[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyskoczy³ z pomieszczenia i pobieg³ za Dakiem, nawet siê nie ¿egnaj¹c.Roger Clifton zamkn¹³ drzwi, które Corpsman pozostawi³ otwarte, zawróci³ ipodszed³ do mnie:- Odwa¿ysz siê poprowadziæ konferencjê prasow¹? - zapyta³.- To zale¿y od was.Chcê wykonaæ swoje zadanie.- Hmmm.w takim razie chyba chcia³bym zaryzykowaæ, ale zastosujemy metodêpisemnych pytañ.Sam jednak sprawdzê odpowiedzi Billa, zanim pozwol¹ ci jeprzeczytaæ.- Doskonale - odpar³em.- Jeœli znajdziesz sposób, abym mia³ je na dziesiêæminut przed czasem, nie powinno byæ wiêkszych trudnoœci.Szybko siê uczê.Przyjrza³ mi siê uwa¿nie.- Wierzê w to.Szefie.Dobrze.Postaram siê, aby Penny podsunê³a panuodpowiedzi natychmiast po ceremonii.A potem przeprosi pan wszystkich, wyjdziedo toalety i wróci, jak bêdzie gotowy.- Powinno siê udaæ.- Te¿ tak myœlê.Hm.muszê powiedzieæ, ¿e teraz, kiedy ju¿ pana zobaczy³em,czujê siê znacznie lepiej.Czy mogê jeszcze coœ dla pana zrobiæ?- Chyba nie, Rog.A raczej, tak.S¹ jakieœ wiadomoœci.o nim?- Co? I tak, i nie.Wci¹¿ jest w Goddard City, jeœli o to chodzi, tego jesteœmypewni.Nie zosta³ zabrany z Marsa, a nawet z kraju.Zablokowaliœmy ich, je¿elinawet chcieliby to zrobiæ.- Co? Goddard City to przecie¿ niedu¿e miasto, prawda? Nie wiêcej ni¿ stotysiêcy? W czym problem?- Problem w tym, i¿ nie chcemy siê przyznaæ, ¿e pan.¿e on zosta³ porwany.Kiedy tylko za³atwimy ten cyrk z adopcj¹, usuniemy ciê w bezpieczne miejsce iog³osimy porwanie tak, jakby dopiero co siê odby³o.a potem ka¿emy imprzetrz¹sn¹æ ca³e miasto nit po nicie.W³adze miasta tworz¹ sami poplecznicyPartii Ludzkoœci, ale oni te¿ bêd¹ musieli wspó³pracowaæ.po ceremonii.Wtedyoka¿e siê, ¿e jest to najbardziej ochocza wspó³praca, jak¹ kiedykolwiekwidzia³eœ, bo bêd¹ cholernie siê spieszyæ, ¿eby go znaleŸæ, zanim ca³e gniazdoKkkahgral zaleje ich i rozbierze im miasto spod ty³ków.- Och, wci¹¿ jeszcze siê uczê poznawaæ marsjañsk¹ psychikê i obyczaje.- Jak my wszyscy.- Rog? Mmmm.co pozwala ci s¹dziæ, ¿e on wci¹¿ ¿yje? Czy nie ³atwiej iszybciej osi¹gnêliby swój cel.i mniej ryzykowali.gdyby po prostu gozabili?Niepewnie przypomnia³em sobie, jak ³atwo jest pozbyæ siê cia³a, jeœli ma siêdoœæ silne nerwy.- Wiem, co masz na myœli.To te¿ jednak zwi¹zane jest z marsjañskim pojêciem,,przyzwoitoœci" (u¿y³ marsjañskiego s³owa).Œmieræ jest jedyn¹ dopuszczaln¹wymówk¹ dla niewywi¹zania siê z obowi¹zku.Gdyby zosta³ po prostu zabity,zaadoptowaliby go do gniazda po œmierci, a potem ca³e gniazdo i prawdopodobniewszystkie inne gniazda na Marsie ruszy³yby, ¿eby go pomœciæ.Wtedy nic by ichnie obchodzi³o, gdyby mieli wybiæ i zniszczyæ nawet ca³¹ rasê ludzk¹.Ale zabiætego jednego cz³owieka tylko po to, ¿eby nie zosta³ zaadoptowany.to ca³kieminna sprawa.Kwestia obowi¹zku i przyzwoitoœci.W pewnym sensie reakcjaMarsjanina jest tak automatyczna, ¿e wygl¹da na instynktown¹.Oczywiœcie, niejest tak, poniewa¿ oni wszyscy s¹ niewiarygodnie inteligentni.S¹ jednak gotowidok³adnie na wszystko.- Zmarszczy³ brwi i doda³: - Nieraz wola³bym nigdy nieopuszczaæ Sussex.Ostrzegawczy sygna³ rogu przerwa³ dyskusjê, zmuszaj¹c nas do pospiesznegoudania siê do koi.Dak wycelowa³ doskonale: wahad³owiec z Goddard City czeka³ju¿ na nas, kiedy przeszliœmy w stan niewa¿koœci.Zeszliœmy ca³¹ pi¹tk¹ izajêliœmy wszystkie fotele pasa¿erskie, co te¿ by³o dok³adnie zaplanowane,poniewa¿ komisarz-rezydent wyrazi³ zamiar wyjœcia mi na spotkanie i tylkokomunikat Daka, ¿e nasza grupa zajmie wszystkie miejsca, odwiód³ go od tegozamiaru.W czasie l¹dowania stara³em siê przyjrzeæ lepiej powierzchni Marsa, poniewa¿uda³o mi siê tylko przelotnie rzuciæ na ni¹ okiem z mostka ,,Toma Paine'a".Przecie¿ mia³em tu podobno byæ wiele razy, wiêc nie mog³em okazywaæ ciekawoœcizwyk³ego turysty.Niewiele zobaczy³em; pilot wahad³owca nie obróci³ nas tak,¿ebyœmy mogli coœ widzieæ, dopóki nie znaleŸliœmy siê na poziomie podejœcia, awtedy by³em ju¿ zajêty wk³adaniem maski tlenowej.Ta zawszona marsjañska maska omal mnie nie wykoñczy³a.Nigdy nie mia³em okazjiz ni¹ poæwiczyæ, Dak o tym nie pomyœla³, a ja nie zda³em sobie sprawy z tego,¿e mo¿e z tym byæ jakiœ problem.Nosi³em ju¿ kombinezony kosmiczne i donurkowania przy innych okazjach i myœla³em, ¿e tym razem bêdzie tak samo.Nieby³o.Model, który preferowa³ Bonforte, mia³ odkryte usta.By³ to ,,S³odkiwiatr" Mitsubishi, wt³aczaj¹cy powietrze wprost w nozdrza.Zacisk na nos,zatyczki do dziurek, rurki do kaŸdego przewodu nosowego, przechodz¹ce poduszami do turbodo³adowarki na karku.Przyznam, ¿e to ³adna zabawka, poniewa¿,kiedy ju¿ siê do niej przyzwyczaisz, mo¿esz w niej jeœæ, piæ, mówiæ i takdalej.Ale ja wola³bym chyba, ¿eby dentysta wsadzi³ mi obie rêce do ust.Prawdziwy problem polega na tym, ¿e musisz œwiadomie kontrolowaæ miêœniezamykaj¹ce usta, albo zaczynasz gwizdaæ jak czajnik, poniewa¿ to drañstwodzia³a na zasadzie ró¿nicy ciœnieñ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL