[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nate uniósł brwi.– Myślałem, że to nie jest prawdziwy kościół i że tu nie ma dzwonów.– Bo nie ma.Ten dźwięk to nie dzwony kościelne.– Will wstał z krzesła.– To sygnał oznaczający, że ktoś jest na dole i domaga się rozmowy z Nocnymi Łowcami.A ponieważ James i ja jesteśmy tutaj jedynymi.Spojrzał na Jessamine, jakby czekał na jej sprzeciw i oświadczenie, że ona też jest Nocnym Łowcą.Ale dziewczyna nadal wdzięczyła się do Nathaniela, podczas gdy on nachylał się, żeby powiedzieć jej coś do ucha.Żadne z nich nie zwracało uwagi na to, co się dzieje w pokoju.Jem spojrzał na Willa i pokręcił głową, po czym obaj ruszyli do drzwi.Wychodząc z bawialni, Jem obejrzał się na Tessę i lekko wzruszył ramionami.„Szkoda, że nie jesteś Nocnym Łowcą", mówiły jego oczy, ale może tylko tak się jej zdawało.Może po prostu uśmiechał się do niej miło, bez żadnych ukrytych znaczeń.Tymczasem Nate dolał do kubka gorącej herbaty z brandy.Oboje z Jessamine zrezygnowali z udawania, że grają w karty, i teraz szeptali coś cicho, pochyleni do siebie.Tessa czuła lekkie rozczarowanie.Oczekiwała, że ostatnie przeżycia czegoś nauczą jej brata, pokażą mu, że są na świecie sprawy ważniejsze niż chwilowe przyjemności.Po Jessamine nie spodziewała się niczego dobrego, ale to, co kiedyś wydawało się w Nathanielu czarujące, teraz drażniło jej nerwy w sposób, który ją samą zaskakiwał.Znowu spojrzała za okno i zobaczyła na dziedzińcu nieznajomy powóz.Will i Jem stali na frontowych schodach.Był z nimi mężczyzna w wieczorowym stroju: eleganckim czarnym fraku, jedwabnym cylindrze i białej kamizelce, która aż lśniła w blasku magicznych pochodni.Wyglądał na Przyziemnego, ale trudno to było ocenić z tej odległości.Tessa zauważyła, że Will patrzy na przyjaciela, a Jem w odpowiedzi kiwa głową.Była ciekawa, o czym rozmawiają.Przeniosła wzrok na powóz.i zmartwiała.Zamiast herbu na drzwiach była namalowana nazwa firmy: Mortmain i Spółka.Mortmain! Człowiek, dla którego pracował jej ojciec, którego szantażował Nathaniel, który wprowadził jej brata do Świata Cieni.Co on tutaj robił?Zerknęła na Nate'a i jej irytację zastąpiły opiekuńcze uczucia.Gdyby brat wiedział, że Mortmain tu jest, bez wątpienia by się zdenerwował.Najlepiej będzie, jeśli ona najpierw sprawdzi, co się dzieje.Odsunęła się od parapetu i cicho ruszyła do drzwi.Pogrążony w rozmowie z Jessamine Nathaniel nawet nie zauważył jej wyjścia.O dziwo, łatwo znalazła drogę do wielkich kamiennych schodów, które biegły przez środek Instytutu.Chyba w końcu nauczyłam się rozkładu domu, stwierdziła, schodząc na parter.We frontowych drzwiach stał Thomas.Twarz miał bardzo poważną, w ręce trzymał masywny miecz skierowany ostrzem do dołu.Wielkie podwoje Instytutu były otwarte, granatowy londyński zmierzch rozjaśniały magiczne pochodnie płonące na dziedzińcu.– Panna Gray? – zdziwił się na jej widok sługa.– Co się tam dzieje, Thomasie? – zapytała ściszonym głosem Tessa.Chłopak wzruszył ramionami.– Pan Mortmain chciał rozmawiać z panem i panią Branwell, ale ponieważ ich nie ma.Tessa ruszyła do drzwi, ale zaniepokojony Thomas zastąpił jej drogę.– Panno Gray, chyba nie.– Będziesz musiał użyć tego miecza, żeby mnie powstrzymać, Thomasie – ostrzegła go chłodnym tonem Tessa.Po chwili wahania sługa odsunął się na bok.Tessa miała nadzieję, że nie uraziła jego uczuć, choć on wyglądał bardziej na zdumionego niż obrażonego.Minęła go i wyszła na stopnie Instytutu.Silny wiatr zmierzwił jej włosy i przyprawił o dreszcz.U stóp schodów stał mężczyzna, którego widziała z okna.Okazał się drobniejszy, niż sądziła: niski, żylasty, o ogorzałej przyjaznej twarzy, ocienionej rondem cylindra.Mimo eleganckiego ubrania miał naturalny, bezpośredni sposób bycia marynarza albo handlowca.– Tak, pan i pani Branwell byli tacy uprzejmi, że złożyli mi wizytę w zeszłym tygodniu – mówił właśnie.– I jak rozumiem, w swojej łaskawości zachowali nasze spotkanie w sekrecie.Nie powiedzieli Enklawie o pańskich okultystycznych eksperymentach, jeśli to ma pan na myśli – rzucił szorstko Will.Mortmain poczerwieniał.– Tak.To była wielka przysługa.Pomyślałem więc, że ją odwzajemnię.– Urwał i spojrzał ponad ramieniem Willa na Tessę.– Kolejny Nocny Łowca?Przyjaciele obejrzeli się jednocześnie.Jem wyraźnie ucieszył się z jej przybycia, Will oczywiście wyglądał na zirytowanego i może odrobinę rozbawionego.– Widzę, że nie mogłaś się powstrzymać, Tesso – skomentował i odwrócił się z powrotem do gościa.– To jest panna Gray.Siostra Nathaniela Graya.– Dobry Boże! – wykrzyknął Mortmain.– Powinienem się domyślić.Jest pani do niego podobna, panno Gray.– Nie sądzę – mruknął Will, ale tak cicho, że Mortmain raczej go nie usłyszał.– Nie może pan się zobaczyć z Nathanielem – oświadczyła Tessa.– Nie wiem, czy właśnie po to pan przyjechał, ale mój brat nie czuje się dobrze.Musi dojść do siebie po ostatnich przejściach, a nie wracać do nich pamięcią.Zmarszczki w kącikach ust Mortmaina się pogłębiły.– Nie przyjechałem tutaj, żeby zobaczyć się z chłopakiem.Zdaję sobie sprawę, że go zawiodłem, strasznie zawiodłem.Pani Branwell mi to uświadomiła.– Powinien pan się o niego zatroszczyć – stwierdziła Tessa.A pan pozwolił, żeby mój brat pogrążył się w Świecie Cieni.Sama była zaskoczona tą śmiałością, ale mówiła dalej.– Kiedy oznajmił, że idzie pracować u de Quinceya, powinien był pan coś zrobić.Wie pan, jakim człowiekiem jest de Quincey.jeśli w ogóle można go nazwać człowiekiem.– Wiem.– Mortmain był szary na twarzy.– Dlatego tutaj jestem.Próbuję naprawić swoje błędy.– Jak pan zamierza to zrobić? – odezwał się Jem czystym, silnym głosem.dlaczego teraz? Mortmain spojrzał na Tessę.– Pani rodzice byli dobrymi, miłymi ludźmi.Zawsze żałowałem, że wprowadziłem ich do Świata Cieni.W tamtym czasie myślałem, że to tylko świetna zabawa i rodzaj żartu.Później przekonałem się, że jest inaczej.Żeby zmazać swoją winę, powiem wam, co wiem.Nawet jeśli to będzie oznaczało, że muszę uciec z Anglii, żeby uniknąć gniewu de Quinceya.– Mortmain westchnął.– Jakiś czas temu de Quincey zamówił u mnie różne mechaniczne części: tryby, krzywki, przekładnie i tak dalej.Nie pytałem, po co ich potrzebuje.Nie pyta się o takie rzeczy Mistrza.Dopiero kiedy przyszli do mnie Nefilim, wpadło mi do głowy, że jego zamówienie może służyć niecnym celom.Zbadałem sprawę i dowiedziałem się, że de Quincey zamierza zbudować armię mechanicznych potworów, żeby zniszczyć Nocnych Łowców.– Pokręcił głową.– On i jemu podobni gardzą Nocnymi Łowcami, ale ja jestem człowiekiem i wiem, że tylko oni chronią nasz świat przed demonami.Nie mogę popierać tego, co robi de Quincey.Wszystko dobrze, ale nie mówi nam pan nic, czego byśmy już nie wiedzieli – stwierdził Will z nutą zniecierpliwienia w głosie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL