[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moja matka jest wdow¹,sam pan rozumie, i wypo¿yczanie samochodu, który zosta³ po ojcu, to jej jedynamo¿liwoœæ zarobienia paru groszy.— W porz¹dku.— Zastanawiaj¹c siê, czy nie by³em zbyt surowy w oceniecharakteru Maria, Umówi³em siê z nim nazajutrz rano przed hotelem.Wróci³em dostolika i zda³em Carole ¿yw¹ relacjê z postêpów sprawy.By³a na tylezadowolona, ¿e zgodzi³a siê przejœæ ze mn¹ na „ty", wszelkie jednak mojenadzieje na dalszy rozwój naszych stosunków rozwia³a orzekaj¹c, ¿e mamy iœæspaæ wczeœnie i oddzielnie, abyœmy rano wstali wypoczêci.Mój pokój by³ zimny i spa³em Ÿle, nêkany z³owrogimi snami o ciemnej pieczarze idziwnej przypominaj¹cej ko³o machinie.Rano czekaliœmy przed hotelem z dziesiêæ minut, zanim zjawi³ siê Mariozab³oconym fiatem.By³em po raz pierwszy we W³oszech i przekonany, ¿e wewszystkich krajach œródziemnomorskich jest ciep³o nawet w zimie, wzi¹³em zesob¹ tylko lekki prochowiec.Dygota³em wiêc na rzeœkim wietrze, podczas gdyzaró¿owiona Carole wygl¹da³a stosownie w swoim kostiumie tweedowym i futrze.Kiedy j¹ Mario zobaczy³, bia³ka jego oczu zamigota³y jak cyferki w okienkukasy rejestracyjnej.— Trzy tysi¹ce — szepn¹³ do mnie, kiedy wsiada³a do samochodu.— To tutajnajwy¿sza stawka.Wepchn¹³em go na siedzenie kierowcy i przysun¹³em usta do jego ucha:— Zamknij siê, ³ajzo.My, Amerykanie, nie handlujemy naszymi kobietami, a pozatym ona nie nale¿y do mnie.Mario raz jeszcze spojrza³ na Carole, a potem popatrzy³ na mnie ze zdziwieniemi pogard¹.— Pan jest wielkim g³upcem, signor.Taka kobieta jak ta a¿ wo³a o mi³oœæ.— To ty bêdziesz zaraz wo³a³ o ratunek, jak siê natychmiast nie zamkniesz i nieruszysz.— Zatrzasn¹³em drzwi po jego stronie, ale opuœci³ okno i wyci¹gn¹³rêkê.— Dwieœcie kilometrów po dwadzieœcia piêæ centów za kilometr to razempiêædziesi¹t dolarów.P³atne z góry.By³em w przymusowej sytuacji, wiêc chocia¿ gotowa³em siê" z wœciek³oœci, da³emmu pieni¹dze i usiad³em obok Carole.Kiedy samochód ruszy³ z g³oœnym zgrzytembiegów, otuli³a siê futrem i spojrza³a na mnie ch³odno.— Jesteœ bardzo szczodry z moich pieniêdzy — powiedzia³a.— Za piêædziesi¹tdolarów mo¿na by kupiæ ca³ego tego grata.— Ciekawe.— Skuli³em siê w przeciwleg³ym k¹cie, zdrêtwia³y z zimna, izaduma³em nad niesprawiedliwoœci¹ losu.Mario by³ typem rodem z filmukryminalnego, ale mia³em niejasne uczucie, ¿e siê nie myli co do Carole.Byæmo¿e w³aœnie zgodnie z duchem tych filmów siedzia³a, zimna na zewn¹trz, alerozpalona w œrodku — ludzkie przeciwieñstwo Alaski* — i czeka³a tylko, kiedysiê na ni¹ rzucê z ³y¿k¹, ¿eby j¹ po¿reæ.Byæ mo¿e wbrew pozorom nale¿a³aw³aœnie do dziewczyn, które lubi¹, ¿eby nad nimi panowaæ i je gwa³ciæ.Pozwoli³em sobie na przeci¹g³e spojrzenie w stronê jej smuk³ych toczonych nógczekaj¹c na reakcjê.— Podziwiaj piêkne widoki, ch³opcze — warknê³a.— W³aœnie to robiê — odpar³em s³abo.Ramiona Maria drgnê³y nieznacznie, po czympozna³em, ¿e chichocze.Zacz¹³em wygl¹daæ przez okno, ale nie mia³em wielkiejpociechy z widoków, poniewa¿ przejechaliœmy tylko dwie przecznice, skrêciliœmyza róg i zatrzymaliœmy siê w mrocznym obskurnym gara¿u.— Ma³a przerwa, zaraz wracam — rzuci³ Mario.Wyskoczy³ z samochodu, znikn¹³pod nim i po chwili us³yszeliœmy spod pod³ogi jêkliwy œwist, przypominaj¹cyborowanie w zêbie.Znosi³em to do czasu, po czym wysiad³em i zajrza³em podsamochód.Mario od³¹czy³ linkê prêdkoœciomierza i zacz¹³ odkrêcaæ licznikwiertark¹ elektryczn¹.— Mario! — wrzasn¹³em — co ty najlepszego wyprawiasz?— Pokrywam moje koszty, signor.— Co to znów ma znaczyæ?— Przysi¹g³em matce na honor, ¿e dzisiaj zrobimy tylko dwadzieœcia kilometrów,ale zauwa¿y³em, ¿e sprawdzi³a stan licznika.— Mario mówi³ teraz tonemcz³owieka pokrzywdzonego.— Ta stara ropucha nie wierzy nawet w³asnemu synowi!Jak siê to panu po-* Alaska — rodzaj deseru, lody oblewane gor¹c¹ czekolad¹.doba? Za ka¿dym razem, kiedy biorê od niej samochód, muszê cofaæ licznik, bobymnie oskuba³a dokumentnie.Wyda³em zduszony okrzyk furii, z³apa³em Maria za kostki i wyci¹gn¹³em spodsamochodu.— To jest twoja ostatnia szansa — powiedzia³em dr¿¹cym g³osem.— Albo naszaraz zawieziesz do Paesino-jak-mu-tam, albo nasza umowa jest niewa¿na.— Okay, nie ma siê co denerwowaæ.— Mario, sp³oszony, rozejrza³ siê niepewniepo gara¿u.— A przy okazji, jak ju¿ jesteœmy u mnie, to mo¿e pan przypadkiempotrzebuje trawkê? Marihuana, haszysz, kokaina czysta, kokaina z morfin¹.Niechpan tylko powie co i wszystko jest do dyspozycji.— A masz mo¿e telefon? Bobym chêtnie zadzwoni³ na policjê.Skutek by³natychmiastowy.Wepchn¹³ mnie do samochodu i odjechaliœmy nie wyjmuj¹c nawetwiertarki z licznika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL