[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do łóżka położył się bez protestu.Widziała, że jest słaby i ma podkrążone oczy.Nalegała, by połknął przeciwbólowe tabletki.Po niemrawych protestach zrobił to.Może będzie miał spokojniejszą noc.Gdyby i ona mogła się teraz odprężyć, uspokoić i zasnąć.Tymczasem jej myśli powędrowały w krainę fantazji.Co by było, gdyby.? Gdyby tamtego lata oddała mu się.Czy wówczas Bobby chciałby z nią pozostać i byliby prawdziwym małżeństwem? Co by było, gdyby wówczas zaszła w ciążę? A gdyby zrezygnowała ze studiów i powiedziała, że z nim zostaje?Przez minione cztery lata często zadawała sobie podobne pytania i wymyślała sceny z wyimaginowanego życia.Głupie pytania i głupie fantazje, ale pomogły jej wreszcie zasnąć.Następnego ranka Casey była w kuchni, kiedy usłyszała podjeżdżający przed dom samochód.Wyjrzała przez okno.Najpierw zobaczyła Bobby’ego, który stał przed drzwiami stajni, a potem wyskakującą z furgonetki brunetkę, która podbiegła do niego.Kobieta była w jaskrawoczerwonej bluzce i obcisłych dżinsach, podkreślających zgrabną sylwetkę.Rzuciła się na szyję Bobby’emu, nie bacząc na kule, którymi się podpierał.Casey przyszło do głowy, że tak boa dusiciel dopada swoją ofiarę.Jeśli ofiara nie zareaguje, to zostanie uduszona.Casey odwróciła się od okna.Niech Bobby zna, kogo chce, i niech się ściska, z kim chce! Zdegustowana pochowała umyte po śniadaniu naczynia i z niechęcią poszła do sypialni Bobby’ego, aby posłać mu łóżko.Przy okazji pozbierała porozrzucane ręczniki i zaniosła je do łazienki.Wypełniał ją zapach wody po goleniu, ten sam, który pamiętała z owych dni spędzonych z Bobbym w różnych motelach.Często wtedy przyglądała się, jak się goli i żartowała, że z pewnością się zatnie, jeśli będzie próbował dotrzeć do zagłębienia w brodzie.Nigdy się nie zaciął.Ale był zły, że ona patrzy.Czasami gniewnie mruczał, a czasami żartobliwie ją przepędzał.Jakimże była wówczas dzieckiem! Teraz zapach budził w niej zupełnie inne myśli i pragnienia.Kim, do diaska, jest ta kobieta, pomyślała, wykładając świeże ręczniki.Podeszła do okna i ponownie wyjrzała.Furgonetka stała nadal, ale nie było widać ani boa dusicielki, ani ofiary.Muszą tu gdzieś być.Razem!Zobaczyła stajennego Slima, który właśnie wychodził ze stajni i przyjaznym gestem prawej ręki żegnał kogoś, kto tam pozostał.Slim poszedł przez podwórze, wykrzykując coś do drugiego pracownika farmy, Pabla, który wyjrzał z niewielkiej szopy.Obaj wsiedli do starej furgonetki stojącej w cieniu pod drzewem i dokądś odjechali.A więc teraz Bobby i czarnowłosa kobieta pozostali sami w stajni!Ponieważ Casey nie widziała dla siebie żadnej palącej roboty aż do południa, kiedy to trzeba będzie przygotować lunch, zapragnęła nagle zwiedzić ranczo, to znaczy zabudowania gospodarcze.Poprzedniego dnia nie miała na to czasu, przygotowując dom na przyjazd Bobby’ego.W ponurym nastroju poszła do swojej sypialni i z wielkim zacięciem zaczęła szczotkować włosy.Poprzedniego roku obcięła je do ramion, rezygnując z noszonych przedtem długich warkoczy.Po wyszczotkowaniu zgarnęła włosy na karku i spięła.Grzeczne uczesanie symbolizujące dojrzałość! Tak w każdym razie sądziła.Przejrzała się w lustrze.Stwierdziła, że jest blada i ma jakby wypłowiałe oczy.Przyciemniła brwi i starannie nałożyła tusz na rzęsy.Doszła też do wniosku, że nie zaszkodzi odrobina pomadki do ust.Dżinsy, które miała na sobie, wydawały się znośne.Kowbojska koszula była świeżo wyprana i wyprasowana.Na zakończenie raz jeszcze spojrzała w lustro, po czym marszowym krokiem przeszła przez przedpokój, kuchnię i tylnymi drzwiami wyszła na podwórze.Było puste.Bez wahania zdecydowała, że zwiedzanie rozpocznie od stodoły znajdującej się tuż przy stajni.Podeszła do wielkich drzwi, uchyliła je i zajrzała w mrok.Po jednej stronie były boksy dla koni.Z iluminatorów w dachu padały ku ziemi promyki słońca.Usłyszała znajome odgłosy przestępowania z nogi na nogę i prychania.No tak, Bobby powiedział, że ma kilka koni.Postąpiła cicho kilka kroków, nie chcąc spłoszyć koni.– Ooo! – usłyszała kobiecy głos wyrażający wielkie zadowolenie.Casey stanęła jak wryta, cała nagle zesztywniała.– Oo, Bobby!Ten sam głos! Pełne satysfakcji jęknięcie.Potem jakaś rozmowa szeptem i następne słowa kobiety:– Jakie kochaniątko!Bobby Metcalf to.Casey tylko tyle zdołała pomyśleć.Postanowiła położyć kres własnej niepewności i kilkoma zdecydowanymi krokami dopadła boksu, z którego dochodziły odgłosy.Kobietą i Bobby stali obok siebie, tyłem do wejścia do boksu i na coś patrzyli.Casey przechyliła głowę, żeby lepiej widzieć i ujrzała parodniowe źrebię.Źrebak domagał się pokarmu od matki, która akurat nie bardzo chciała go karmić.Bobby musiał usłyszeć jakiś szelest, a może głośny oddech Casey, bo się obrócił.Jednakże nie odsunął się od przytulonej do niego kobiety, która zastąpiła jedną kulę i przy okazji obejmowała go w pasie.– Oo, to ty, Casey! – powiedział Bobby.– Przyszłaś zobaczyć noworodka?Na te słowa kobieta odskoczyła na bok tak gwałtownie, że Bobby, tracąc podporę, zachwiał się i musiał chwycić się deski, by nie upaść.Uniosła brwi i spytała:– Nie wiedziałam, że ktoś tu z tobą jest, kochanie! Czy to twoja młodsza siostra, która cię teraz niańczy?Casey zatrzęsło.A w dodatku ten wyraz rozbawienia na twarzy Bobby’ego.Co oni sobie myślą? Że ona jest jeszcze nastolatką zdolną tylko do charytatywnej działalności? Przypatrując się kobiecie, Casey doszła do wniosku, że ma dobrze po trzydziestce, jest mniej więcej w wieku Bobby’ego.Przystojna, jeśli oczywiście ktoś lubi taką urodę.I takie kształty.– Casey, poznaj moją sąsiadkę.Frankie Castillo.Frankie, to jest Casey Carmichael.– Frankie, czyli Francesca – poprawiła kobieta.– Frankie jest zdrobnieniem nadanym mi przez Bobby’ego.Dopiero dziś rano dowiedziałam się o jego wypadku.Byłam wściekła, że nie zawiadomił mnie.Mógł dać znać ze szpitala.Natychmiast bym tam przyjechała.Kobieta mówi zbyt szybko, pomyślała Casey.Ma coś do ukrycia.– Kiedy ja.właśnie.– zaczął Bobby.– To pani nic nie wiedziała? – zdziwiła się Casey.– Podczas wypadku Bobby uderzył się w głowę.Doznał lekkiego wstrząsu mózgu, a przy okazji stracił pamięć.Całkowicie.Nikogo nie poznawał.Nawet się dziwię, że tak od razu panią poznał.– O, Bobby! Jakie to straszne! Ale już wszystko powraca, prawda? – Kobieta zwróciła się do Bobby’ego, ignorując ostatnią uwagę Casey.– No cóż, będę znacznie szczęśliwszy, kiedy mi zdejmą z nogi gips – odparł wymijająco nieco zmieszany Bobby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL