[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miejsce to wymaga³o pozostawania w ci¹g³ym stanie gotowoœci, a ka¿da kêpaspalonych drzew, obok której przechodzili, powodowa³a, ¿e zatrzymywali siê;poczernia³e, bezlistne pnie i spad³e ga³êzie nios³y ze sob¹ niepokoj¹ceprzypomnienie mieszkañców bagien.Niejeden raz g¹bczasty grunt zmienia³ siênagle pod ich stopami w g³êbok¹ jamê wype³nion¹ b³otem i tylko szybka reakcjabêd¹cego w pobli¿u towarzysza zapobiega³a poznaniu na w³asnej skórze, jakg³êboka w istocie by³a ka¿da z tych dziur.Na wrzosowiskach wia³ nieustannywiatr, podsycany kontrastuj¹cymi obszarami gor¹cej ziemi i ch³odnych bagien,nios¹cy smród gorszy od dymu i sadzy z ognisk, powoduj¹cy wymioty.By³ tos³odki zapach, niepokoj¹co znajomy dla Drizzta Do'Urdena - smród trolli.To by³a ich dziedzina, zaœ wszystkie pog³oski o Evermoors, które towarzyszes³yszeli i œmiali siê z nich w wygodnej Fuzzy Quarterstaff, nie przygotowa³yich do rzeczywistoœci, w której nagle siê znaleŸli.Bruenor okreœli³, ¿e jegogrupa powinna przebyæ wrzosowiska w ci¹gu piêciu dni, jeœli bêd¹ szybkomaszerowaæ.Pierwszego dnia pokonali konieczny dystans, lecz krasnolud nieprzewidzia³ nieustannego cofania siê, w celu unikniêcia bagien.Podczas, gdy wrzeczywistoœci przeszli tego dnia wiêcej ni¿ dwadzieœcia mil, od miejsca, zktórego wyruszyli, oddalili siê o nie wiêcej ni¿ dziesiêæ.Jednak nie napotkalitrolli, ani ¿adnego innego gatunku potworów i rozbili obóz na noc w pozorachcichego optymizmu.- Bêdziesz trzyma³ stra¿? - zapyta³ Bruenor Drizzta, œwiadom tego, ¿e jedyniedrow ma na tyle wyczulone zmys³y, aby zapewniæ im prze¿ycie tej nocy.Drizzt skin¹³ g³ow¹.- Przez ca³¹ noc - odpar³, a Bruenor nie sprzecza³ siê.Krasnolud wiedzia³, ¿enikt z nich nie zaœnie tej nocy, bez wzglêdu na to, czy ze stra¿¹, czy bez.Zupe³na ciemnoœæ sp³ynê³a na nich nagle.Bruenor, Regis i Wulfgar nie widzieliw³asnych r¹k trzymanych o kilka cali od twarzy.Wraz z czerni¹ nadesz³y dŸwiêkiprzebudzonych z nocy koszmarów.Mlaszcz¹ce kroki zbli¿a³y siê do nich zewszystkich stron.Dym miesza³ siê z nocn¹ mg³¹ i wi³ siê wœród pni bezlistnychdrzew, Wiatr nie przybra³ na sile, lecz przybra³ na sile smród, a wiatr niós³teraz jêki umêczonych duchów wstrêtnych mieszkañców wrzosowisk.- Pozbierajcie swoje rzeczy - szepn¹³ Drizzt do swych przyjació³.- Zobaczy³eœ coœ? - zapyta³ cicho Bruenor.- Bezpoœrednio nic - nadesz³a odpowiedŸ.- Lecz czujê ich wokó³, tak jak was.Nie mo¿emy im pozwoliæ, aby zaskoczyli nas siedz¹cych.Musimy iœæ poœród nich,aby nas nie ogarnêli.- Bol¹ mnie nogi - poskar¿y³ siê Regis.- Mam obrzmia³e stopy.Nie wiem nawetjak na³o¿ê ponownie buty!- Pomó¿ mu, ch³opcze - rzek³ Bruenor do Wulfgara.- Elf ma racjê.Bêdziemy ciênieœæ, jeœli zajdzie taka trzeba, Pasibrzuchu, lecz nie zatrzymamy siê!Drizzt obj¹³ prowadzenie, ci¹gn¹c czasami za rêkê id¹cego za nim Bruenora,Wulfgar zamyka³ kolumnê, aby towarzysze nie zboczyli ze szlaku, który drow imwyznaczy³.Wszyscy czuli poruszaj¹ce siê wokó³ ciemne kszta³ty, czuli smródwstrêtnych trolli.Widz¹c wyraŸnie gromadz¹cy siê wokó³ t³um, jedyny Drizztwiedzia³ jak niebezpieczne by³o ich po³o¿enie i ci¹gn¹³ towarzyszy naprzód takszybko, jak to tylko by³o mo¿liwe.Dopisa³o im szczêœcie, gdy¿ wzeszed³ksiê¿yc, zmieniaj¹c mg³ê w widmowy, srebrny koc i ukazuj¹c przyjacio³om gro¿¹ceim niebezpieczeñstwo.Teraz, widz¹c ruch z ka¿dej strony, przyjaciele rzucilisiê do ucieczki.Wychudzone, czaj¹ce siê postacie, widnia³y obok nich we mgle, szponiaste palcewyci¹ga³y siê do nich, aby przeszkodziæ w biegu.Wulfgar podbieg³ do Drizzta,odrzucaj¹c trolle na boki wielkimi zamachami Aegis-fanga, podczas gdy drowskupia³ siê na utrzymywaniu w³aœciwego kierunku.Biegli cztery godziny, atrolle bez ustanku nastêpowa³y na nich.Przyjaciele uciekali poza granicewyczerpania, bólu i drêtwoty nóg wiedz¹c, ¿e jeœli zawahaj¹ siê choæby nasekundê, czeka ich straszliwa œmieræ.Nawet Regis, zbyt gruby i miêkki, znogami zbyt krótkimi do drogi, dotrzymywa³ reszcie kroku i ponagla³ bêd¹cychprzed nim do zwiêkszenia szybkoœci.Drizzt zdawa³ sobie sprawê z daremnoœcitego postêpowania.M³ot Wulfgara nieustannie zwalnia³, a oni z ka¿d¹ up³ywaj¹c¹minut¹ potykali siê coraz czêœciej.Przed nimi by³o jeszcze wiele godzin nocy,ale nawet œwit nie gwarantowa³ koñca poœcigu.Ile mil musz¹ jeszcze przebiec?Kiedy wróc¹ na szlak poza bezdennymi bagnami i setkami trolli?Drizzt zmieni³ strategiê.Nie szuka³ ju¿ tylko ucieczki, pocz¹³ te¿ szukaæmiejsca nadaj¹cego siê do obrony.Wypatrzy³ ma³y pagórek, wysokoœci mo¿edziesiêciu stóp, urwisty i stromy z trzech stron.Ros³o tam samotne, m³odedrzewko.Wskaza³ to miejsce Wulfgarowi, który natychmiast zrozumia³ plan izmieni³ kierunek w stronê pagórka.Przed nim wyros³y dwa trolle, aby zablokowaæim drogê, lecz Wulfgar, warcz¹c z wœciek³oœci, ruszy³ na ich spotkanie.Aegis-fang uderza³ raz po raz z furi¹.Pozosta³ym trzem towarzyszom uda³o siêprzeœlizgn¹æ siê za barbarzyñc¹ i wdrapaæ na pagórek.Wulfgar odwróci³ siê ipobieg³, aby do nich do³¹czyæ, uparte trolle nadal go œciga³y, teraz do³¹czy³ado nich d³uga linia osobników z ich wstrêtnego gatunku.Zaskakuj¹co zwinny,mimo swego brzucha, Regis wspi¹³ siê po drzewie na szczyt pagórka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL