[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero wówczas rozejrza³em siê wokó³ siebie.Mima i¿ byli czartami kategorii I, to byli przecie¿ tak¿e i ludŸmi, a ten¿o³nierz ich zaskoczy³.Kaigh by³ bez w¹tpienia martwy, a Krugar przyciska³ad³onie do zakrwawionego boku.Pozosta³o nas teraz siedmioro.W tym tylkoczworo dobrych czartów, ale czy, do diab³a, mieliœmy jakiœ wybór?I tak ju¿ zbyt d³ugo zwlekaliœmy czekaj¹c, a¿ granaty wywo³uj¹ce siln¹ falêuderzeniow¹ odnios¹ stuprocentowy skutek i musieliœmy siê teraz œpieszyæ.Kirapobieg³a przodem.Nie mieliœmy wiêc innego wyjœcia, jak tylko porzuciæ Krugar iz broni¹ gotow¹ do strza³u pêdziæ za Kir¹.Jedyna optymistyczna myœl, jakamog³a mi w tej sytuacji przyjœæ do g³owy to, có¿, myœl, ¿e przynajmniej tomiejsce nie jest na tyle szczelne, ¿eby mog³o byæ wykorzystane jako pu³apkagazowa.Nie spodziewa³em siê ujrzeæ Kiry, kiedy znajdê siê na nastêpnym piêtrze, aprzecie¿ tam j¹ zasta³em.Z dwoma martwymi ¿o³nierzami u stóp.Teoretycznieznajdowaliœmy siê jeszcze trzy poziomy od Aeolii Matuze - jeœli tam w ogóleby³a - ale przekroczyliœmy ju¿ g³Ã³wny Korilon ochrany i wtargnêliœmy na terenbiur, gabinetów, apartamentów mieszkalnych i laboratoriów Synodu i najwy¿szychurzêdników.Piêtro jedenaste, ze swoimi zamkniêtymi drzwiami do wszystkich pomieszczeñ,przypomina³o kompleks hotelowy, £adnie umeblowane, nowoczesne, wygodne pokojeby³y g³Ã³wnie gabinetami i kwaterami mieszkalnymi, dlatego te¿ trudno by³o siêzorientowaæ, co jest czym.Jak nale¿a³o oczekiwaæ, w ostatnich latach zasz³ytam spore zmiany.Koril zatrzyma³ siê, by zaczerpn¹æ oddechu.- Krugar jest na tyle w dobrym stanie, i¿ mo¿e spróbowaæ “samonaprawy", a mo¿ei nawet powstrzyma ewentualnych napastników, id¹cych z do³u - powiedzia³dysz¹c ciê¿ko.- Uff! Nie jestem ju¿ najm³odszy, to pewne.- Westchn¹³.- Có¿,nie obawiam siê ju¿ ¿o³nierzy.Prawdopodobnie mo¿emy przejœæ tym korytarzem beznajmniejszych problemów; strzelajcie jednak do wszystkiego, co siê porusza.- S¹dzisz, ¿e nie podejm¹ dalszych prób ataku? - spyta³em pe³en niepokoju.Pokrêci³ g³ow¹.- Wiedz¹, ¿e ten, kto dotar³ a¿ tutaj, nie jest niedo³êg¹.Nie.Ewentualnicz³onkowie Synodu ju¿ dawno wycofali siê na trzynaste piêtro.Tam bêd¹ na nasczekaæ.- Czy wasza czwórka wystarczy? - popatrzy³em na pozosta³ych.- Zale¿y, ilu ich jest i kim s¹ - wzruszy³ ramionami.- Do tej pory szczêœcienam dopisywa³o.Miejmy nadziejê, ¿e teraz nas nie opuœci.Dotarliœmy tu dziêki odpowiedniemu przygotowaniu, œwietnemu wyszkoleniuczartów, informacjom uzyskanym z wnêtrza Zamku, a tak¿e dziêki umiejêtnoœciom,odwadze i tupetowi, jednak w sumie Koril mia³ racjê.Szczêœcie nam dopisa³o.Mia³ te¿ niew¹tpliwie racjê, jeœli chodzi o dalszy rozwój wypadków.¯adne drzwisiê nie otworzy³y i nikt nie przeszkadza³ nam w drodze poprzez jedenaste idwunaste piêtro.S³yszeliœmy jednak wszyscy, jak poziomy, które opuszczamy, s¹natychmiast zajmowane przez naszych przeciwników.Jakby nie by³o, dysponowaliwindami.Po prostu nie chcieli dopuœciæ do strzelaniny w - kwaterachnale¿¹cych do wysokich dostojników.¯o³nierze zreszt¹ zawiedli i przyszed³czas na ich szefów.Podejrzewa³em, ¿e w jakimœ sensie ¿o³nierze, a szczególnieoficerowie, s¹ teraz po naszej stronie.Jeœli nam siê uda, oni bêd¹ musieliodpowiadaæ za w³asne niepowodzenia przed tymi¿ szefami.Pomyœla³em sobie, ¿ebardziej z tego powodu, ni¿ z jakiegokolwiek innego bêd¹ siê trzymaæ jaknajdalej od pola walki.Koril zatrzyma³ siê u schodów prowadz¹cych na trzynaste piêtro.- No, dobrze.Ku, Kimil, Kindel! Trzymajcie siê blisko mnie.Wiecie, co macierobiæ.Pozostali maj¹ iœæ za nami, ale trzymaæ siê z dala od wydarzeñ.Waszabroñ na nic siê tu nie zda.Rozumieliœmy, co chce przez to powiedzieæ.Nasz udzia³, przynajmniejteoretycznie, zakoñczy³ siê.Jedynie, co mogliœmy uczyniæ, to staæ na stra¿yprzy wejœciu.Niepotrzebnej zreszt¹.Kovil zaczerpn¹³ g³êboko powietrza, wypuœci³ je powoli z p³uc, odwróci³ siê iruszy³ powoli schodami v górê.Czarty szli za nim pojedynczo, a za nimi Kira,Darva i ja sam.Nie wiem, co spodziewa³em siê ujrzeæ na górze, ale na pewno nieby³a to wytwornie umeblowana, pusta sala.Wielka komnata ca³a tonê³a w karmazynowej czerwieni.Fotele i krzes³a w starymstylu pokryte by³y jakimœ jedwabistym materia³em i zdobione metalowymiæwiekami m jaskrawoz³ocistym kolorze, œwiec¹cymi jasno na tle ciemnego,miejscowego drewna; stoliki o antycznych kszta³tach wy polerowane by³y dolustrzanego po³ysku.Dywan by³ tak¿e karmazynowy, utkany z jakiegoœ gêstego imiêkkiego w³osia, o którym wa informowa³o, ¿e nie pochodzi z Charona.W jegocentrum znajdowa³a siê z³ocista œcie¿ka, zaznaczona dwoma z³ocistymi pasami zkolorowej przêdzy, wplecionej w ca³oœæ materii, prowadz¹ca ku podwy¿szeniu.Samo podwy¿szenie przypomina³o scenê, ze stoj¹cym poœrodku wielkim, drewnianymtronem, zbudowanym z tego samego drewna, co reszta mebli i pokrytym t¹ sam¹materi¹ w kolorze g³êbokiej czerwieni, jednak inkrustowanym czymœ, cowygl¹da³o jak ogromne, drogocenne kamienie pochodz¹ce z ca³ej znanejgalaktyki, i co okaza³o siê nimi rzeczywiœcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL