[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego chciałabym, żeby przynajmniej teraz nie stykała się ze sprawami czy osobami, które mogłyby wzbudzić w niej te same niebezpieczne napięcia.Znów nie powiedziała tego wprost, ale w oczywisty sposób odnosiło się to przede wszystkim do Dominique.Prostolinijna i krańcowo rzetelna Kate musiała się teraz czuć szczególnie źle; kochając Blaisea mogła mieć poczucie winy w stosunku do kobiety, która zawsze życzyła jej jak najgorzej i która – gdyby się teraz o tym dowiedziała – mogłaby się stać jeszcze bardziej niebezpieczna.– Nigdy nie pozwolę skrzywdzić Kate – powiedział Blaise.– Za nic nie pozwolę!– Jego głos był tak naładowany emocją, że nawet Charlotte poczuła konieczność jakiegoś złagodzenia tego, co zamierzała powiedzieć.Szybko więc dodała: – Ona bynajmniej nie martwi się o siebie, jeżeli rozumie pan, co mam na myśli.– Rozumiem – powiedział Blaise.– Nigdy nie martwi się o siebie, zawsze o innych.– Milczał przez chwilę, a potem dodał, pełen zdecydowania: – Dobrze, niech więc Kate rozgrywa to po swojemu.Dla mnie w końcu najważniejsze jest to, że w ogóle mogła stanąć do tej gry.A pan jest naprawdę mądrym i w dodatku cierpliwym mężczyzną, pomyślała z podziwem Charlotte.Kate chyba jednak dobrze wybrała.Tak więc następnego dnia Blaise siedział w swym pokoju przy oknie wychodzącym na tyły hotelu, przyglądał się kaczkom i łabędziom, pływającym po ogromnym, pięknie utrzymanym stawie i – zamiast telefonować i załatwiać pilne sprawy – przypominał sobie tę rozmowę z najbliższą przyjaciółką Kate.Jeżeli cierpliwość naprawdę jest cnotą, pomyślał, to ja z pewnością mógłbym wystąpić jako święty Blaise – błogosławiony i długo cierpiący.Westchnął i sięgnął do walizeczki po papiery.Praca to wciąż najlepsze antidotum na wszelkie niepotrzebne myślenie, powiedział sobie, i właśnie zamierzał sięgnąć po słuchawkę, gdy nagle dało się słyszeć pukanie do drzwi.– Otwarte! – zawołał Blaise i na progu pojawiła się Kate.Tego oczywiście wystarczyło, żeby Blaise natychmiast się podniósł, zrzucając na podłogę otwartą walizeczkę i rozsypując papiery, i omal nie przewracając przy tym stolika wraz z telefonem.Pochwycił swe kule i z ich pomocą stanął jakoś na równe nogi.– Kate!Sam jej widok i uśmiech sprawiły, że nogi znów się pod nim ugięły, ale tylko na moment.Kate pośpiesznie podbiegła i wpadła w jego szeroko otwarte ramiona.– Chciałam ci zrobić niespodziankę – powiedziała.Blaise poczuł, że jej ciało lekko drży.– Panna Vale dzwoniła i powiedziała mi, że będziesz w Sussex dopiero jutro.Aha, już rozumiem.Pewnie i księżnę wciągnęłyście do spisku?– Po prostu chciałam być pewna, że przyjadę we właściwym momencie.– Księżna dopiero co tu była, ale ma wrócić dopiero za parę godzin.– I o tym też wiem – odpowiedziała skromnie Kate.Blaise roześmiał się, uszczęśliwiony.Odsunął ją od siebie odrobinę, by móc lepiej się przyjrzeć.– Nadal wyglądasz tak, że aż oczy bolą – powiedział niby żartobliwie, ale takim tonem, że Kate poczuła nagły dreszcz.Delikatnie dotknęła długiego plastra, naklejonego tuż nad jego lewym uchem.– A to wciąż cię boli?– Nie wtedy, kiedy ty tego dotykasz.Jego wargi były ciepłe, nieskończenie czułe i kochające.Znów ujął w dłonie jej drobną twarzyczkę i wpatrzył się w połyskujące złotem oczy.– Kate.Ja to traktuję bardzo poważnie.Wiesz o tym?– Wiem – odpowiedziała.– To było dla mnie zupełnym zaskoczeniem, ale teraz wiem na pewno, że to ostatnia rzecz, z której bym się wycofał.– Wiem – powtórzyła Kate, tak cicho i czule, jak gdyby starała się ukoić zaniepokojone dziecko.Całowała jego policzki, czoło, nos, a potem znów usta.Sama myśl o tym, że miałaby go ponownie zobaczyć, przez dłuższy czas przyprawiała ją o rozpaczliwy niepokój i drżenie całego ciała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL