[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na pocz¹tku z nadziej¹ myœla³a o alraunie.W cichenoce przyk³ada³a korzeñ do brzucha i mamrota³a zaklêcia:"Zabierz to obce stworzenie, które roœnie we mnie.Onodo mnie nie nale¿y.Nie prosi³am o nie!Ale tego, co sama stworzy³a - w mi³osnym napoju by³przecie¿ maleñki okruch korzenia - alrauna nie zechceunicestwiæ, uœwiadomi³a sobie w koñcu Ingrid.Jejzaklêcia bowiem nie dawa³y ¿adnego rezultatu.Poza tymIngrid s³ysza³a przecie¿, ¿e dziecko z Ludzi Lodu, którechce prze¿yæ, jest odporne nawet na czary i magicznezaklêcia.A potem czêsto siê okazywa³o, ¿e ono w³aœnie jestobci¹¿one dziedzictwem.Musia³a zatem braæ pod uwagê tak¿e i tê straszn¹ewentualnoœæ.Z drugiej jednak strony: czy kiedyœ ktoœobci¹¿ony dziedzictwem mia³ równie¿ obci¹¿one dziecko?O ile wiedzia³a, to nie.W miarê up³ywu czasu nabiera³a coraz wiêkszegoprzekonania, ¿e musi to dziecko urodziæ, czy chce, czy nie.Och, jak ona go nienawidzi³a!Alrauna, mê¿yk, krzykawiec, kwiat wisielców, a poszwedzku alruna, szubienicznik, runiczne ziele, wisielczeziele, przestêp.Wszystkie nazwy, jakie ten dziwnyprzedmiot ma, pochodz¹ z najg³êbszych otch³ani magii!Od czasu do czasu wyjmowa³a korzeñ i przygl¹da³a musiê.By³ spory, ale doœæ p³aski, nie odznacza³ siê podubraniem.A zreszt¹ teraz w ci¹gu dnia nie nosi³a go naszyi.By³oby to niepraktyczne przy ciê¿kiej pracy w gos-podarstwie.Wi¹za³a amulet na rzemieniu umocowanymw pasie, pod spódnic¹.Najgrubsza by³a czêœæ œrodkowa, jakby korpus, odktórego odchodzi³y dziwnie rozpostarte rêce i nogi, tak ¿eca³oœæ wygl¹da³a niby kukie³ka tañcz¹ca z wyci¹gniêtymirêkami.Te rêce mia³y na koñcach cienkie nitki korzon-ków niczym powykrzywiane palce.Z nóg przy ró¿nychokazjach te korzonki siê pood³amywa³y.G³owa by³awyraŸnie zaznaczona, a na niej ktoœ dawno, dawno temuwymodelowa³ oczy i usta, co sprawia³o, ¿e ohydna twarzwygl¹da³a jak ¿ywa.Poza tym by³a to mêska alrauna, codo tego trudno siê by³o pomyliæ, we w³aœciwym miejscuzachowa³ siê bowiem nienaruszony odrostek korzenia.Ingrid zastanawia³a siê czêsto, czy alrauna naprawdê¿yje.Myœl, ¿e tak jest, ju¿ jej nie przera¿a³a.Niekiedyzdawa³o siê jej, ¿e ma na to wyraŸne dowody.Czynieoczekiwanie, bez przyczyny, cz³onki nie wygina³y siêw drug¹ stronê? Czy nie odczuwa³a niespokojnych ru-chów korzenia, kiedy do dworu przyszed³ z wizyt¹ pastor?Ca³kiem pewna nie by³a.W ka¿dym razie kilkakrotnie pos³u¿y³a siê magiczn¹si³¹ alrauny.Tak jak wówczas, gdy maciora nie mog³a siêoprosiæ.Wypowiedzia³a wtedy jedno z tych zaklêci,których albo siê nauczy³a, albo które zna³a od urodzenia,ale nie pomog³o.Poniewa¿ Ingrid bardzo lubi³a zwierzêta,jak zreszt¹ wszyscy Ludzie Lodu, gdy nie widzia³a ju¿innego wyjœcia, dotknê³a alrauny i wymówi³a zaklêcie,które nie wiadomo sk¹d jej siê wziê³o.Po prostu samoprzysz³o do g³owy, gdy tylko dotknê³a korzenia.I natych-miast cierpienia maciory z³agodnia³y, a po chwili, jednopo drugim, przysz³o na œwiat dziesiêcioro prosi¹t.Innym razem woda w studni zamarz³a tak bardzo, ¿ew ¿aden sposób Ingrid nie mog³a przebiæ lodu.Wtedynajpierw rozejrza³a siê wokó³, czy nikt jej nie widzi,i po³o¿y³a alraunê na lodzie, mamrocz¹c jedno z tychzaklêæ, które aawsze sprawia³y, ¿e korzeñ ujawnia³ swoj¹moc.Potem zabra³a alraunê i pe³na ufnoœci posz³a pojeszeze jedno wiadro.Gdy wróci³a, lód topnia³, a onamog³a nabraæ tyle wody, ile chcia³a.Ale w pozbyciu siê dziecka kwiat wisielców pomóc jejnie chcia³.Wielokrotnie a¿ jêcza³a, bezradna wobec tej istoty,która w niej ros³a i czyni³a ¿ycie tak niepotrzebnietrudnym teraz, kiedy powinna byæ w domu, przy ukocha-nych rodzicach.Z jej stanu wynika³a mimo wszystkojedna pozytywna rzecz: Obaj w³aœciciele tego dworu naodludziu, mê¿czyŸni w sile wieku, zostawiali j¹ w spoko-ju.Podejrzewa³a zreszt¹, ¿e nie musieli oni szukaæ pozadomem zaspokojenia swoich potrzeb.¯adne z trojga.To paskudne podejrzenie, ale nie pozbawione podstaw.A w koñcu, dopóki jej nie zaczepiaj¹, niech sobie robi¹,co chc¹.Mia³a wiêksze zmartwienia.Co pocznie z dzieckiem pourodzeniu? Nie uda³o jej siê dotychczas znaleŸæ od-powiedniej rodziny, która chcia³aby siê nim zaj¹æ, a natym pustkowiu w ogóle ludzi nie spotyka³a.W tutejszymdworze nie zostawi³aby go za ¿adne skarby, nawet o tymnie pomyœla³a, zreszt¹ ¿adne z trojga gospodarzy te¿ nigdyo tym nie wspomnia³o.Ale któregoœ zimowego dniaw³aœnie gospodyni zaczê³a z ni¹ rozmowê na ten temat.- Co masz zamiar zrobiæ z dzieckiem, kiedy ju¿ jeurodzisz? - zapyta³a burkliwie.W ogóle nie nale¿a³a dorozmownych.Ingrid odpowiedzia³a, czego pragnie najbardziej, i wy-jaœni³a, ¿e musi jak najszybciej wróciæ do domu, by zaj¹æsiê rodzicami.Kobieta skinê³a g³ow¹.- Tak myœla³am.I rozmawia³am o tym z nasz¹ siostr¹.W Christiansand.- Nie wiedzia³am, ¿e pañstwo macie jeszcze siostrê.- Mamy.To dobra kobieta.Przyjmuje do siebie dzieciz nieprawego ³o¿a, urodzone w tajemnicy, i znajduje dlanich dobre rodziny.Za pewn¹ zap³at¹, rzecz jasna.Chocia¿ Ingrid poczu³a bolesne uk³ucie na okreœlenie"z nieprawego ³o¿a", to jednak uzna³a, ¿e jej sytuacjazaczyna siê wyjaœniaæ.Kobieta wymieni³a ¿¹dan¹ sumê, a Ingrid a¿ siêw g³owie zakrêci³o.Zastanawia³a siê przez chwilê, w koñ-cu jednak uzna³a, ¿e da sobie radê.Nawet gdyby mia³ag³odowaæ przez ca³¹ drogê do Grastensholm.Gdyby nie by³a tak zajêta myœl¹, co zrobiæ z dzieckiem,musia³aby chyba zareagowaæ na to, ¿e to ona, matka, map³aciæ.Naturalne jest chyba, ¿e p³ac¹ rodzice, którzy bior¹dziecko.Nie mia³a poza tym pojêcia, ¿e rodzeñstwodobrze zna stan jej oszczêdnoœci.- Muszê tylko sama sprawdziæ, czy to naprawdê dobrydom.- Mowy nie ma! Eleganckie rodziny, które bior¹dzieci, nie chc¹, ¿eby matka potem przychodzi³a i ¿¹da³azwrotu dziecka.Jeœli zacznie ¿a³owaæ tego, co zrobi³a.Ingrid rozumia³a to.- Ale czy to na pewno s¹ dobre domy?- Najlepszy, moja siostra bardzo o to dba.Ingrid nie zauwa¿y³a, ¿e kobieta mówi "najlepszy"a nie "najlepsze domy", choæ tak powinna brzmieæpoprawna odpowiedŸ na jej pytanie.Czu³a tylko bolesnyskurcz w gardle i musia³a wielokrotnie prze³ykaæ œlinê.A przecie¿ nie powinna, teraz, kiedy najwiêkszy problemzosta³ rozwi¹zany.Bo mama i ojciec nie mog¹ siêdowiedzieæ, jakie nieszczêœcie przydarzy³o siê ich córce,ona sama zaœ w ¿adnym razie nie chcia³a wi¹zaæ sobie r¹kdzieckiem.Tyle mia³a przecie¿ rzeczy do zrobienia!Pod koniec marca Ingrid urodzi³a du¿ego i ³adnego,czarnow³osego ch³opca.Nic nie wskazywa³o na to, bydziecko by³o obci¹¿one dziedzictwem Ludzi Lodu.Mimowszystko mo¿na siê by³o tego spodziewaæ, skoro i rodzi-ce, i dziadkowie z obu stron pochodzili z tego rodu.Szczerze mówi¹c zdumia³o j¹, ¿e ch³opiec jest tak ³adniezbudowany.Ale sprawy maj¹ siê chyba w³aœnie tak, jakmyœla³a: Jeszcze nigdy nikomu z obci¹¿onych nie urodzi³osiê równie¿ obci¹¿one dziecko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL