[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Spokojnie, wszystko cacy.— Nie — odrzek³ Akira.— Nie cacy.Facet przesta³ suszyæ zêby.— A ty kto jesteœ, do diab³a?Akira zignorowa³ go i zwróci³ siê do Dzikusa:— Mo¿e moglibyœmy wzi¹æ inny samochód?— A co z³ego w tym? — zapyta³ goryl.— Nie dasz rady zrozumieæ.— Dajcie spokój, ten samochód jest dobrze nafaszerowany.— Akurat teraz nie zale¿y nam na stereo ani na klimatyzacji — odrzek³ Akira.— Nie, chodzi mi o to, ¿e on jest naprawdê nadziany do pe³na.Dzikus czu³ siê nieswojo w strumieniu pojazdów i pieszych opuszczaj¹cychlotnisko, minê³a wiêc dobra chwila, zanim zrozumia³, co tamten powiedzia³.— Nadziany.? — powtórzy³ pytaj¹co.— Pod przednimi b³otnikami automatyczne strzelby na loftki, po bokach wyrzutniepetard, a z ty³u wytwornica dymu.Kuloodporny.Opancerzony zbiornik paliwa, alena wszelki wypadek, gdyby go trafi³ pocisk z moŸdzierza, w baga¿niku unosi siêstalowa p³yta, która nie pozwala na rozprzestrzenianie siê ognia.To w³aœniemówiê: nadziany jak cholera ca³ym tym terrorystycznym ¿elastwem.Szefowa wierzyw zabezpieczenia.Akira zmarszczy³ brwi i spojrza³ na Dzikusa.— Tylko ¿e on tak cholernie rzuca siê w oczy — powiedzia³ Dzikus.— Ale mo¿e nie tu, w po³udniowej Francji.Przez ten czas, kiedy tu gadamy,minê³o nas ju¿ piêæ równie wulgarnych samochodów — stwierdzi³ Akira.— Wiesz, chyba masz racjê — odpowiedzia³ Dzikus.— Wulgarny? — odezwa³ siê goryl.— Ten wóz nie jest wulgarny, jest jak ze snu.— Zale¿y, jakie kto ma sny — odpowiedzia³ Dzikus.Rachel poruszy³a siê nerwowo.— Nie podoba mi siê, ¿e tak tu stoimy.— Dobra — powiedzia³ Dzikus.— Bierzemy go.— Os³ania³ Rachel, która otworzy³atylne drzwi i szybko wsiad³a do samochodu.— Akira, usi¹dziesz przy niej.—Odwróci³ siê do krzepkiego goryla.— Ja prowadzê.— Ale.— Siadaj obok albo pójdziesz piechot¹.Facet przybra³ skrzywdzony wygl¹d.— Ale musisz obiecaæ, ¿e ty bierzesz ca³¹ odpowiedzialnoœæ.— To pewnik.— Co?— ¯e nie jesteœ odpowiedzialny.Wsiadaj.Podczas gdy Dzikus usadawia³ siê za kierownic¹, goryl pospiesznie zaj¹³ miejsceobok niego i zatrzasn¹³ drzwiczki.— Gdzie sterowanie i wskaŸniki?— To jest automat.— Chodzi mi o te petardy, dymy i strzelby.— Podnieœ klapkê na prawo od dŸwigni biegów.Pod klapk¹ Dzikus ujrza³ rz¹d wyraŸnie oznaczonych przycisków.Przekrêci³kluczyk i ostro ruszy³ naprzód.Nie kierowa³ siê na wschód, w stronê Nicei, lecz skrêci³ w nadmorsk¹ drogê N98, która wi³a siê wzd³u¿ Lazurowego Wybrze¿a przez Antibes i Cap d'Antibes,prowadz¹c do znajduj¹cego siê parê kilometrów dalej Cannes.Wœród wysple¿¹cych w s¹siedztwie tej przes³awnej miejscowoœci znajdowa³o siê równies³awne ksiêstewko Joyce Stone, którym w³ada³a w imieniu z³o¿onego chorob¹mê¿a.— Tak — odezwa³ siê krzepki goryl — trzymaj siê tej drogi, a¿.— By³em ju¿ kiedyœ w po³udniowej Francji.Pó³tora roku temu Dzikus towarzyszy³ pewnemu amerykañskiemu producentowifilmowemu na festiwalu w Cannes.W owym czasie terroryœci grozili atakiem nawszystkich „dostawców narzêdzi im-perialistyczno-rasistowskiego ucisku", Dzikuspochwali³ wiêc decyzjê swego pryncypa³a, który w tej napiêtej politycznieatmosferze zatrzyma³ siê nie w samym Cannes, lecz w jednej z pobliskich wiosek,dziêki czemu przynajmniej podczas snu znajdowa³ siê w bezpiecznym oddaleniu odmiejsca spodziewanych zamachów.Przygotowuj¹c siê do podjêcia tego zlecenia,Dzikus przyjecha³ parê dni wczeœniej i starannie spenetrowa³ Cannes i okolice,obserwuj¹c ruch na g³Ã³wnych i drugorzêdnych drogach, na wypadek gdyby musia³st¹d szybko wywieŸæ swego pryncypa³a.— Tak, by³em ju¿ kiedyœ w po³udniowej Francji — powtórzy³.— Na pewno trafiê dotwojej szefowej.Im bardziej oddala³ siê od nicejskiego lotniska, tym ruch drogowy stawa³ siês³abszy, wiêkszoœæ samochodów skrêca³a bowiem na le¿¹c¹ nieco dalej na pomocautostradê.Bieg³a ona równolegle do drogi, któr¹ jechali, i doprowadzi³aby ichdo Cannes wczeœniej, ale Dzikus nie mia³ zamiaru wje¿d¿aæ do miasta.Poinstruowa³ Joyce Stone, aby przygotowa³a motorówkê, która powinna czekaæ nanich przy pla¿y, jakieœ pó³ kilometra przed wjazdem do Cannes.Motorówka mia³aich przewieŸæ na jacht, który dostarczy³by ich na wyspê Joyce Stone — w tensposób Rachel zosta³aby sprawnie i dyskretnie przekazana siostrze.— Przykro mito mówiæ — odezwa³ siê Akira — ale wydaje mi siê, ¿e mamy towarzystwo.Dzikus zerkn¹³ w lusterko wsteczne.— Ta furgonetka?— Jedzie za nami od chwili, gdy wyruszyliœmy z lotniska.— Mo¿e do któregoœ z uzdrowisk przy tej drodze.— Ale ona wymija inne samochody, aby tylko trzymaæ siê za nami.Gdyby gdzieœsiê spieszy³a, wyminê³aby i nas.— SprawdŸmy to.Dzikus zwolni³ i furgonetka równie¿ przyhamowa³a.Kiedy wyprzedzi³ ich szybkiporsche, Dzikus doda³ gazu.Furgonetka natychmiast równie¿ zwiêkszy³aprêdkoœæ.Dzikus spojrza³ na siedz¹cego obok goryla.— To by³oby pewnie zbyt piêkne, gdybyœ mia³ przy sobie jakieœ pistolety?— Nie przypuszcza³em, ¿eby by³y potrzebne.— Je¿eli to prze¿yjemy, st³ukê ciê tak, ¿e d³ugo popamiêtasz.Na twarzy Rachelpojawi³o siê przera¿enie.— Jak oni nas znaleŸli?— Twój m¹¿ domyœli³ siê pewnie, ¿e wszystko to zorganizowa³a Joyce.— Ale przecie¿ on przypuszcza, ¿e jedziemy przez Jugos³awiê.— Racja.Wiêkszoœæ jego ludzi w³aœnie tam nas szuka — powiedzia³ Dzikus dodaj¹cgazu — ale widocznie jakaœ grupa czeka³a tak¿e tu, we Francji, na wypadekgdybyœmy zdo³ali dotrzeæ a¿ tak daleko.Lotnisko by³o pod obserwacj¹.— Nie zauwa¿y³em ¿adnych szpicli — powiedzia³ Akira.— Bo obserwowano pewnie nie wewn¹trz, ale na zewn¹trz portu lotniczego, a kiedyten dureñ zacz¹³ demonstrowaæ rollsa.— No, no, uwa¿aj, kogo nazywasz durniem — obruszy³ siê goryl.—.mechanizm pu³apki zacz¹³ dzia³aæ.Na pewno nie s¹ sami.Gdzieœ w przedziemusi byæ inny samochód, który kontaktuje siê z nimi przez radio.A je¿eli ty —Dzikus popatrzy³ groŸnie na goryla — nie stulisz pyska, poproszê Akirê, ¿ebyciê udusi³.Dzikus wymin¹³ powoln¹ ciê¿arówkê pe³n¹ kurcz¹t.Furgonetka powtórzy³a tenmanewr.Patrz¹c w lewo, w dó³ zbocza, Dzikus widzia³ Antibes, rozci¹gaj¹ce siê wzd³u¿morskiego brzegu.Miasteczko o w¹skich, starych uliczkach tonê³o w rozleg³ychogrodach, spoœród których wystrzela³a wspania³a romañska katedra.Po prawejstronie, na stokach wzgórz, rozlokowane by³y malownicze wille.Dzikus dojecha³ do zakrêtu i w jego po³owie wdusi³ peda³ gazu.Przek³adniaopieszale zaczê³a zmieniaæ bieg, a¿ wreszcie zaskoczy³a.— Automat — mrukn¹³ Dzikus.— A¿ trudno uwierzyæ.— Znów spojrza³ na goryla.—Czy¿byœ nie wiedzia³, ¿e w razie ucieczki standard jest znacznie lepszy?— Tak, ale automat jest wygodniejszy w ruchu miejskim, a jazda przez temiasteczka to jak bieg przez p³otki.W standardowym wozie mo¿na dostaæ sza³u zci¹g³ym zmienianiem biegów.Dzikus zakl¹³ i wzi¹³ kolejny zakrêt.Teraz na opadaj¹cym stoku widaæ by³ost³oczone hotele, niemal ca³kowicie przes³aniaj¹ce widok na morze.Œcigaj¹ca ich furgonetka by³a coraz bli¿ej.— Mo¿e byæ jeszcze inne wyjaœnienie — odezwa³ siê Akira.s — Tego, ¿e naswymacali? — Dzikus stara³ siê jak najszybciej wyprowadziæ rollsa z zakrêtu.— To móg³ byæ twój telefon przed wyjazdem z Korfu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL