[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Japończykom udało się nareszcie dokonać czegoś oryginalnego.Jeszcze kilka lat wcześniejwładze w Tokio próbowałyby zapewne sprzedać pomysł innym krajom, na przykład StanomZjednoczonym, gotowym zapłacić za coś takiego każdą cenę.Przez ten czas porządek świataodmienił się jednak nie do poznania.Amerykanie nie mieli już ochoty wydawać pieniędzy nazbrojenia, a Japonia przestała się chwalić nową technologią.Major Sato wiedział, dlaczego.Odsprzedawać wynalazek w takiej chwili? Na pewno nie.* * *Hotelik był taki sobie, czy nawet wręcz zupełnie podły.Nocowali tu głównie goście zzagranicy, lecz niekoniecznie ci zamożni.Nie wszyscy długonosi gaidżin to bogacze, z czegodyrekcja zdawała sobie dobrze sprawę.Pokoiki były ciasne, korytarze wąskie, sufity niskie, aleza to śniadanie składające się ze szklanki soku, filiżanki kawy i rogalika kosztowało tylkopięćdziesiąt dolarów, a nie sto i więcej jak w lepszych hotelach.Clark i Chavez robili dokładnieto, co uczyniliby na ich miejscu prawdziwi rosyjscy dziennikarze: mieszkali byle jak i jedli byleco, byleby tylko trochę zaoszczędzić.Poświęcenie nie było zresztą aż tak wielkie, bo mimojapońskiej ciasnoty, w porównaniu z Afryką Tokio było krainą wygód, a miejscowa kuchnia,choć dziwna i egzotyczna, okazała się nie taka zła.Ding utyskiwał wprawdzie, że nie ma gdziezjeść porządnego hamburgera, ale tylko w myślach, bo cóż to za Rosjanin, który tęskni zahamburgerem z frytkami? Wracając do hotelu po dniu pełnym wrażeń, Clark przekręcił klucz ichwycił za klamkę.Nie przerwał tego ruchu, nawet gdy wyczuł pod palcami kawałeksamoprzylepnej taśmy, przyczepionej do wewnętrznej powierzchni klamki.Kiedy weszli dośrodka, Clark pokazał taśmę Chavezowi i bez słowa ruszył do łazienki, żeby wrzucić znaleziskodo muszli.Chavez rozejrzał się po pokoju, niepewny, czy nie ma tu podsłuchu.Może i racja, że takierzeczy nie dzieją się tylko w książkach szpiegowskich? Taśma na klamce, ciekawe.Ktoś życzyłsobie spotkania.Na pewno Nomuri.Pomysłowy człowiek, swoją drogą.Ten, kto pozostawiłznak, musiał tylko przejść się korytarzem i bez zatrzymywania się dotknąć klamki.Drobny gestmógł ujść uwagi obserwatorów.Ale o to w końcu chodziło.— Wyskoczę sobie jeszcze.Pić się chce — obwieścił „Klierk” po rosyjsku.Rzeczywiściechciał wyjść i sprawdzić, co się dzieje.— Ty, Wania, nic tylko byś ryj zalewał — odburknął Ding, mało zaskoczony takimobrotem spraw.— Co z ciebie za Rosjanin, że nie pijesz? — obruszył się jeszcze Clark na użytekukrytych mikrofonów i ruszył ku drzwiom.Chavez został sam, bez żadnego zajęcia.A przecież miał się przygotowywać dozarwanych zajęć na uniwersytecie! Tylko jak? Wszystkie podręczniki były po angielsku, więc,oczywiście, musiał je zostawić w Korei.Nie mógł robić notatek, nie mógł powtarzać materiału.Ding postanowił sobie, że jeśli przez to wszystko obleje egzamin, zwróci się do CIA, abyzwrócono mu za dodatkowe czesne.* * *Do baru było niedaleko, a i w środku lokal był zupełnie sympatyczny.Przede wszystkim,ciemnawy.Stoliki oddzielone były od siebie przepierzeniami, a patrząc w lustro nad baremmożna się było łatwo przekonać, czy rozmowie nie przypatruje się nikt ciekawski.Na szczęściewiększość barowych stołków była zajęta.Clark udał rozczarowanie, ale wzruszył ramionami iruszył w głąb sali.Nomuri czekał już na niego przy stoliku.— Ryzykanci z nas, co? — zapytał John.Muzyka była tak głośna, że mógł się nieprzejmować.Kiedy podeszła kelnerka, zamówił czystą wódkę, bez lodu.Miejscowej marki, botak było taniej.— Pozdrowienia z ojczyzny — usłyszał od Nomuriego, który też zaraz wstał i bez ukłonuodszedł od stolika, jak gdyby śmiertelnie uraził go fakt, że gaidżin przysiadł się do niego, niepytając nawet o pozwolenie.Zanim znów zjawiła się kelnerka, Clark sięgnął pod blat i znalazł przyczepiony tamtaśmą, płaski pakunek.Ostrożnie położył go sobie na podołku, a po chwili wsunął za pasek odspodni, na plecach.Clark starym zwyczajem ubierał się do pracy w luźne garnitury, a w Japoniiszło mu to tym łatwiej, że miał na sobie workowaty wyrób krawców z Rosji.Poza tym był takbarczysty, że marynarka ukrywała wszystko, co nosił za paskiem.Jeszcze jeden powód, aby dbaćo kondycję fizyczną.Wypił wódkę duszkiem, nie krzywiąc się, a potem zamówił następną i powoli rozejrzałsię po wnętrzu.Szukał twarzy zapamiętanych wcześniej z innych sytuacji, lub tylkopodświadomie zauważonych w pobliżu.Obowiązek był uciążliwy, lecz nieodzowny, o czymładnych kilka razy przekonało go życie.Dwukrotnie Clark spojrzał ukradkowo na zegarek.Zatrzecim razem uczynił to zupełnie otwarcie i zaraz wstał.Zostawił należność na stole, beznapiwku, jako że za granicą Rosjanie nie uchodzą za utracjuszy.Jak na późną porę, na ulicy kręciło się sporo przechodniów.W ciągu poprzedniegotygodnia Clark zaglądał do baru co wieczór.Kręcił się też po okolicznych sklepach.Dziś wybrałsobie pobliską księgarnię z długimi rzędami półek.Japończycy uwielbiali lekturę i nawet opóźnej godzinie sklep był pełen.Clark pokręcił się po wnętrzu, zdjął ze stojaka egzemplarz „TheEconomist”, rozejrzał się po półkach w głębi pomieszczenia i podszedł na chwilę do grupkimężczyzn przeglądających komiksy.Był od nich wyższy i bardziej zwalisty, a ponieważ trzymałręce przed sobą, nie można było zauważyć, co robi.Po pięciu minutach Clark podszedł jednak dokasy i zapłacił za tygodnik.Kasjer ukłonił się grzecznie.Kolejny sklep sprzedawał sprzętelektroniczny.Clark obejrzał przenośne odtwarzacze kompaktowe.I tutaj panował tłok, do tegostopnia, że dwukrotnie Clark potrącił kogoś i musiał przepraszać za pomocą zwrotu, któregowyuczył się na szczęście na pamięć podczas kursu w Monterey.Jeszcze krótki spacer ulicą, i jużhotel.Idąc korytarzem, Clark zastanawiał się, ile ze spędzonych tak piętnastu minut stanowiłoabsolutną stratę czasu.Ciekawe.Może ani jedna? Na pewno nie.W hotelowym pokoju Clark cisnął Chavezowi czasopismo i mrugnął.Ding zapytałnatychmiast:— Co, to już po rosyjsku nic nie mieli?— A, nie.Za to tu, proszę, proszę.Dobry artykuł o tym, jak Japonia i Ameryka zaczęłysię wodzić za łby.Czytaj i ćwicz się w angielskim.Chavez miał ochotę zakląć, bo ze słów Clarka zorientował się, że dostali prawdziwepolecenie, by uaktywnić siatkę.I co teraz? Przyjdzie znów odwlec pracę nad magisterium.Możeto wewnętrzna konspiracja CIA? Pracownikom z dyplomem musieliby przecież więcej płacić…Clark miał inne zmartwienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL