[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Robisz postêpy, Charlie.Naprawdê robisz postêpy.— Zawsze nazywa³ j¹Charlie, kiedy by³ z niej zadowolony.Z nag³ym przeb³yskiem ch³odnegorozbawienia pomyœla³a, ¿e najwidoczniej jest to jakieœ ogólne okreœlenie nadobr¹ dupê.Mimo woli sama równie¿ zaczê³a siê uœmiechaæ i trochê siê odprê¿y³a.W tejsamej chwili Billy rzuci³ jej koszulê na twarz, z przysiadu r¹bn¹³ j¹ g³ow¹ wbrzuch jak kozio³ i przewróci³ na ³Ã³¿ko.Sprê¿yny jêknê³y donoœnie.Zaczê³abezsilnie t³uc go piêœciami po plecach.— Z³aŸ ze mnie! Z³aŸ ze mnie! Z³aŸ ze mnie, ty œmierdz¹cy chamie.Z³aŸ zemnie!Wyszczerzy³ do niej zêby w uœmiechu i jednym szybkim, brutalnym ruchem rozerwa³jej zamek w d¿insach uwalniaj¹c biodra.— Zawo³asz tatusia? — mamrota³.— Tak? Gadaj! Zawo³asz tatusia, mójkurczaczku? Co? Zawo³asz swojego wielkiego tatusia prawusia? Co? Powinienemciebie tym oblaæ, wiesz? Powinienem ci to wsadziæ w pysk.Wiesz o tym? Co?Gadaj? Œwiñska krew dla œwini, co? Prosto w pysk, no nie? Ty.Chris nagle przesta³a walczyæ.Billy zamilk³ i popatrzy³ na ni¹.Dziwacznyuœmieszek b³¹dzi³ po jej twarzy.— Ca³y czas chcia³eœ w ten sposób, co? Ty nêdzny gnojku.Ca³y czas, prawda? Tybiedny, ¿a³osny, za³gany kutasie.Powoli wyszczerzy³ zêby w ob³¹kañczymgrymasie.— To niewa¿ne.— Tak — przyzna³a.— Niewa¿ne.— Uœmiech nagle znik³ z jej twarzy.Odchyli³ag³owê do ty³u, a¿ ¿y³y wyst¹pi³y jej na szyi — i plunê³a mu w twarz.Zapadli w czerwon¹, hucz¹c¹ otch³añ zapomnienia.Na dole orkiestra ³omota³a i sapa³a dychawicznie (£ykam ma³e bia³e pigu³ki, conie daj¹ zasn¹æ nikomu.Szeœæ dni jestem w drodze, ale dziœ wieczór bêdê wdomu!) pe³n¹ par¹, bardzo g³oœno, bardzo Ÿle, piêcioosobowy zespó³ wkowbojskich koszulach naszywanych cekinami i nowych zwê¿anych do do³u d¿insachnabijanych b³yszcz¹cymi æwiekami, od czasu do czasu ocieraj¹cy z czo³a potzmieszany z brylantyn¹, gitara prowadz¹ca, gitara rytmiczna, gitara stalowa,gitara dobro, perkusja.Nikt nie s³ysza³ miejskiej syreny ani pierwszejeksplozji, ani drugiej; a kiedy wybuch³y zbiorniki paliwa i muzyka przesta³agraæ, a potem ktoœ wjecha³ na parking i zacz¹³ wywrzaskiwaæ przera¿aj¹cenowiny, Chris i Billy spali.Chris obudzi³a siê nagle.Budzik na nocnym stoliku wskazywa³ piêæ popierwszej.Ktoœ siê dobija³ do drzwi.— Billy! — wrzeszcza³ jakiœ g³os.— Hej, Billy! Wstawaj! Billy poruszy³ siê,przekrêci³ na brzuch, z³apa³ tani budzik i cisn¹³ go na pod³ogê.— Co do cholery? — powiedzia³ ochryple i usiad³.Plecy go zapiek³y.Ta dziwkaporz¹dnie go podrapa³a.Wtedy ledwie to zauwa¿y³, ale teraz postanowi³, ¿e takj¹ za³atwi, ¿e nie bêdzie mog³a dojœæ do domu.Po prostu ¿eby jej pokazaæ, ktotu r¿¹.Cisza uderzy³a go jak obuchem.Cisza.„The Cavalier" nigdy nie zamykano przeddrug¹; i rzeczywiœcie przez zakurzone okno poddasza nadal widzia³ mrugaj¹cyneon.Ale poza jednostajnym, uporczywym ³omotaniem do drzwi(co siê sta³o)wszêdzie by³o cicho jak w grobie.— Billy, jesteœ tam? Hej!— Kto to jest? — szepnê³a Chris.W migotliwym œwietle neonu jej oczy by³yczujne i b³yszcz¹ce.— Jackie Talbot — odpowiedzia³ nieuwa¿nie; potem podniós³ g³os.— Co tam?— Wpuœæ mnie, Billy.Musze z tob¹ pomówiæ!Billy wsta³ z ³Ã³¿ka, nago podszed³ do drzwi i podniós³ staroœwiecki haczyk.Jackie Talbot wpad³ do œrodka.Mia³ twarz wysmarowan¹ sadz¹ i dzikiespojrzenie.Popija³ sobie w najlepsze z Henrym i Steve'em, kiedy gruchnê³a tawiadomoœæ, za dziesiêæ dwunasta.Wrócili do miasta starym dodge'em limuzyn¹Henry'ego i z dogodnego punktu obserwacyjnego na Brickyard Hill widzieli wybuchzbiorników paliwa na Jackson Avenue.Zanim Jackie po¿yczy³ dodge'a i ruszy³ zpowrotem o wpó³ do pierwszej, w mieœcie rozpoczê³a siê ju¿ regularna jatka.— Chamberlain siê pali — poinformowa³ Billy'ego.— Ca³e miasto, kurwa.Szko³asiê spali³a.Centrum siê spali³o.West End wylecia³o w powietrze — benzyna.NaCarlin Street jest po¿ar.I mówi¹, ¿e to zrobi³a Carrie White!— O Bo¿e —jêknê³a Chris.Zaczê³a wy³aziæ z ³Ã³¿ka i po omacku szukaæ ubrania.—Co ona.— Zamknij siê — powiedzia³ ³agodnie Billy — bo ciê kopnê w dupê.— Odwróci³ siêdo Jackiego i kiwn¹³ mu g³ow¹, ¿eby mówi³ dalej.— Widzieli j¹.Du¿o ludzi j¹ widzia³o.Billy, oni mówi¹, ¿e ona jest ca³azakrwawiona.Kurwa, ona dzisiaj by³a na tym balu.Steve i Henry nic nieza³apali, aleja.Billy, czy ty.ta œwiñska krew.czy to.— W³aœnie — odpar³ Billy.— Och, nie — Jackie zatoczy³ siê do ty³u na framugê drzwi, w œwietle samotnej¿arówki na korytarzu jego twarz mia³a chorobliwy ¿Ã³³ty odcieñ.— O Jezu, Billy,ca³e miasto.— Carrie spali³a ca³e miasto? Carrie White? Pieprzysz.— Powiedzia³ tospokojnym, niemal przyjacielskim tonem.Za jego plecami Chris ubiera³a siê wpoœpiechu.— Wyjrzyj przez okno — zaproponowa³ mu Jackie.Billy podszed³ do okna i wyjrza³na zewn¹trz.Ca³a wschodnia strona nieba powlok³a siê szkar³atem.Nadhoryzontem unosi³ siê krwawy poblask.Kiedy tak patrzy³, trzy wozy stra¿ypo¿arnej przemknê³y obok z piskiem opon.W blasku latarni, które otacza³yparking „The Cavalier", zdo³a³ odczytaæ napisy na wozach.— O kurwa — mrukn¹³.— Stra¿ po¿arna z Brunswick.— Brunswick? — powtórzy³a Chris.— Przecie¿ to czterdzieœci mil st¹d.Niemo¿liwe, ¿eby.Billy odwróci³ siê do ³¹ckiego Talbota.— No dobra.Co siê sta³o? Jackie potrz¹sn¹³ g³ow¹.— Nikt nie wie.Jeszcze nic nie wiadomo.To siê zaczê³o w szkole.Carrie iTommy Ross zostali wybrani królem i królow¹, a potem ktoœ wyla³ na nich dwawiadra krwi i ona uciek³a.Potem w szkole wybuch³ po¿ar.Mówi¹, ¿e nikt siê nieuratowa³.Potem wylecia³a w powietrze stacja benzynowa Teddy'ego Amoco, potemta stacja Mobil na Summer Street.— Citgo — sprostowa³ Billy.— To jest stacja Citgo.— Gówno mnie to obchodzi! — wrzasn¹³ Jackie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL