[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak okaza³o siê to niepotrzebne.Tencz³owiek by³ zdecydowany po³kn¹æ haczyk.A wszystko dlatego, ¿e umia³am pisaæ.Osobliwe.Rzeko³az znalaz³ siê w pobli¿u biblioteki, kiedy Mistrz Santaraksita,Baladitya i ja opuœciliœmy jej tereny.Wykona³am nieznaczny gest, aby goupewniæ, ¿e zrobimy, jak zosta³o postanowione.Nastêpne znaki, któreprzekaza³am mu, gdy szliœmy dalej, mówi³y, ¿e starego te¿ trzeba zgarn¹æ, kiedytylko Santaraksita i ja zostawimy go.By³ œwiadkiem, z którego nietrudnobêdzie wyci¹gn¹æ zeznanie, ¿e Kustosz Biblioteki ostatni raz widziany by³ wmoim towarzystwie.Poza tym on te¿ mo¿e siê przydaæ.Gdy znajdowaliœmy siê ju¿ niedaleko magazynu, dosta³am nastêpnego lekkiegoataku.Santaraksita otoczy³ mnie ramieniem, abym nie upad³a.Odp³ynê³am w mojewewnêtrzne schronienie i pozwoli³am siê nieœæ nurtowi wydarzeñ.W tej chwilibyliœmy ju¿ otoczeni, z oddali, przez towarzyszy broni z Kompanii.— Ca³y czas prosto — zwróci³am siê do Santaraksity, na którego powoli zaczyna³ydzia³aæ zewnêtrzne zaklêcia myl¹ce.— Chwyæ mnie za rêkê.Kilka chwil póŸniej delikatne uderzenie w podstawê czaszki Mistrza Santaraksityumo¿liwi³o mi porzucenie tej niemi³ej roli.— Mówi¹ na mnie Œpioszka.Jestem Kronikarzem Czarnej Kompanii.Zosta³eœ tutajsprowadzony, aby pomóc w t³umaczeniu materia³Ã³w napisanych przez kilku z moichnajwczeœniejszych poprzedników.Santaraksita zacz¹³ coœ gniewnie mamrotaæ.RzeŸnik Kendo zakry³ mu d³oni¹ ustaoraz nos tak, ¿e nie móg³ oddychaæ.Sytuacja ta powtórzy³a siê kilka razy, pókido cz³onka kasty kap³añskiej nie dotar³o, ¿e istnieje jakiœ zwi¹zek miêdzymilczeniem a brakiem trudnoœci z oddychaniem.Wreszcie mog³am powiedzieæ:— Otacza nas naprawdê paskudna s³awa, Sri.I ca³kowicie sobie na ni¹zas³u¿yliœmy.Nie, nie jestem Dorabee Dey Banerjae.Dorabee rzeczywiœcie zgin¹³podczas Wojen Kiaulunañskich.Walcz¹c po naszej stronie.— Ho, ho! — krzykn¹³ Jednooki, pojawiwszy siê kilka chwil wczeœniej.— Zdarzy³oci siê niuchaæ pod niew³aœciwym drzewem.Moja s³odziutka tutaj jest dziewczynk¹i mówimy na ni¹ Œpioszka.Uœmiechnê³am siê krzywo.— Cholera! No i musimy znowu zacz¹æ od pocz¹tku, Sri.Teraz jakoœ bêdziesz siêmusia³ pogodziæ z faktem, ¿e kobieta potrafi czytaæ.Aha.Oto i Baladitya.Bêdziecie pracowaæ razem.Dziêki, Rzeka.Mia³eœ jakieœ k³opoty?— Czego chcesz? — Pad³o dr¿¹cym g³osem.— Jak ju¿ powiedzia³am, potrzebujemy t³umacza starych ksi¹g.Tobo, przynieœksi¹¿ki z mojego biurka.Ch³opak poszed³, mamrocz¹c coœ pod nosem na temat tego, kto tu zawsze musiprzynosiæ i podawaæ.Mistrz Santaraksita wykaza³ siê daleko id¹cym opanowaniem, gdy odkry³, ¿e tomy,na których t³umaczeniu mi zale¿a³o, zosta³y podprowadzone z jego w³asnychzbiorów zastrze¿onych.Tak naprawdê, to kiedy powiedzia³am:— Chcê, ¿ebyœ zacz¹³ od tego — i pokaza³am mu to, co uwa¿a³am za pierwszy tomKronik, wyraŸnie poblad³.— Koniec ze mn¹, Dorabee.Przepraszam, m³oda panno.Œpioszka, tak to by³o?Ale chwilê póŸniej znowu zacz¹³ protestowaæ:— Nie.I Kendo ponownie go uciszy³.— Bêdziesz t³umaczy³ i bêdziesz przyk³ada³ siê do pracy, Sri.W przeciwnymrazie nie bêdziemy ciê karmiæ.My nie jesteœmy bhadrhalok.Ju¿ dawno temuprzestaliœmy gadaæ.Robimy co trzeba bez gadania.Mia³eœ po prostu pecha, ¿eprzypadkiem trafi³o na ciebie.Pojawi³a siê Sahra.Zupe³nie przemoczona.— Znowu pada.Widzê, ¿e ryba ju¿ w saku.— Opad³a na krzes³o, przyjrza³a siêuwa¿nie Surendranathowi Santaraksicie.— Jestem wykoñczona.Przez ca³y dzieñ wnerwowym napiêciu.W po³udnie Protektorka wróci³a z bagien.By³a w naprawdêpod³ym nastroju.W obecnoœci nas wszystkich potwornie pok³Ã³ci³a siê z Radish¹.— Radisha siê jej postawi³a?— No w³aœnie.Powoli dochodzi do granic wytrzyma³oœci.Tego ranka pojawi³ siêkolejny adept Bhodi, jednak Szarzy nie pozwolili na samospalenie.PotemProtektorka og³osi³a, ¿e ma zamiar zabraæ nam nasze noce, od zaraz szczuj¹c nanas cienie.Wtedy w³aœnie Radisha zaczê³a krzyczeæ.Santaraksita zdawa³ siê tak bezmiernie zdumiony wnioskami wynikaj¹cymi zrewelacji Sahry, ¿e wrêcz nie potrafi³am powstrzymaæ œmiechu.— Nie — upiera³ siê.— To nie jest œmieszne.— Ale w chwilê póŸniejprzekona³yœmy siê, ¿e wcale nie chodzi mu o cienie.— Protektorka obetnie miuszy.Co najmniej.Tych ksi¹¿ek w ogóle nie powinno byæ w bibliotece.Mia³emzniszczyæ je ju¿ ca³e wieki temu, ale nie potrafi³em siê zdobyæ na zrobienieczegoœ takiego z jak¹kolwiek ksi¹¿k¹.A potem o nich zapomnia³em.Powinienemje gdzieœ zamkn¹æ.— Dlaczego? — warknê³a Sahra.Nie uzyska³a odpowiedzi.Zamiast tego zapyta³amj¹:— Dokona³aœ jakichœ postêpów?— Nie mia³am mo¿liwoœci zabrania choæ jednej stronicy.Za to dosta³am siê doapartamentów Radishy.Pods³uchiwa³am j¹ i Duszo³ap.I zdoby³am nieco informacjiinnego rodzaju.— Na przyk³ad?— Na przyk³ad, ¿e Purohita i wszyscy pozostali namaszczeni cz³onkowie TajnejRady opuszczaj¹ jutro Pa³ac, aby uczestniczyæ w synodzie starszych kap³anówpoprzedzaj¹cym przygotowania do tegorocznego Druga Pavi.Druga Pavi stanowi najwiêksze œwiêto Gunni w ca³ym tagliañskim roku.Taglios,wraz ze wszystkimi swoimi rozmaitymi kultami i niezliczonymi mniejszoœciamireligijnymi, ka¿dego dnia niemal¿e mo¿e poszczyciæ siê obchodzonym w³aœnieœwiêtem, jednak Druga Pavi przyæmiewa wszystkie pozosta³e.— Ale przecie¿ nie obchodzi siê go, zanim pora deszczowa nie dobiegnie koñca.—Zaczyna³am mieæ w tej kwestii œmieszne przeczucia.— Ja równie¿ mam w tej sprawie swoje przeczucia — przyzna³a Sahra.— Rzeka, weŸ Mistrza i kopistê, a potem zadbaj, ¿eby mieli tyle wygód, iletylko mo¿emy im tu zapewniæ.Niech Goblin na³o¿y im d³awice, a potem upewnisiê, ¿e zrozumieli ich dzia³anie.— Zapyta³am Sahrê: — Czy zdarzy³o ci siês³yszeæ o tym wczeœniej, zanim Duszo³ap wróci³a z bagien, czy po tym?— Oczywiœcie ¿e po.— Oczywiœcie.Ona coœ podejrzewa.Kendo.Kiedy tylko jutro bêdzie doœæ œwiat³a,chcê ¿ebyœ natychmiast poszed³ do Kernmi What.Spróbuj coœ znaleŸæ na temattego spotkania, nie zdradzaj¹c równoczeœnie, jak bardzo jesteœ nimzainteresowany.Jeœli doko³a zauwa¿ysz wiêcej Szarych albo Shadar, nie zajmujsiê spraw¹.Po prostu wróæ tu i powiedz, jak jest.— Zak³adasz, ¿e okazja mo¿e byæ prawdziwa? — zapyta³a Sahra.—r Bêdzie prawdziwa, jeœli rzeczywiœcie wyjad¹ z Pa³acu.No nie?— Mo¿e najlepiej by³oby ich zwyczajnie pozabijaæ? Przyczepiæ trochêrozb³yskowych p¹czków do cia³.Wtedy Duszo³ap naprawdê siê wœcieknie.— Czekaj.Mam myœl.Byæ mo¿e zreszt¹ przysz³a mi do g³owy wprost z al-Shiel.—Pomacha³am palcem w powietrzu, jakbym odmierza³a muzyczny takt.— Tak.W³aœnietak.By³oby naprawdê po naszej myœli, gdyby Protektorka rzeczywiœcie zastawi³apu³apkê z Purohit¹ w roli przynêty.— Wyjaœni³am dok³adnie, o co mi chodzi.— To jest naprawdê niez³e — skomentowa³a Sahra.— Ale jeœli ma dzia³aæ, ty iTobo bêdziecie musieli razem ze mn¹ pójœæ do œrodka.— A ja nie mogê.Niemo¿liwe, bym nie przysz³a do pracy nazajutrz po znikniêciuMistrza Santaraksity.Wezwij Murgena.Zobacz, czy dzisiaj nie krêci³ siê poPa³acu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL