[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Noc spędził dobrze, ubrany był w nowy garnitur, kupiony na jego życzenie i za jego pieniądze, ponieważ zorientował się, że jego własne ubranie bardzo się zniszczyło w ciągu tych paru tygodni, jakie przebył w więzieniu.Garnitur kupiono gotowy, dozorca więzienny, biorąc miarę, zapewniał go z dumą, że z zakupu na pewno będzie zadowolony, ponieważ w Ameryce można dostać gotowe ubranie każdego rozmiaru.Arin musiał przyznać, że mówił prawdę: ubranie istotnie leżało tak, jak szyte na jego miarę.Sala sądowa była niewielka, stało w niej tylko kilka rzędów krzeseł dla publiczności, zupełnie pustych podczas pierwszej części rozprawy.Obrońca wytłumaczył Arinowi, że uzyskano to w nader przemyślny sposób: wyznaczoną przedtem w tej sali zupełnie nieciekawą rozprawę fałszerza banknotów przeniesiono do innej sali, tu zaś przesunięto rozprawę Arina.Mimo to jednak, wiedziony jakimś szóstym zmysłem sprawozdawca New York Herald Tribune, czując, że na tej sali dzieje się coś ciekawego, zupełnie nieoczekiwanie zjawił się na sali rozpraw jeszcze przed zakończeniem porannej części.Wprawdzie przewodniczący sądu na żądanie prokuratora natychmiast przeciwstawił się temu ogłaszając, że dalsza część procesu odbędzie się przy drzwiach zamkniętych, lecz sytuacji nie dało się już uratować.W myśl zasad kodeksu Stanów ogłaszanie wyroku musi się odbywać publicznie, było więc oczywiste, że reporter nie przegapi takiej okazji.Sąd mógł jedynie mieć nadzieję, że cały proces uda się zakończyć w jednym dniu i że opublikowanie wyroku ograniczy się do jednej gazety, której reporter, choćby ze względów konkurencyjnych, obecność przy ogłaszaniu wyroku zarezerwuje wyłącznie dla siebie i nie przyprowadzi kolegów z innych gazet.Arin przez chwilę czuł się zawiedziony, że jego proces będzie się toczył bez udziału publiczności, lecz szybko otrząsnął się z tego uczucia.Zorientował się bowiem, że za nim kryje się podświadome pragnienie, by wśród publiczności znalazła się Eja i mogła podziwiać jego bohaterski czyn.Wstyd mu się zrobiło, że chociaż na moment uległ tego rodzaju pokusie.Teraz zresztą sprawy toczyły się szybko, absorbując całą jego uwagę.Eskortujący go dwaj policjanci posadzili go na krótkiej ławce, a sami zajęli miejsca po obu stronach.Ławka zwrócona była frontem do podium, gdzie z przodu stał stolik i fotel dla sędziego, a głębiej na wyższym stopniu długi stół i krzesła dla przysięgłych.Z jednej strony podium, obok stołu przysięgłych, znajdował się stolik z magnetofonem, przy którym urzędował protokolant.Przed podium, po obu stronach ławki Arina, były miejsca dla oskarżyciela, którym był przedstawiciel prokuratury, i dla obrońcy.Obok oskarżyciela szereg krzeseł dla świadków, którzy wywołani zeznawali przy specjalnym stoliku ustawionym tuż przed sędzią.Świadków było sporo, wielu z nich odznaczało się tą charakterystyczną postawą, jaka cechuje wojskowego, nawet gdy jest w ubraniu cywilnym.Wejście sędziego i przysięgłych obecni powitali powstaniem.Gdy już usiedli - sędzia pod gwiaździstym sztandarem Stanów - oskarżyciel wstał i oświadczył, że jest gotów do wystąpienia w imieniu narodu.Na ustach Arina pojawił się drwiący uśmieszek.Biedny ten naród, w którego imieniu wyrządza się tyle krzywd, dzieje się tyle bezprawia! Gdyby istotnie był tu reprezentowany, nie wiadomo po czyjej opowiedziałby się stronie i jakby zadecydował w tym procesie, gdzie chodzi o życie lub śmierć nie pojedynczego człowieka, lecz wielu milionów ludzi, predestynowanych na ofiary wojny atomowej!Wstał obrońca Arina i skłonił się sądowi.- Wysoki sądzie, jestem gotów do podjęcia obrony! Sędzia skinął głową i celem odczytania aktu oskarżenia udzielił głosu prokuratorowi.Ten zaczął odczytywać obszerny akt, lecz zaraz po pierwszych słowach przerwał mu energiczny sprzeciw obrońcy.- Wysoki sądzie, składam stanowczy protest przeciwko określaniu oskarżonego jako przestępcy! Zadaniem tego procesu jest wykazanie, czy istotnie jest winien, natomiast opinia pana prokuratora uprzedza decyzję sądu i z góry nastawia ławę przysięgłych negatywnie do oskarżonego.- Sprzeciw obrony zostaje przyjęty - zgodził się sędzia.Oskarżyciel zmarszczył brwi, lecz nie zgłosił zastrzeżeń i czytał dalej akt oskarżenia, teraz już w prawidłowej formie.To drobne starcie obudziło na chwilę uwagę Arina, ale wnet znów go ogarnęło zobojętnienie trwające przez cały niemal czas procesu.Stale te same sprawy, które słyszał już tyle razy, aż mu to obrzydło.Jakże pragnął, był cały ten proces, przy którym nie mógł interweniować - chyba za pośrednictwem swego obrońcy - zakończył się jak najprędzej! Wszystko razem, cała ta prastara procedura zachowująca najrozmaitsze tradycje, przypominało mu sceny z którejś sztuki Szekspira.Rzecz prosta jego pragnienia nie miały najmniejszego wpływu na tok procesu, musiał więc ponownie wysłuchać przedstawienia wszystkich stwierdzonych faktów.Wypowiedzi rzeczoznawców technicznych chwilowo pobudziły jego uwagę.Zainteresowały go nieporadne próby sprecyzowania materiału, z którego zbudowano jego aparaty, a także fachowy opis użytych do tego celu metod analitycznych.Rozbawił go nawet fakt, że wykryto przy tym jakieś nieznane dotąd radioizotopy.„Ciekaw jestem, czy jakoś je nazwali?” - pytał siebie w duchu, oczekując odpowiedzi z ust sędziego.Widocznie jednak przedstawiciel sprawiedliwości nie bardzo interesował się fizyką atomową, ponieważ jego pytania ograniczyły się tylko do ustaleniu celowości i przydatności aparatów Arina.Rzeczoznawcy uczciwie przyznali, że wszelkie ich analizy w tym zakresie nie dały żadnych rezultatów.Postępowanie dowodowe zajęło całe przedpołudnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL