[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Będę wdzięczny.–Musisz mi tylko obiecać, że włączysz ogrzewanie – dodał inżynier z uśmiechem.–Masz to jak w banku, chłopie, inaczej mi farba nie wyschnie.Wyobrażam sobie, jak wam zimno.–Siuksowie to twardzi ludzie, żeby żyć w takim miejscu.–Może zimne, ale nasze – przypomniał Russell, sięgając po kurtkę i rękawice.–Myślicie, że się uda ich złowić? – zapytał nawigator.–Moim zdaniem, mamy sporą szansę – odrzekł Dubinin, pochylając się nad mapą.– Będą się czaić gdzieś tutaj, daleko od wód przybrzeżnych, bo za dużo tam rybaków z sieciami, i na północ od tego rejonu.–Świetnie, komandorze, zostało nam przeszukać ledwo dwa miliony kilometrów kwadratowych.–A w dodatku pokryjemy tylko dwie trzecie obszaru.Powiedziałem, że mamy sporą szansę, a nie pewność.Za trzy czy cztery lata, jak dostaniemy od konstruktorów automaty, będziemy mogli łapać echa w kanale głębinowym.Dubinin miał na myśli następne dokonanie w dziedzinie wojny podwodnej, zdalnie sterowane miniaturowe okręty podwodne, kierowane z macierzystego okrętu przez światłowód.Okręciki mogłyby zabierać na pokład zarówno torpedy, jak i czujniki, dzięki którym w bardzo głębokim zanurzeniu udałoby się sprawdzić, czy warunki akustyczne na głębokości tysiąca do dwóch tysięcy metrów są rzeczywiście takie świetne, jak głosiła teoria.Automatyczne okręty zmieniłyby oblicze podwodnych łowów.–Widać coś na wykrywaczach turbulencji?–Nie, komandorze – zameldował podporucznik–Nie wiem, co w ogóle wart ten sprzęt… – rozeźlił się pierwszy oficer.–Poprzednim razem działał znakomicie.–Poprzednim razem morze było gładkie jak stół.Jak często zdarzają się takie warunki zimą na północnym Pacyfiku?–Mimo wszystko wykrywacze mogą się przydać.Każdy sposób jest dobry.A w ogóle, skąd u was taki pesymizm?–Nawet Ramiusowi tylko raz udało się wykryć ohio, a i to podczas pierwszych prób morskich, kiedy Amerykanie mieli kłopoty z wałem napędowym.I co, długo udało mu się utrzymać kontakt? Raptem siedemdziesiąt minut.–Nam też się to udało.–To prawda, komandorze.– Nawigator postukał ołówkiem w mapę morską.Dubinin wrócił myślami do tego, co o przeciwniku powiedzieli mu ludzie z wywiadu.Trudno zwalczyć w sobie stare nawyki… Komandor Harrison Sharpe Ricks, absolwent akademii marynarki wojennej, drugie dowództwo rakietowego okrętu podwodnego, znany jako świetny inżynier i spec od techniki, zapewne kandydat do szybkiego awansu.Prócz tego twardy i wymagający dowódca, powszechnie szanowany w amerykańskiej marynarce.Popełnił przedtem błąd, wiec dopilnuje zapewne, aby się to nie powtórzyło.Tak przynajmniej myślał o Ricksie Dubinin.–Dokładnie czterdzieści pięć tysięcy metrów – zameldował podporucznik Shaw.Coś ten Iwan dziwnie spokojny, pomyślał po raz pierwszy Ricks.–Nie mają pojęcia, że im siedzimy na karku, co? – dopytywał się Claggett.–Pewnie nie.Ten ich ogon nie jest taki świetny, jak sobie wyobrażają.Radziecka akuła przetrząsała akwen zygzakiem.Okręt sunął przez pewien czas kursem z południowego zachodu na północny wschód, by po przepłynięciu dwudziestu pięciu mit morskich zrobić zwrot o dziewięćdziesiąt stopni i zacząć następny “schodek”.Można się było stąd domyślić, że promień zasięgu hydrolokatora w holowanej przez Rosjan pławię wynosił trzynaście mil morskich.Tak przynajmniej powiedzieliby faceci z wywiadu, dodał Claggett w myśli.–Wiecie, co sądzę? Zostańmy lepiej na czterdziestu pięciu tysiącach, po co ryzykować – oznajmił Ricks.– Ci Rosjanie suną ciszej, niż się spodziewałem.–Prawda, że wyciszyli swoją maszynownię? Gdyby ta akuła pełzła, zamiast przetrząsać ocean… – Claggett był nawet rad ze słów dowódcy, który znów zmienił się w ostrożnego inżyniera.Młodszego oficera nie zaskoczyła taka zmiana postawy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL