki.Traktujê têsprawê na zimno, ca³kiem prozaicznie i po handlowemu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL