[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy wrócił, była pora lunchu.Popijając kawę, stary kolejarz zaczął zabawiać gości historiami z Dzikiego Zachodu, z braćmi Jamesami, Billym Kidem i innymi desperado w rolach głównych.Wszyscy słuchali go z szeroko otwartymi oczami, nie tylko dzieci, lecz również dorośli.Opowiedział im także o legendarnym tragarzu z wagonu pulmanowskiego, nazwiskiem John Blair, który pod koniec XIX stulecia w Minnesocie uratował pasażerów z pożaru w pociągu, niemalże w pojedynkę.- Ci ludzie byli naprawdę w rozpaczliwym położeniu - mówił Higgins - bo nie ma chyba nic gorszego niż pożar.Jeżelibym miał wybierać między ogniem a śniegiem - wskazał za okno - zdecydowanie wolę śnieg.Może to tak nie wygląda, ale wydaje mi się, że mamy szczęście.Roxanne uśmiechnęła się, słysząc jego wywody, i dolała mu kawy.Agnes Joe od dłuższego już czasu wyglądała pilnie przez okno.Na pytanie Roxanne, czego tak wypatruje, pokazała palcem na wirujący śnieg.Szefowa obsługi zmrużyła oczy.- W końcu mamy Wigilię, prawda? - rzekła Agnes Joe.- Co racja, to racja.Ty to masz pomysły, kochaniutka.Eleanor, która właśnie weszła do wagonu, przyłączyła się do obu kobiet.Podążając za ich spojrzeniem, dojrzała na zewnątrz dwóch grubo ubranych mężczyzn, niosących jakiś owinięty brezentem pakunek.- Co się dzieje? - zapytała.- Zobaczysz - odparła Roxanne.Po chwili mężczyźni znaleźli się w środku.Jednym z nich był Barry, konduktor z sypialnego.Gdy rozwinęli brezent, gleanor ujrzała krępą sosenkę, wyciętą w lesie na zboczu.Choć otrząsnęli ją ze śniegu, sporo wciąż przylegało do gałęzi i cienkiego pnia.Drugi mężczyzna zdjął kaptur i Eleanor omal nie krzyknęła.Przed nią stał Tom.- Wigilia bez choinki to nie Wigilia - wyjaśnił.- Właściwie to był pomysł Agnes Joe.Ustawili drzewko w wagonie, w skleconym pospiesznie stojaku, a potem dzieci ustroiły je, czym dusza zapragnie.Po godzinie choinka wyglądała zaiste pięknie, a w każdym razie bardzo interesująco.Wisiało na niej wszystko, od sztucznej biżuterii, poprzez przyczepione plastrem karty z gumy do żucia ze sportowcami, plastikowe figurki postaci ze znanych seriali, aż po długi łańcuch ze świecidełek, który pewna kobieta wiozła do rodziny na święta.Dzieci zrobiły też z kartonu i pomalowały na srebrno gwiazdę, i umieściły na czubku choinki, co nie było trudne, jako że miała niewiele ponad metr wysokości.Cała dekoracja, włącznie z plastikowymi robotami i portretami baseballistów i koszykarzy, wydała się ludziom uwięzionym w Chiefie oszałamiająco piękna.Tom siedział z filiżanką gorącej kawy w ręce i patrzył, jak skromne drzewko nabiera bajecznego gwiazdkowego czaru.- Prześliczna, prawda?Podniósł głowę.Eleanor stała obok i też przyglądała się choince.Obrócił nerwowo filiżankę w dłoniach.- Pomoże ludziom oderwać się trochę od zmartwień - powiedział.- No i śmiech dzieci też jest miły.- Mogę tu usiąść? - zapytała.Wskazał na wolne krzesło.- Myślałam, że już poszedłeś - powiedziała.- No, wiesz, plany czasami się zmieniają, w przeciwieństwie do niektórych ludzi.- Jak to? Dlaczego się zmieniły?- Postanowiłem jednak nie iść.Zostaję w pociągu, ze wszystkimi.- Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś.Nigdy bym nie sądziła, że coś, co powiem, może.- Nagle umilkła.- Trafić do mojego tępego łba? - dokończył za nią ze słabym uśmiechem.- Słuchaj, Ellie, po prostu uznałem, że lepiej będzie zostać i pomagać tutaj.Zanim dotrę do tego ośrodka, jeśli w ogóle, burza pewnie się skończy i przybędzie kawaleria.- Namyślał się przez chwilę.- A jeśli nie przybędzie.tym bardziej powinienem być ze wszystkimi.- Ich spojrzenia na moment się spotkały, po czym Tom nagle wstał.- Dokąd idziesz? - zapytała.- Mam coś do załatwienia.Już od dawna.Kilka minut później wszedł do przedziału Lelii i poinformował ją, że jego odpowiedź w kwestii małżeństwa brzmi „nie”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL