[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Ostrzegałaś mnie.Mówiłaś, żebym przestała ulegać presji ojca.– Owszem, ale jeśli kochasz Jareda, słusznie postąpiłaś, wychodząc za niego.– Ale ze złych pobudek.– To nie ma nic do rzeczy, przecież wiesz.Jest faktem, że zakochałaś się we własnym mężu.Wspaniale! A teraz chcesz pozwolić, żeby postępowanie twojego ojca rozdzieliło cię z człowiekiem, którego kochasz?– On mnie nienawidzi, Janeen.Jared uważa, że brałam udział w tej intrydze razem z ojcem.– To powiedz mu, że to nieprawda.Powiedz, że chciałabyś zacząć wszystko od nowa.Zadzwoń do niego.– Nie mogę.– Zawsze byłaś uparta.– Wcale nie.– A jeśli i on ciebie kocha?– Nie rozśmieszaj mnie.– Szczerze mówiąc, bardzo chciałabym.Nie słyszałam twojego śmiechu, odkąd przyjechałaś.Jak zrozumiałam, tydzień w Cancun to było coś więcej niż tylko seks.Ale tego nie dowiesz się nigdy, jeżeli nie porozmawiasz z nim.Lindsey zaczęła chodzić nerwowo po pokoju.– On za mniej więcej tydzień wyjeżdża do Arabii Saudyjskiej.Bez względu na to, co mu powiem, wyjedzie.I bardzo dobrze.I tak nie wiedziałabym, co mu powiedzieć.„Żałuję, że zostałeś w to wplątany?” Jestem pewna, że i on tego żałuje.Nie, to już koniec.Lepiej trzymać się planu.Uważam, że najlepsze, co mogę dla niego zrobić, to zwrócić mu wolność.– Nie rób z siebie męczennicy.„Będę cierpieć w milczeniu.Nigdy nie powiem mu, co do niego czuję”.Lindsey zakręciła się na pięcie.Zaczerwieniona ze złości.Ale Janeen nie przejęła się tym.Chociaż na chwilę wyrwała przyjaciółkę z letargu.– Jesteś wstrętna, wiesz?– Wiem.Zadzwoń do niego.– Dobrze! Zadzwonię! Zadowolona?! Bez słowa Janeen podała jej telefon.– Nie teraz! – zawołała Lindsey z przerażeniem.– Nie dzisiaj.Zadzwonię jutro.Z samego rana.Złożę mu życzenia noworoczne i powiem, że znam już prawdę o moim ojcu.I przeproszę go za wszystko, co powiedziałam.I rozłączę się.Janeen wstała.Zrobiła, co mogła.– Jutro.Dobry pomysł.Zaczniesz nowy rok z czystym kontem.– Właśnie.– Lindsey pokiwała głową.Janeen wyszła, rozdrażniona.Zbyt dobrze znała Lindsey.Wiedziała, że znajdzie sto powodów, żeby do niego nie zadzwonić.Ale czuła, że zdołała sprowokować przyjaciółkę do przemyślenia wszystkiego jeszcze raz.Kiedy rankiem zatelefonował senator i Lindsey kazała powiedzieć, że nie chce z nim rozmawiać, nie wiedziała, czemu.Teraz wszystko stało się jasne.Wieczorem Janeen wsadziła głowę w drzwi pokoju Lindsey.– Wychodzę.Na pewno nie chcesz pójść ze mną? To największy bal w roku.Lindsey uniosła głowę znad książki.– Dziękuję za zaproszenie, Janeen.Ale nie jestem w nastroju.Bardzo pomogłaś mi dzisiaj rano.Nawet nie wiesz, jak bardzo.Idź.Baw się dobrze.Jutro opowiesz mi wszystko.– No to do zobaczenia.– Janeen westchnęła.– Och, byłabym zapomniała.Znalazłam przed drzwiami wysokiego, przystojnego kowboja.Nie będziesz miała nic przeciw temu, że go sobie zabiorę? Jest naprawdę w moim typie.– Kowboja? Tutaj?– Tak.Otwarłam drzwi, a on tam stał.W płaszczu, kowbojskich butach i kapeluszu.Powinnaś zobaczyć te niebieskie oczy! Zamierzam.Nic więcej nie zdołała powiedzieć.Przyjaciółka odepchnęła ją i wybiegła.Janeen uśmiechnęła się do siebie.Być może jednak będzie to dobry Nowy Rok.Rozdział 12Lindsey zatrzymała się na korytarzu.Dlaczego biegnę? pomyślała.Bo jestem przerażona, że to on! I co mu powiem?To, co chciałam powiedzieć przez telefon.Co on tutaj robi? Otóż to.Idź i zapytaj go.Dotknęła włosów.Koszmar.Powinna wrócić i.Nie widzisz, że jesteś śmieszna? Jared już nie raz widział cię rozczochraną.Nie raz sam się do tego przyczynił.Idź!Lindsey weszła do salonu.W drzwiach stał Jared z kapeluszem w ręce.Kiedy spojrzał na nią, serce się jej ścisnęło.Tyle było w jego spojrzeniu miłości i tęsknoty.– Jared – szepnęła po chwili.– Co za niespodzianka.Jakie to szczęście, że rano Janeen wypędziła ją z łóżka, że wykąpała się i ubrała.Zacisnęła dłonie, walcząc z pokusą rzucenia się mu w ramiona i błagania o wybaczenie.Usłyszała za plecami Janeen i odwróciła się.Po raz pierwszy widziała przyjaciółkę w balowej sukni i na moment odjęło jej mowę.– Janeen, pozwól, że ci przedstawię Jareda Crenshawa.Wspominałam ci o nim.– Bardzo mi miło poznać pana, panie Crenshaw.Pan jest mężem Lindsey, prawda?– Tak.– Psiakrew! Jest pan już żonaty – rzuciła Janeen.– Taki mój los.Wielu jest w Teksasie tak przystojnych mężczyzn?Jared z trudem zachował powagę.– Szczerze mówiąc, proszę pani, jest ich tam sporo.W większości to moi krewni.Teatralnym gestem Janeen złapała się za serce.– Zamilcz, serce moje.Jutro przenoszę się do Teksasu.– A to jest moja niepoprawna przyjaciółka, Janeen White – powiedziała Lindsey sucho.– Miło mi panią poznać.– Jared wyciągnął rękę.– Lindsey wiele o pani opowiadała.Lindsey zauważyła, że patrzył przy tym w twarz Janeen, a nie na jej biust.Punkt dla niego.– Cieszę się, że w końcu cię poznałam, Jaredzie – powiedziała Janeen, już poważnie.– Lindsey bardzo wiele opowiadała mi o tobie.Żałuję, że muszę was zostawić.Nie byłam pewna, jak Lindsey zamierzała.– Czy nie powinnaś już wychodzić? – przerwała jej Lindsey.– Mam nadzieję, że nie uwierzyłaś we wszystko to, co o mnie mówiła – powiedział Jared.– Nawet jeśli to prawda.Przerażona Lindsey spojrzała na przyjaciółkę.Żeby tylko nie palnęła jakiegoś głupstwa! Ale Janeen uśmiechnęła się ciepło i powiedziała:– Słyszałam o tobie tylko dobrze rzeczy, możesz mi wierzyć.Jared wyglądał na zaskoczonego.– No, na mnie już pora – powiedziała Janeen.– Bawcie się dobrze.Nie sądzę, żebym wróciła przed trzecią.– Narzuciła na ramiona płaszcz.– Cieszę się, że cię poznałam, Jaredzie.Po wyjściu Janeen w pokoju zrobiło się cicho.Słychać było tylko tykanie zegara na ścianie.Jared spojrzał nań z niedowierzaniem, potem jeszcze raz.Lindsey uśmiechnęła się.– Musisz lepiej poznać Janeen.Ona jest zupełnie nieprzewidywalna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL