[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Elliman zesztywnia³, a póŸniej rozluŸni³ siê i rozeœmia³.Mimo brudu, niemaldotykalnego smrodu i nazistowskich symboli, w jego ciemnozielonych oczachb³yszcza³a inteligencja, a nawet poczucie humoru.- No, za³atw mnie, ch³opie! - powiedzia³.- Ju¿ to przedtem robili.Masz swoj¹szansê.- Zdajesz sobie z tego sprawê, co?- Jasne - przytakn¹³ Elliman.- Zostawi³em moich ch³opaków w Hamptons i sam tuprzyjecha³em.Niech spadnie to na moj¹ g³owê, ch³opie.- Uœmiechn¹³ siê.- Alejeœli z³apiemy ciê w podobnej sytuacji, módl siê o pancerne nerki.- Zaryzykujê.- Greg Stillson przyjrza³ siê mówi¹cemu.Obaj byli potê¿niezbudowani.Oceni³, ¿e Elliman ma z dwadzieœcia kilo przewagi, ale by³y tojedynie miêœnie z piwa.- Za³atwi³bym ciê, Sonny.Twarz mê¿czyzny znów wykrzywi³a siê w przyjaznym uœmiechu.- Mo¿e tak, a mo¿e nie.Ale my siê w to nie bawimy, ch³opie.Nie bawimy siê wte amerykañskie gadki jak z Johna Wayne'a.- Pochyli³ siê, jakby zdradza³wielki sekret.- Ja osobiœcie, kiedy tylko dostanê kawa³ek szarlotki wprost odmamusi, zawsze dbam o to, ¿eby na ni¹ nasraæ.- Nie³adnie siê wyra¿asz - powiedzia³ ³agodnie Greg.- Czego ode mnie chcesz? Dlaczego nie za³atwimy sprawy? SpóŸnisz siê naspotkanie M³odej Izby Handlowej.- Nie.- Greg ci¹gle by³ spokojny.- Spotykamy siê we wtorek wieczorem.Mamykupê czasu.Elliman chrz¹kn¹³ ze wstrêtem.- A ja sobie myœlê - mówi³ dalej Greg - ¿e chyba to t y chcesz czegoœ ode m n ie.- Otworzy³ szufladê biurka i wyj¹³ z niej trzy foliowe torebki z marihuan¹.Z zielskiem pomieszane by³o kilka kapsu³ek.- Znalaz³em to w twoim œpiworze.Bardzo brzydko, Sonny.Brzydki ch³opiec! To nie mandat na dwieœcie dolarów.Za to idzie siê wprost do wiêzienia stanowego.- Nie masz nakazu rewizji.Najg³upszy prawnik wyci¹gn¹³by mnie z tego, dobrzeo tym wiesz.- Nic o tym nie wiem.- Greg Stillson odchyli³ siê w krzeœle i po³o¿y³ nabiurku stopy w pantoflach kupionych poza granic¹ stanu, w Maine, w L.L.Bean's.- W tym miasteczku coœ ju¿ znaczê, Sonny.Przy wlok³em siê do New Hampshirekilka lat temu, prawie na kolanach, a ju¿ rozkrêci³em ca³kiem niez³y biznes.Pomog³em radzie miejskiej rozwi¹zaæ kilka problemów, miêdzy innymi ten, corobiæ z dzieciakami, których szef policji ³apie z trawk¹.Och, nie mam namyœli ³obuzów jak ty, Sonny, my wiemy, co robiæ z podobnymi w³Ã³czêgami, jeœliz³apiemy ich z ukrytym skarbem - takim, jaki w³aœnie le¿y u mnie na biurku.Mamna myœli mi³e, miejscowe dzieciaki.Tak naprawdê nikt nie chce im nic zrobiæ,wiesz? Uœwiadomi³em im to.Zamiast iœæ do wiêzienia, niech pracuj¹ dla dobraspo³ecznoœci, powiedzia³em.I okaza³o siê, ¿e to znakomity pomys³.Teraznajwiêkszy miejscowy handlarz jest trenerem naszej dru¿yny juniorów i robiwspania³¹ robotê.Elliman sprawia³ wra¿enie znudzonego.Greg nagle gwa³townie postawi³ stopy napod³odze, z³apa³ puchar z wypisanymi na boku literami: UNH i cisn¹³ nim w g³owêrozmówcy, chybiaj¹c nie wiêcej ni¿ o centymetr.Puchar przelecia³ przez pokóji rozbi³ siê o stoj¹c¹ w rogu szafkê na akta.Po raz pierwszy Elliman wygl¹da³na zaskoczonego.I - tylko przez chwilê - twarz tego starszego, m¹drzejszegoGrega Stillsona zmieni³a siê w twarz m³odego mê¿czyzny, który kopniakami zabi³psa.- Masz s³uchaæ, kiedy mówiê - powiedzia³ cicho Greg - poniewa¿ dotyczy to twejprzysz³oœci na najbli¿sze mniej wiêcej dziesiêæ lat.I jeœli nie chcesz spêdziæich na pracy przy stemplowaniu tablic rejestracyjnych s³owami ¯YJ WOLNY LUBUMRZYJ, bêdziesz mnie s³ucha³, Sonny.Bêdziesz udawa³, ¿e to twój pierwszydzieñ w szkole, Sonny.Bêdziesz próbowa³ zrozumieæ wszystko za pierwszymrazem, Sonny.Elliman spojrza³ na okruchy wazy, a póŸniej na Stillsona.Podszyt¹ niepokojemcierpliwoœæ zast¹pi³o prawdziwe zainteresowanie.Ju¿ od d³u¿szego czasu nic gotak naprawdê nie ciekawi³o.Pojecha³ po piwo, bo siê nudzi³.Pojecha³ sam, bosiê nudzi³.A kiedy ten wa¿niak zatrzyma³ go na drodze, migaj¹c niebieskimœwiate³kiem na wierzchu deski rozdzielczej swego kombi, Sonny Ellimanprzypuszcza³, ¿e bêdzie mia³ do czynienia z kolejnym wsiowym zastêpc¹ szeryfa,broni¹cym swego terytorium przed wielkim, brzydkim motocyklist¹ na podrasowanymharleyu-davidsonie.Lecz ten goœæ by³ inny.By³.by³.Szalony! - zorientowa³ siê zachwycony Sonny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL