[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wœród ciszy chwilami dochodzi³ gwar z daleka,jakby jezioro mrucza³o.A nie jezioro mrucza³o, ale gromady dycha³y i koniest¹pa³y, a na dzidach wysoko wpiête widaæ by³o stanice bo¿e, wojenne god³aœwiête.Gdy tak stali a patrzeli Chwostek i ¿ona jego, lica im poblad³y, zbiela³yniemaljak tych trupów, które niedawno przez ten sam próg za nogi ze œwietlicywywleczono.KneŸ sobie miodu kaza³ daæ, wypi³ i kubek precz rzuci³ na ziemiê.- Ludzie, na wa³y! kto ¿yw! - zakrzykn¹³ - most spaliæ!Rzucili siê wnet ludzie za wrota, do mostu, nios¹c smo³ê i ³uczywo.Podlanopalesmo³¹.Smerda sam na cztery rogi ogieñ pod³o¿y³, a ludzie z mostu uciekaæzaczêli do grodu, za zaborole.Mrok wieczorny ju¿ w dali nic widzieæ nie dawa³, a¿ p³omiê siê rozpostar³o isycz¹c dyle poczê³o obejmowaæ, a podnios³o siê i buchnê³o do góry.Wczerwonychblaskach ukaza³a siê wie¿a i dwór, i ca³a okolica daleka; strugi ogniapop³ynê³ypo jeziorze.W dali nic ju¿ widaæ nie by³o, cisza wko³o, tylko trzask pal¹cychsiê belek i dym czerwony ku ob³okom siê k³êbi³ wysoko jak druga wie¿yca.Smerdy kazali most waliæ ko³ami, aby siê zapad³ i obali³ prêdzej.Z trzaskiemzacz¹³ padaæ do wody, k³ody dymi¹ce, na wpó³ spalone sycz¹c siê po falachtoczy³y.£odzie i czó³na od brzegów œci¹gano do grodu i chowano w okopie.Ruchna zamku panowa³.Chwostek w boki siê wzi¹wszy patrza³.Czo³o mu siêmarszczy³otylko i usta przeklina³y cicho ród jaszczurczy.Powoli dopala³y siê pale, ogieñ przygas³, ciemnoœæ po nim wyda³a siêczarniejsz¹, noc nieprzejrzan¹.Co siê w tych martwych kry³o ciemnoœciach,któ¿móg³ odgadn¹æ?Sta³ d³ugo zdrêtwia³y jakby Chwostek, potem siê ruszy³ nagle, odzyskuj¹c¿ycie,na ludzi krzykn¹³.Pocz¹³ wydawaæ rozkazy.Wnet coœ siê potoczy³o przez podwórce do brzegu, ma³y cz³eczek odwi¹za³czó³en-p³awiczkê, drobn¹ jak orzechowa ³upina, i plusnê³o coœ a znik³o.Znosekzpostrzy¿on¹ g³ow¹, z wystrzelonym okiem, le¿¹c w tej ³upinie, nie poruszaj¹csiêprawie, rêkami wodê rozgarnia³ z wolna i p³yn¹³.Czó³enko posuwa³o siê niepluszcz¹c, nie drgaj¹c, jakby je spod spodu bogunki na barkach nios³y.Ludzie na wa³ach pok³adali siê i patrz¹ w ciemnoœci.Na wie¿y stra¿ chodzi irozgl¹da siê doko³a.Nie widaæ nic.w górze przeb³yskuj¹ gwiazdy, u do³umigajezioro, w g³êbi lasy stoj¹ czarne i dolina niema.Na niej te¿ le¿¹ mroki,¿adnego ogniska, jakby gromady w ziemiê gdzie siê zapad³y.Cz³eczek o jednym oku dobi³ siê do brzegu, ³upinkê schowa³ w trzciny, wype³z³nal¹d i - nie wróci³.Tak zesz³a noc.Brzask na niebie wschodnim, a po ziemi mg³y siê powlok³y - inicnie widaæ - ziemia tylko dyszeæ siê zdaje i poruszaæ.Mg³a opada nadbrzegamijeziora i kryje lasy i pola.Patrz¹ z wa³Ã³w we mg³y i nic nad nie nie widz¹.Za mg³ami na wschodzie czerwieni siê i z³oci, wiatr poszed³ po ziemi, miotale¿¹c¹ na niej zas³on¹, drze j¹ i precz znów rzuca na lasy.Ludzie patrz¹ z wa³Ã³w, mur stoi przed nimi, g³owa przy g³owie, ramiê przyramieniu - jak piasek u brzegu - t³um.Przodem Myszków gromada konna ikmiecastarszyznaChwostek ju¿ na drugie stolowanie w wie¿y wlaz³, stoi, liczy i policzyæ niemo¿e.G³ow¹ potrz¹sa.- Niech postoj¹.pójd¹!Gdziekolwiek oko zwróci, spotyka znane twarze; tam stoj¹ bracia tych, którychpobi³, tu synowie tamtych, co ich potopiono w jeziorze, a owo ci, co na zamkuzMyszkami byli.czereda ich ca³a.Stoj¹ murem i patrz¹ na, gród, jakby gooczyma zjeœæ chcieli.- Niech siê napatrz¹! - zamrucza³ i zszed³ powoli z drabiny.Tu smerdowiepijanilud rozstawiaj¹, a serca dodaj¹.- Hej! hej! to czerñ, nie wojaki, licha dru¿yna, od sochy to i od rad³a.mot³och.Wysz³a Brunhilda, spojrza³a doko³a, rêce ³amie i oczy zakrywa.Chwost siêœmieje, ale blady chodzi jak trup.Z tamtej strony dziwnie, ani krzyku, ani wo³ania, stanêli, stoj¹, posuwaj¹ siêtylko coraz bli¿ej, coraz bli¿ej.Jedni na plecach czó³na nios¹, drudzy ubrzegutratwy wi¹¿¹.Z tej strony ³uki i proce siê sposobi¹.S³oñce wesz³o, jasny dzieñ na niebie.Myszkowie wo³aj¹ z dala:- Ot tobie dzieñ ostatni, Chwoœcie obrzyd³y! Pok³oñ siê s³oñcu, a po¿egnaj, bogo nie zobaczysz wiêcej!KneŸ nie s³ucha, siad³ na ³awie i pije.£uki naci¹gaj¹.Na prawo, na lewoczó³nasiê gromadz¹, jakby z ziemi ros³y, ludzie siê do nich cisn¹, tratwy spuœcili ip³yn¹, czó³en z czó³nem, g¹ska z g¹sk¹ powi¹zane, szeregiem a¿ pod wa³y.Na okopach le¿¹cy lud wsta³ nagle, hukn¹³ okrzyk ze stron obu, a¿ siê ziemiazatrzês³a, stado krucze ze sto³ba zerwa³o siê z wrzaskiem i unios³o w ob³oki.Œwisnê³y strza³y.Kamienie posypa³y z obu stron.Na dó³ tocz¹ siê g³azy ibelki,ludzi ci¹gn¹c z sob¹ do jeziora, a co pluœnie w g³êbiê szereg ca³ynapastników,to na grodzie okrzyk zwyciêski.Padaj¹ odepchniêci i cisn¹ siê na ich miejsce drudzy, po zabitych drapi¹ siê¿ywi.- Na wa³y! Na wa³y!Smerdy biegaj¹, popychaj¹, krzycz¹.Dwa razy odparto napaœæ, toczy siêtrzeciagromada, nacisnê³a grodow¹ za³ogê dusi j¹ w podwórze i do wrót.Ludzie siêwpó³ pozwierali i mocuj¹.Chwostek spojrza³ i zbieg³.Do izby wpad³ i ¿onê wyniós³ na plecach.Niewiasty za ni¹ goni¹ p³acz¹ce.-Nadrabinê! Do wie¿y!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL