[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Huk usta³.W grocie znowu panowa³a cisza.Po chwilida³ siê s³yszeæ g³os Irovara:- Tak w³aœnie by³o w baœni o pochodni! Zatem ona jestwprowadzeniem do d³ugiej historii o Ÿród³ach.Nigdyo tym nie pomyœla³em.WejdŸ do œrodka, Shiro! Twojasamotna wêdrówka siê rozpoczê³a.Jedynym wsparciembêdzie ci teraz œwiat³o pochodni Mara.Ono bêdzie citowarzyszyæ podczas d³ugiej wêdrówki jako odbiciewszystkiego, co zostawiasz na zewn¹trz, i jako drogo-wskaz.IdŸ za tym s³abym p³omykiem, Shiro, on po-prowadzi ciê w³aœciw¹ drog¹.A ty, Mar, stój tam, gdziestoisz, dopóki wêdrówka nie dobiegnie koñca, dopóki nieus³yszymy jedenastu uderzeñ w bêben.Jedenaœcie ude-rzeñ, siedem dla siedmiu bogów i cztery dla duchów, a¿ doostatniego, ciê¿kiego uderzenia, kiedy Shira dojdzie doŸród³a.Albo dopóki pochodnia nie zgaœnie, bo wtedybêdziemy wiedzieli, ¿e Shira umar³a gdzieœ po drodze.WejdŸ do œrodka, Shiro!Irovar nie wiedzia³, sk¹d bra³y mu siê te s³owa.Poprostu same siê pojawi³y, jakby jakiœ inny g³os przemawia³przez niego.Shira odwróci³a siê do nich po raz ostatni z niem¹,rozpaczliw¹ proœb¹ w przera¿onych oczach.Ale chocia¿wszyscy chcieli, nie byli w stanie ani jej obj¹æ, anipocieszyæ, nie wolno im by³o przerywaæ wiêzi pomiêdzyni¹ a pochodni¹ Mara.Wreszcie przyjê³a swój los i wesz³a przez otwór, którydok³adnie pasowa³ do jej cia³a.Z grzmotem, od któregoca³a wyspa zadr¿a³a w posadach, a morze siê wzburzy³o,otwór zamkn¹³ siê za Shir¹, a œciana sta³a siê znowu g³adkai b³yszcz¹ca.ROZDZIA£ VIISkalna œciana zamknê³a siê za Shir¹ i dziewczynaznalaz³a siê w nieprzeniknionych ciemnoœciach.Sama, rzucona na pastwê losu i œmiertelnie przera¿ona.Wkrótce jednak oczy przywyk³y do mroku, a potemwyraŸnie wokó³ niej pojaœnia³o.Zna³a powód - to blaskpochodni Mara, który dziwnym sposobem przenika³przez kamienne œciany i nape³nia³ pomieszczenie ³agod-nym, ciep³ym œwiat³em.Grota by³a niewielka, du¿o mniejsza ni¿ ta, z którejShira przysz³a.Ttzy œciany by³y ca³kiem nagie, znaczn¹czêœæ czwartej natomiast zajmowa³o coœ, co przypomina³otablicê pami¹tkow¹.Podesz³a krok bli¿ej.Na tablicy znajdowa³ siê d³ugi szereg nazwisk i dat,wyrytych w g³adkim kamieniu.Na ma³ej pó³eczce podtablic¹ zobaczy³a ostry, przezroczysty kryszta³, przypomi-naj¹cy pod³u¿ny diament.Shira stara³a siê odczytaæ napisy na tablicy.By³o to kilkanaœcie nazwisk wypisanych jedno poddrugim ró¿nymi charakterami, wiêkszoœæ obcymi litera-mi, których nie zna³a.Po datach poznawa³a, ¿e pochodz¹z bardzo odleg³ych epok.Niektóre daty nale¿a³y do jakiejœobcej rachuby czasu, zupe³nie nie pojmowa³a, co toznaczy.Ostatnie nazwisko rozumia³a.Zosta³o wyryteszeœæset lat temu.Za datami nastêpowa³a nowa kolumna nazwisk, alewypisana mniejszymi literami, a poœrodku tablicy nadtymi nazwiskami widnia³ napis: "Trzymaj¹cy pochod-niê".Dwa nazwiska w górnej kolumnie lœni³y jakby pod-œwietlone.Jedno z nich to by³o w³aœnie to ostatnie, któreuda³o jej siê odczytaæ.Nale¿a³o do legendarnego bohateraz bardzo odleg³ej przesz³oœci plemion pó³nocnosyberyjs-kich, z czasów, kiedy legendy i historia ³¹czy³y siê w jednoi trudno je by³o od siebie oddzieliæ.W ludzkiej pamiêciprzetrwa³ jako najm¹drzejszy i najlepszy cz³owiek, jakikiedykolwiek zosta³ stworzony.Teczin Chan brzmia³ojego imiê.Drugie nazwisko pochodzi³o z jeszcze odleglejszejprzesz³oœci, musia³o nale¿eæ do czasów, gdy pierwszegrupy koczowników przyby³y przez tundrê do tegodzikiego, nie zamieszkanego kraju.Z pozosta³ych nazwisk ¿adne nie mówi³o jej nic albopo prostu ich nie rozumia³a.Domyœla³a siê, dlaczego zosta³y tutaj umieszczone.Tonazwiska ludzi, którzy kiedyœ dostali siê do wnêtrza tejgóry na drodze do Ÿróde³ ¿ycia, by zdobyæ jasn¹ wodê.Dwóm siê uda³o i to ich nazwiska jarz¹ siê na tablicyognistym pismem.Reszta pad³a po drodze, nie doœægodna.Shirê ogarn¹³ potworny strach.Stoi oto przed t¹tablic¹, ona, zwyczajna dziewczyna, z g³ow¹ pe³n¹ myœliwcale nie takich szlachetnych ani wznios³ych.Na tylezarozumia³a, by wierzyæ, ¿e powiedzie jej siê to przedsiê-wziêcie! Rzuci³a siê do ucieczki, ale jej zaciœniête piêœcinapotka³y tylko twardy, zimny kamieñ.Wstrz¹sn¹³ ni¹ rozpaczliwy szloch.Po chwili jednakwytar³a oczy i zrezygnowana odwróci³a siê ponownie dotablicy.Zdrêtwia³ymi palcami ujê³a ostry kryszta³ i pod ostat-nim imieniem wyry³a swoje: "Shira z Nor".A obok datê.Rok 1742.Daniel powiedzia³, ¿e ten w³aœnie panuje terazna œwiecie rok.Mia³a natomiast w¹tpliwoœci, co wpisaæw kolumnie przeznaczonej dla tych, którzy trzymaj¹pochodniê.Nie zna³a pe³nego imienia Mara, a teraz by³oju¿ za póŸno, by pytaæ.Napisa³a wiêc tylko: "Marz Taran-gai".Natychmiast delikatne pismo jakby zapad³o siê w g³¹bkamienia i wypisane przez Shirê imiona widnia³y wyraŸ-nie i pewnie jak poprzednie.Ale, oczywiœcie, ¿adenognisty blask nad napisem "Shira z Nor" siê nie ukaza³.Droga do Ÿróde³ le¿a³a jeszcze przed ni¹, niewidocznai nieprzebyta.A samego Ÿród³a pewnie i tak nigdy niezobaczy.Nagle jeden naro¿nik groty zosta³ oœwietlony i oczomdziewczyny ukaza³ siê wyraŸnie ciemny otwór.Ci¹gn¹³ siêod pod³ogi a¿ do sufitu i by³ bardzo szeroki.Samotnawêdrówka Shiry mog³a siê rozpocz¹æ.W zewnêtrznej grocie mê¿czyŸni czekali w napiêciu.Minê³o ju¿ sporo czasu, odk¹d Shira zniknê³a, a oni wci¹¿stali bez ruchu, ¿aden nie usiad³, by odpocz¹æ.Blaskpochodni Mara pe³ga³ po œcianach i suficie; odnosi³o siêwra¿enie, ¿e ogieñ jej nie trawi, wci¹¿ jeszcze nie uby³onawet cala.- Zapomnieliœmy daæ jej jakieœ naczynie do wody- powiedzia³ Daniel.- Jakoœ sobie poradzi - mrukn¹³ Sarmik.- ¯eby tylkodosz³a do Ÿród³a!Lêk œciska³ im serca.Ma³a, krucha Shira by³a terazzamkniêta we wnêtrzu góry i bêdzie mog³a stamt¹d wyjœæjedynie pod warunkim, ¿e dotrze do Ÿród³a.Naprawdêwielki ciê¿ar zosta³ z³o¿ony na jej barki!A my, w Skandynawii, s¹dziliœmy, ¿e wystarczy od-naleŸæ i wykopaæ kocio³ek Tengela Z³ego! pomyœla³Daniel.Jacy¿ byliœmy naiwni! On musia³ zejœæ znacznieg³êbiej, ¿eby zawrzeæ pakt z Szatanem!- Ale Demon w Ludzkiej Skórze, Tan-ghil czyTengel Z³y, nie dotar³ do Ÿród³a, to chyba oczywiste?- zapyta³.- Oczywiœcie, ¿e nie - odpar³ Irovar.- On poszed³ dotej drugiej groty.A jak ona wygl¹da, tego nie wiem.Vassar, który siedzia³ w k¹ciku, g³oœno myœla³:- Po nim chyba ju¿ nikt nie odwiedzi³ Góry CzterechWiatrów?- Tak, potem Ÿród³a zosta³y zapomniane - potwierdzi³Irovar.- W przeciwnym razie s³yszelibyœmy nowe poda-nia o kolejnych dŸwiêkach bêbna i grzmotach pod ziemi¹.Daniel uœwiadomi³ sobie, ¿e ¿uje kawa³ek narko-tycznego korzenia.Rozejrza³ siê po zebranych i stwier-dzi³, ¿e wszyscy robi¹ to samo.Z wyj¹tkiem Mara,który sta³ wci¹¿ nieruehomo z pochodni¹ w wyci¹gniêtejrêce.To przecie¿ narkotyk, œrodek odurzaj¹cy, który pobu-dza wyobraŸniê, pomyœla³ ze z³oœci¹.Wiêc co z tego jestsnem, a co rzeczywistoœci¹?A zreszt¹, niech bêdzie jak chce!- Ale jedna sprawa mnie zastanawia - powiedzia³Vassar.- Mówi siê, ¿e nawet najmniejszy dobry uczyneknie móg³ rozjaœniæ jego drogi do ciemnej wody z³a.Czy tow ogóle mo¿liwe? Nawet najgorszy cz³owiek musi mieætakie chwile, kiedy, choæby wbrew w³asnej woli, okazujeinnym ¿yczliwoœæ?Daniel prychn¹³.- Mo¿liwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL