[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Craig odetchnął z ulgą.– Nie zazdroszczę ci, że musisz wracać na górę w taką pogodę.Nick skinął głową i poszusował w kierunku wyciągu.Jeżeli Ashley miała gdzieś na trasie wypadek, to nie było ani sekundy do stracenia.Przez całą drogę pod górę wytężał wzrok w poszukiwaniu czerwonej kurtki.Wiedział, jak wiele niebezpieczeństw czyha w górach nawet na doświadczonego narciarza.Wolał nie myśleć o tym, co mogło jej się przydarzyć.Kiedy wyjechał na szczyt, widoczność skróciła się do kilkunastu centymetrów.Poczuł, jak krew uderza mu do głowy.Drugi dzień pobytu, a on już zgubił ją z oczu.Jak mógł do tego dopuścić?Ruszył w dół tą samą trasą co wcześniej, bacznie obserwując wszystkie ślady nart, opuszczające oznaczony tor.Zwyczajnie tracił czas, zważywszy, ile śniegu zdążyło już napadać.Nigdzie nie dostrzegł śladu Ashley.Kiedy znowu znalazł się na dole, gotów był wzywać posiłki.– Hej, Nick, wszystko w porządku?To Craig machał do niego spod wiaty.Nick podjechał bliżej.– Widziałeś ją? – zapytał pełen niepokoju.– Nie, ale pytałem wracających ludzi, czy jej nie zauważyli.Jeden z facetów powiedział, że młodą kobietę, pasującą do opisu, spotkał w jednej z restauracji po drodze.Twierdzi, że rozmawiał z nią przez chwilę, gdy stali w kolejce.Powiedziała mu, że odłączyła się od grupy.Powinna niedługo tu być.Podczas rozmowy Nick nie spuszczał ani na chwilę wzroku ze zbocza góry, zastanawiając się, którędy Ashley może wracać.Nagle zauważył małą, czerwoną plamkę, sunącą w dół z dużą prędkością, po najtrudniejszym stoku.Craig wyciągnął rękę.– Patrz! To ona.A nie mówiłem, że zaraz wróci? Popatrz tylko, jak pruje!Rzeczywiście, doskonale ją widział.Można było powiedzieć, że bawiła się w kaskadera.Czy zdawała sobie sprawę, jak szybko zjeżdża? A gdyby tak ktoś zajechał jej drogę? Wolał nawet o tym nie myśleć.Na szczęście dla niej, nikt nie zjeżdżał tą trasą.Nick patrzył, jak zmniejsza zapierającą dech w piersiach prędkość.W końcu zatrzymała się po wykonaniu kilku szerokich zakrętów w poprzek stoku.Fakt, że jej się udało, wcale nie sprawił, iż stała mu się nagle bliższa.Jednak, co tu mówić, cholernie się ucieszył, że wróciła zdrowa i cała.Stał i czekał, wiedząc, że będzie musiała przejść obok niego, jeśli chce wracać do schroniska.Widział dokładnie, kiedy go zauważyła.Zawołała:– Och, Nick! Nawet się cieszę, że cię widzę! Następnie podjechała do najbliższej ławki i opadła na nią, najwyraźniej zmęczona.Skostniałymi palcami zdjęła gogle i zaczęła odpinać narty.Nick usiadł przy niej, zdjął narty, następnie przykląkł i odsunął jej dłonie od nart.Potem zręcznie odpiął jej deski.– Nie wiedziałam, co robić – powiedziała słabym głosem.– Wyleciałam z trasy na zakręcie, a potem już nie widziałam nic, tak bardzo padało.– Odgarnęła włosy z oczu.– Po jakimś czasie dotarłam do jednej z restauracji, więc zatrzymałam się na chwilę, żeby się rozgrzać.– Ciągle nie mogła złapać tchu i próbowała ukryć przed nim, że ma dreszcze.– Potem wypogodziło się na chwilę.Wiedziałam, że muszę zjechać na dół, i to jak najszybciej, zanim widoczność znowu się pogorszy.Nick pomógł Ashley wstać i podał jej narty.Potem odwrócił się, chwycił swoje, po czym położył dłoń na ramieniu dziewczyny.W drodze powrotnej żadne z nich nie odezwało się ani słowem.Kiedy wreszcie dotarli do schroniska, Nick powiedział:– Musisz się rozgrzać.W schronisku jest wielki kominek i masa gorących napojów.Myślę, że wszyscy twoi znajomi już tam są.Ashley uśmiechnęła się, szczękając zębami.– To nie z zimna, tylko z nerwów.– Spojrzała z oddali na stok, po którym zjechała, przesłonięty białą kurtyną śniegu.– Nie mogę uwierzyć, że zjechałam z tej góry zdrowa i cała.– Ja też – przyznał stłumionym głosem.Znów ją objął i skierowali się ku wejściu do schroniska.Dopiero wtedy dotarło do Ashley, że pozwala mu się dotykać.Nagle zesztywniała i Nick pomyślał, że zaraz się odsunie.Tymczasem, wręcz przeciwnie, przytuliła się do niego.Potrząsnęła głową, jakby chciała strzepnąć śnieg, i podniosła na niego oczy.– Założę się, że jesteś wściekły – powiedziała.– O, tak.To mało powiedziane.– Wciąż nie podnosił głosu.– Nieźle mnie wystraszyłaś.Wróciłem na górę, żeby cię szukać.Sam już nie wiem, jaka perspektywa bardziej mnie przerażała: że znajdę cię ranną na śniegu czy że cię w ogóle nie znajdę.Westchnęła.– Wiem.Przysięgam, że nie zrobiłam tego naumyślnie.– Miło mi to słyszeć.Nick otworzył przed Ashley drzwi i wszedł tuż za nią do schroniska.Wskazał na salę, gdzie znajdował się jeden z wielkich kominków, w których wesoło buzował ogień, wysyłając fale ciepła.– Poczekaj tu, a ja pójdę do bufetu i przyniosę ci kawę.A może wolisz gorącą czekoladę?– Poproszę kawę.Widział, jak sadowi się wygodnie na miękkiej kanapie.Wyciągnęła dłonie w stronę kominka.Miał nadzieję, że niedługo będzie mogła zapomnieć o niemiłej przygodzie.Przy barze spotkał Rona.– Słyszałem, że zgubiłeś naszą dziewczynę.– Ron spojrzał na Ashley.– Na szczęście wygląda nieźle.A jak ty się czujesz?Nick oparł łokieć o bar i potarł czoło.– Lepiej nie pytaj.Cieszę się tylko, że nic jej się nie stało.– A co właściwie się wydarzyło?– Sam chciałbym to wiedzieć.Zjeżdżała z góry tuż przede mną i nagle, podczas zadymki, straciłem ją z oczu.Kiedy przestało wiać, nie było już po niej śladu.– Myślałeś, że ktoś ją porwał?– Taka myśl nawet nie przyszła mi do głowy.Byłem przekonany, że chciała pobawić się ze mną w chowanego.– Naprawdę?– Gdyby nie to, że jest niezłą narciarką, cała ta historia mogła się zakończyć niezbyt wesoło.– Wiesz co, pójdę i pogadam z nią przez chwilę.Mam wrażenie, że przyda ci się krótka przerwa.– Dobra myśl.Dzięki.Barman postawił na ladzie kubek kawy.Nick zapłacił, a następnie podał kubek Ronowi.– Jest cała twoja, Ron.Wolałbym jej nie oglądać przez najbliższe kilka godzin.– W porządku.Zdaje się, że nie trzeba jej będzie namawiać, żeby trzymała się dziś z daleka od stoku.Obaj odwrócili się i popatrzyli przez wielkie szyby.Na dworze szalała śnieżyca.Radosny gwar sprawił, że odwrócili się z powrotem w kierunku sali.Ashley siedziała otoczona przez mówiących jednocześnie przyjaciół.Craig wziął ją w ramiona i przytulił, a potem pocałował.Nick zauważył, że Ashley wcale się nie opierała.Potrząsnął głową i oddalił się wolnym krokiem.Najwyraźniej mógł spokojnie zrobić sobie przerwę.Ashley podniosła wzrok i ze zdumieniem odkryła, że to wcale nie Nick przyniósł kawę.– Cześć, Ron.Myślałam, że to Nick.Chwyciła kubek w zziębnięte dłonie.Craig wciąż siedział u jej boku, obejmując ją ramieniem.– Chyba będziemy musieli wysłać cię na badanie wzroku, słonko – powiedział.– Twoi ochroniarze mają dosyć różny wygląd, więc naprawdę trudno ich pomylić.Grupa roześmiała się nerwowo.Pierwsza odezwała się Erin.– To było naprawdę straszne, Ashley.Niepokoiliśmy się o ciebie.Ashley chciała przeprosić Nicka, ale zniknął z pola widzenia.Spojrzała na Rona i zapytała:– Gdzie Nick?– Poszedł coś załatwić.Jak się teraz czujesz?– Już dobrze, ale nie chciałabym przeżywać czegoś podobnego po raz drugi.Rozejrzała się po przyjaciołach.– Co robimy z resztą dnia? Już prawie pora lunchu.Czy ktoś ma jakiś pomysł?Natychmiast rozgorzała dyskusja: co dalej? Ashley było wszystko jedno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL