[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Przyjaciele! Nie będę powtarzać tego, co powiedziałam w manteionie.Zebraliśmy się na ostatniej ofierze maytere Róży.Wiem, że ona widzi, coście dla niej uczynili.Jej dusza się raduje.Teraz moja sybilla z pomocnicami wzniosą na ołtarzu święty stos.Dziś musi on być naprawdę ogromny…Zdumiała się, gdy przerwały jej okrzyki radości.– Musi być ogromny, tym bardziej że część drewna zamokła.Dziś całe niebo stanie się dla nas boską bramą, przez którą spłynie ogień słońca Paha.Podobne do kolorowych mrówek małe dziewczynki zaczęły przeciskać się wśród tłumu.Znosiły na ołtarz szczapy cedrowego drewna, a maytere Marmur łamała je na drobniejsze kawałki.– Patere Jedwab ma w zwyczaju przed złożeniem ofiary odczytywać fragment Pisma.Zróbmy tak samo.– Maytere Mięta wzięła księgę do ręki i otworzyła ją na przypadkowej stronie.– „Czymkolwiek jesteśmy, składamy się z ciała, tchnienia i siły głównej.Pogardzajmy ciałem, jakbyśmy stali się umarłymi – to tylko krew, kości, siatka nerwów i żył.Baczmy też, czym jest tchnienie – powietrzem, które bezustannie się zmienia, gdy wciągamy je do płuc i wydychamy.Niezmienna pozostaje tylko siła główna.Nie pozwólmy, by była zniewolona.Nie skarżmy się na los i nie cofajmy przed przyszłością”.– Maytere Mięta skończyła czytać.– Patere Jedwab często powtarza nam, że każdy ustęp Pisma ma co najmniej podwójny sens.Wypowiedziała te słowa, zanim zdała sobie sprawę, że w przeczytanym fragmencie dostrzega tylko jedno znaczenie.W myślach gorączkowo poszukiwała drugiego dna cytatu.– Pierwsze z nich wydaje mi się tak oczywiste, że nieswojo się czuję, objaśniając je wam.Mam jednak obowiązek tak uczynić, mimo iż z pewnością sami je dostrzegacie.Pewna część… Dwie części nawet, według autora Pisma, dwie części naszej drogiej maytere Róży odeszły.Nie wolno nam zapominać, iż utraciliśmy zaledwie dwa najbardziej podstawowe, przyziemne składniki jej natury, których ani my, ani sama sybilla nie mieliśmy powodu nadmiernie cenić.Jej najlepsza część, ukochana przez bogów i przez nas, którzyśmy znali maytere Różę, nigdy nie przestanie istnieć.Oto zalecenie dla tych, których odejście maytere Róży pogrążyło w żałobie, zwłaszcza dla mnie i mojej sybilli.Pomocy! Hieraksie, Kypris, Sphigx, pomóżcie mi!Niedawno dotykała miecza żandarma, który przyszedł aresztować Jedwabia.Czuła, że z rozkoszą sięgnęłaby po niego teraz.Obrzuciła spojrzeniem tłum, czując, jak w piersi znowu wzbiera jej nowe, potężne uczucie.– Widzę człowieka z mieczem.– Nie widziała żadnego, ale wiedziała, że są ich dziesiątki.– Szlachetnego człowieka.Wystąp, panie.Czy użyczysz mi swego oręża? Potrzebuję go tylko na krótką chwilę.Pewny siebie gbur, który uznał widocznie, że Mięta zwraca się do niego, zaczął się przepychać przez tłum.Podał jej krótki, obosieczny miecz z muszelkowatą gardą i rękojeścią z rogu jelenia.– Dziękuję.– Maytere wzniosła broń wysoko.Słońce zalśniło na ostrzu.– Dziś mamy hieraxdag, dobry dzień na ceremonie pożegnalne.Bogowie chyba okazali maytere Róży swój szacunek, zamykając jej oczy w tardag, żeby ostatnia ofiara została złożona w hieraxdag.A co z nami? Czy Pismo nie wspomina i o nas samych? Przecież dla nas też, tak jak dla maytere Róży, nastał dziś dzień ofiar ostatecznych.Pismo mówi zatem również o nas.Widzicie tę broń? – spytała.Przemawiała przez nią ta część jej istoty, z której istnienia dotąd nie zdawała sobie sprawy.Mała maytere Mięta przez lata uważała się za jedyną maytere Miętę, a teraz słuchała swoich słów z identycznym zdumieniem, co otaczający ją tłum wiernych.I tak jak oni nie miała pojęcia, co powie za chwilę.– Wielu z was ma miecze.Macie też noże, igłowce i małe ołowiane pałki, których nie widać, a którymi można silnie uderzyć.Jeden Hierax wie, jaką jeszcze broń ukrywacie.Ale czy jesteście gotowi zapłacić wysoką cenę?Podniosła miecz nad głowę.Wśród zwierząt ofiarnych znajdował się biały rumak, który – nie wiadomo, czy pod wpływem błysku stali, czy głosu maytere – nagle stanął dęba i zaczął wymachiwać przednimi nogami.Szarpnął się przy tym tak mocno, że uniósł swego właściciela w powietrze.– Ceną bowiem jest śmierć.Nie spokojny zgon za trzydzieści czy czterdzieści lat, lecz tu i teraz! Dzisiaj! Pismo mówi: „Nie ukorzę się przed wami! Nie jestem niewolnikiem! Nie jestem wołem, który da się pokornie zawieść do rzeźnika! Krzywdząc mnie, sprzeciwiacie się bogom.Czeka was śmierć, bo ja nie boję się ani śmierci, ani was!”.Tłum zagrzmiał wielkim głosem, od którego zatrzęsły się domy przy ulicy Słońca.– To właśnie mówi nam Pismo, przyjaciele, tu, w tym manteionie.Oto drugie znaczenie cytatu.– Maytere Mięta oddała miecz właścicielowi.– Dziękuję ci, panie.Piękna broń.Mężczyzna się ukłonił.– Należy do ciebie, maytere, kiedykolwiek będziesz jej potrzebować – odparł.– Wraz z mocną ręką, która ją dzierży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL