[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego robi¹cawra¿enie postura kontrastowa³a z raczej przeciêtn¹ powierzchownoœci¹ porucznikaSoldano.Jack wymieni³ uœcisk d³oni z sier¿antem.Jego si³a równie¿ zrobi³a na nimwra¿enie.Tymczasem dr¿¹ca i spocona d³oñ Jacka nie mog³a wywo³aæ pozytywnychskojarzeñ.- Poprosi³em na rozmowê sier¿anta Wilsona, poniewa¿ kieruje nasz¹ specjaln¹grup¹ do zwalczania gangów m³odzie¿owych - wyjaœni³ Lou, gdy usiad³ znowu zaswoim biurkiem.No to wspaniale, pomyœla³ Jack, obawiaj¹c siê, ¿e w rozmowie pojawi siênazwisko Warrena.Próbowa³ siê uœmiechn¹æ, ale zawaha³ siê i uœmiech wypad³doœæ niewyraŸnie.Ba³ siê, ¿e jego napiêcie widoczne jest jak na d³oni.Mia³przygnêbiaj¹ce wra¿enie, ¿e obaj policjanci doœwiadczeni w œciganiu osób³ami¹cych prawo dostrzegli w nim przestêpcê, kiedy tylko przekroczyli prógpokoju.- Rozumiem, ¿e dzisiejszy wieczór nie by³ przyjemny -zacz¹³ Lou.- Bez w¹tpienia - przytakn¹³ Jack.Przyjrza³ siê porucznikowi.Wygl¹da³inaczej, ni¿ oczekiwa³.Gdy Laurie wspomnia³a, ¿e ³¹czy³o ich kiedyœ coœ wiêcejni¿ przyjaŸñ, podejrzewa³ Lou o bardziej rzucaj¹c¹ siê w oczy, wysportowan¹sylwetkê.Tymczasem mia³ przed sob¹ w³asn¹, nieco pomniejszon¹ replikê, bior¹cpod uwagê krêp¹, muskularn¹ budowê i krótko ostrzy¿one w³osy.- Czy mogê zadaæpanu pytanie?- Ale¿ oczywiœcie - odpowiedzia³ Lou, rozk³adaj¹c rêce w geœcie zaproszenia.-To nie jest przes³uchanie, lecz jedynie rozmowa.- Dlaczego kaza³ pan swemu podw³adnemu mnie œledziæ? Proszê mnie Ÿle niezrozumieæ, nie narzekam.Przecie¿ uratowa³ mi ¿ycie.- Za to powinien pan podziêkowaæ doktor Laurie Montgomery.Niepokoi³a siê opana i kaza³a mi obiecaæ, ¿e coœ zrobiê.Przywieszenie panu "ogona" by³o jedyn¹rzecz¹, któr¹ mog³em zrobiæ.- Szczerze to doceniam - odpowiedzia³ Jack, a w duchu zastanawia³ siê, jakpowinien podziêkowaæ Laurie.- Tak, jest jednak wiele spraw, które, jak s¹dzê, powinniœmy sobie terazwyjaœniæ - stwierdzi³ Lou.Opar³ siê ³okciami o biurko.- Mo¿e najpierwprzedstawi nam pan w³asn¹ wersjê wydarzeñ.- Tak naprawdê to jeszcze nie wiem.- Jasne, doskonale rozumiem.Ale, panie doktorze, proszê pamiêtaæ, ¿e to tylkorozmowa.- Nie jestem pewien, czy w stanie takiego poruszenia nadajê siê do rozmów.- Mo¿e w takim razie najpierw ja powiem panu, co wiem- zaproponowa³ Lou.W kilku zdaniach streœci³ informacje uzyskane od Laurie.Powiedzia³, ¿e wie, i¿Jack co najmniej raz zosta³ napadniêty i pobity oraz ¿e zamachu na jego ¿yciedokona³ cz³onek m³odzie¿owego gangu z po³udniowego East Side.Wspomnia³ tak¿e oznanej mu niechêci Jacka do AmeriCare i jego podejrzeniach dotycz¹cych choróbzakaŸnych w Manhattan General.Wiedzia³ i o tym, ¿e Jack w czasie swych wizyt wszpitalu kilka osób zdenerwowa³.Skoñczy³ przypomnieniem, ¿e sugestia omo¿liwym zwi¹zku miêdzy œmierci¹ Beth a Reginaldem po wstêpnych badaniachzosta³a potwierdzona.Jack g³oœno prze³kn¹³ œlinê.- No, no.Zaczynam podejrzewaæ, ¿e wie pan wiêcej ode mnie.- Jestem pewny, ¿e to akurat nie jest prawd¹.- Na twarzy Lou pojawi³ siêwymuszonych uœmiech.- Byæ mo¿e jednak podane przeze mnie informacjepodpowiedz¹ panu, czego jeszcze nie wiemy, a co wiedzieæ powinniœmy, abypowstrzymaæ falê przemocy gro¿¹c¹ panu i innym.Niedaleko Manhattan Generaldosz³o dzisiaj do innej strzelaniny i zabójstwa cz³onka gangu m³odzie¿owego.Czy wie pan coœ na ten temat?Jack znowu prze³kn¹³ œlinê.Nie wiedzia³, co odpowiedzieæ.Ko³ata³o mu w g³owienapomnienie Warrena, ale tak¿e œwiadomoœæ dwukrotnej ucieczki z miejsca zbrodnii udzia³u w jednym morderstwie.Co by nie powiedzieæ, by³ przestêpc¹.- Wola³bym teraz o tym nie mówiæ - przyzna³.- Ooo? A to dlaczego, jeœli mo¿na zapytaæ?Jack zacz¹³ gor¹czkowo poszukiwaæ usprawiedliwienia, wreszcie z ciê¿kim sercemsk³ama³.- Staram siê w ten sposób uchroniæ pewne osoby przed gro¿¹cym imniebezpieczeñstwem.- Ale¿ po to siê tu spotkaliœmy.Aby chroniæ ludzi przed niebezpieczeñstwem.- Rozumiem, mamy jednak do czynienia raczej z wyj¹tkow¹ sytuacj¹.Dzieje siêsporo rzeczy i zapewne sporo siê jeszcze wydarzy.Obawiam siê, ¿e mo¿emyznaleŸæ siê na krawêdzi prawdziwej epidemii.- Czego? - zapyta³ Lou.- Grypy.Takiej odmiany grypy, która zabija.- Czy wiele by³o ju¿ takich przypadków?- Jak dot¹d jeszcze nie tak wiele.Niemniej jednak mam uzasadnione obawy.- Epidemie mnie przera¿aj¹, to prawda, ale znajduj¹ siê poza moimikompetencjami - powiedzia³ Lou.- Co innego zamachy.Jak pan s¹dzi, kiedybêdziemy mogli porozmawiaæ o tych morderstwach, o których wspomnia³em, skoronie jest pan gotowy w tej chwili?- Proszê daæ mi dzieñ.GroŸba epidemii jest realna.Niech mi pan zaufa.- Hmmm.- zamyœli³ siê Lou.Spojrza³ na Wilsona.- W ci¹gu dnia mo¿e siê wiele wydarzyæ - zauwa¿y³ sier¿ant.- Tego siê w³aœnie bojê - przytakn¹³ Lou.Spojrza³ na Jacka.- Niepokoi nas to,¿e zamordowani nale¿eli do dwóch ró¿nych gangów.Nie chcemy tu ¿adnej wojnygangów.W jej wyniku zginie wielu niewinnych ludzi.- Potrzebujê dwudziestu czterech godzin - powtórzy³ Jack.- Do jutra, mamnadziejê, zdo³am udowodniæ to, co próbujê udowodniæ.Jeœli mi siê nie uda, toprzyznam, ¿e siê pomyli³em, i powiem wszystko, co wiem.Uprzedzam, ¿e wbrewpozorom nie ma tego wiele.- Niech pan pos³ucha, doktorze.Ju¿ teraz móg³bym pana aresztowaæ i oskar¿yæ outrudnianie œledztwa.Œwiadomie uniemo¿liwia pan prowadzenie dochodzenia wkilku sprawach o morderstwo.Mam zreszt¹ wra¿enie, ¿e doskonale orientuje siêpan w tym, co robi, prawda?- S¹dzê, ¿e tak.- Móg³bym wiêc pana oskar¿yæ, ale nie zamierzam tego zrobiæ.Zamiast tegosk³onny jestem zaufaæ panu.Z szacunku dla doktor Montgomery, która uwa¿a panaza przyzwoitego faceta, uzbrojê siê w cierpliwoœæ i odstawiê moje sprawy nabok.Ale najpóŸniej jutro wieczorem otrzymam od pana wiadomoœæ.Rozumiemy siê?- Doskonale rozumiem - przytakn¹³ Jack.Popatrzy³ na porucznika, potem nasier¿anta i znowu na porucznika.- Czy to wszystko?- Na razie.Jack wsta³ i skierowa³ siê do drzwi.Zanim doszed³, odezwa³ siê jeszczesier¿ant Wilson.- Mam nadziejê, ¿e zdaje pan sobie sprawê, jak niebezpieczne bywaj¹ uk³ady zgangami.Uwa¿aj¹, ¿e niewiele maj¹ do stracenia, wiêc konsekwentnie nie czuj¹respektu dla ¿ycia ani swojego, ani cudzego.- Bêdê o tym pamiêta³.Jack pospiesznie opuœci³ budynek.Gdy wyszed³ w noc, poczu³ olbrzymi¹ ulgê,jakby odroczono mu wykonanie wyroku.Czekaj¹c na taksówkê, rozmyœla³, co powinien zrobiæ.Ba³ siê wracaæ do domu.Wtej chwili nie chcia³ spotkaæ ani Black Kings, ani Warrena.Pomyœla³ o wizycieu Teresy, obawia³ siê jednak, ¿e narazi j¹ na jeszcze wiêkszeniebezpieczeñstwo.Wybra³ jakiœ tani hotel.W ten sposób i on, i jego przyjaciele bêd¹ bezpieczni.Rozdzia³ 31Œroda, godzina 6.15, 27 marca 1996 rokuPierwszym objawem, który Jack zauwa¿y³, by³a nag³a wysypka na przedramionach.Szybko rozprzestrzeni³a siê na klatkê piersiow¹ i brzuch.Wskazuj¹cym palcemnacisn¹³ miejsce na skórze, gdzie pojawi³a siê jedna z krostek.Chcia³sprawdziæ, czy pod wp³ywem ucisku skóra miejscowo zblednie.Nie tylko niezblad³a, ale wrêcz przeciwnie, uciœniête miejsce pociemnia³o.Niemal równoczeœnie z pojawieniem siê wysypki skóra zaczê³a swêdziæ.Pocz¹tkowopróbowa³ zignorowaæ nieprzyjemne uczucie, ale swêdzenie stawa³o siê nie dozniesienia i musia³ siê podrapaæ.Podra¿niona skóra zaczê³a krwawiæ.Ka¿da zzadrapanych krost zamienia³a siê w otwart¹ ranê.Wraz z krwawi¹cymi ranami pojawi³a siê gor¹czka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL