[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wrezultacie po³¹czenia powsta³ dialekt o drastycznie zredukowanej fleksji iuproszczonej sk³adni.Gramatyka posz³a w zapomnienie, s³owa by³yelizowane, czasowniki wystêpowa³y jedynie w formie czasu teraŸniejszego,u¿ywanego tak¿e jako przysz³y.Przesz³y tworzono za pomoc¹ przys³Ã³wków.Wszelkie subtelnoœci zniknê³y zast¹pione wyra¿eniami, zrozumia³ymi zarównodla Sumerów jak dla Samoañczyków, nawet jeœli zdawa³y siê naiwne iprymitywne.Wiele s³Ã³w samoañskiego, ze zmienion¹ nieco konstrukcj¹fonologiczn¹, wypiera³o s³owa sumeryjskie.Dialekty takie powstawa³y w ka¿dym miejscu Doliny Rzeki.Burton uzna³;¿e je¿eli Etycy zamierzaj¹ poznaæ wszystkie ludzkie jêzyki, musz¹ siêspieszyæ.Dawna mowa umiera³a, a raczej zmienia³a siê.Zapis móg³ jednakzostaæ ju¿ zakoñczony: Uk³ady zapamiêtuj¹ce, konieczne dla przeniesieniafizycznych cia³, mog³y tak¿e notowaæ mowê.Wieczorami, kiedy móg³ byæ sam, pali³ papierosy, których wystarczaj¹c¹iloœæ znajdowa³ w rogu obfitoœci i stara³ siê przeanalizowaæ sytuacjê.Komu mia³ wierzyæ, Etykom czy Zdrajcy - Tajemniczemu Przybyszowi? A mo¿ewszystko by³o k³amstwem?Dlaczego Tajemniczy Przybysz potrzebowa³ w³aœnie jego, by wrzuciæziarnko piasku w tryby Ich kosmicznej maszynerii? Jak móg³ pomóc Judaszowion, zwyk³a ludzka istota, uwiêziona w tej dolinie, tak ograniczona w³asn¹niewiedz¹?Jedno by³o pewne.Gdyby Przybysz nie potrzebowa³ Burtona, niezdradzi³by siê przed nim.Chcia³, by Burton dotar³ do Wie¿y na bieguniepó³nocnym.Dlaczego?Znalezienie jedynego mo¿liwego powodu zajê³o Burtonowi dwa tygodnie.Przybysz powiedzia³, ¿e - jak wszyscy Etycy - nie mo¿e nikomubezpoœrednio odebraæ ¿ycia.Nie mia³ jednak skrupu³Ã³w przed dokonaniemtego okrê¿n¹ drog¹, o czym œwiadczy³o wrêczenie Burtonowi trucizny.Zatem,je¿eli chcia³, by Burton znalaz³ siê w wie¿y, to po to, aby dla niegozabija³.Chcia³ wypuœciæ tygrysa na swych rodaków, otworzyæ okno przedwynajêtymi morderc¹.Morderca zechce zap³aty.A co zaproponowa³ Przybysz?Burton wci¹gn¹³ do p³uc dym z papierosa, wypuœci³ go i wypi³ kubekbourbona.Bardzo proszê.Tamten spróbuje go wykorzystaæ, ale niech siê mana bacznoœci.On tak¿e wykorzysta Przybysza.Po trzech miesi¹cach Burton uzna³, ¿e przemyœla³ ju¿ wszystko.Nadesz³a pora, by siê st¹d wynieœæ.P³ywa³ w³aœnie w Rzece i kierowanynag³ym impulsem wyp³yn¹³ na sam œrodek.Zanurkowa³ tak g³êboko, jak tylkozdo³a³, zanim niepokonana wola prze¿ycia jego cia³a zmusi³a go, by zewszystkich si³ p³yn¹³ ku bezcennemu powietrzu.Nie zd¹¿y³.Drapie¿ne rybypo¿r¹ jego cia³o, a koœci spoczn¹ w mule g³êboko na dnie.Tym lepiej.Niechcia³ wpaœæ w rêce Etyków, nawet po œmierci.Jeœli Przybysz mówi³ prawdê,to portrafiliby odczytaæ z jego mózgu wszystko co widzia³ i s³ysza³, jeœlitylko znaleŸliby go dostatecznie wczeœnie, zanim komórki cia³a ulegn¹rozk³adowi.Nie s¹dzi³, by Im siê to uda³o.Przez nastêpne siedem lat udawa³o musiê, o ile móg³ to stwierdziæ, unikn¹æ wykrycia.Je¿eli Zdrajca wiedzia³,gdzie przebywa, to nie da³ Burtonowi znaæ.Lecz Burton w¹tpi³, by wiedzia³ktokolwiek.Sam nie móg³ okreœliæ, w jakiej czêœci Œwiata Rzeki siêznajduje, jak daleko lub jak blisko g³Ã³wnej kwatery w Wie¿y.Ca³y czas by³w ruchu, wci¹¿ p³yn¹³, p³yn¹³, p³yn¹³.Wiedzia³, ¿e pobi³ swego rodzajurekord.Œmieræ sta³a siê jego drug¹ natur¹.Jeœli siê nie pomyli³, to dokona³ 777 podró¿y Samobójczym Ekspresem.nastêpnyPhilip Jose Farmer Gdzie wasze cia³a.28.Czasami Burton myœla³ o sobie jako o planetarnym koniku polnym, coskacze w ciemnoœæ œmierci, potem l¹duje i przez krótk¹ chwilê skubietrawê, jednym okiem wci¹¿ bacz¹c na cieñ, zdradzaj¹cy nadlatuj¹cegodrapie¿cê - Etyków.Na wielkiej ³¹ce ludzkoœci siada³ ju¿ na wieluŸdŸb³ach, smakowa³ je i rusza³ dalej.Kiedy indziej porównywa³ siê do sieci, tu i tam wy³apuj¹cej zogromnego morza ludzkoœci jakieœ okazy.Schwyta³ kilka wielkich ryb iwiele sardynek.Równie wiele, jeœli nie wiêcej, mo¿na by³o siê dowiedzieæod tym ma³ych, co od du¿ych.Nie lubi³ jednak porównania z sieci¹.Przypomina³o mu, ¿e jest gdzieœinna, wiêksza sieæ, zarzucona specjalnie na niego.Jakichkolwiek jednak u¿ywa³ przenoœni czy porównañ, by³ cz³owiekiem,który - ¿eby u¿yæ dwudziestowiecznego amerykanizmu - sporo krêci³ siê poœwiecie.Kilka razy spotka³ siê - nawet z legend¹ o Burtonie Cyganie.Wpewnym regionie, gdzie mówiono po angielsku, us³ysza³ o RichardzieWêdrowcu, a w innym o £azarzu W³Ã³czêdze.Trochê go to niepokoi³o, gdy¿Etycy mogli domyœliæ siê, w jaki sposób ucieka i przedsiêwzi¹³ odpowiednieœrodki, by go schwytaæ.Mogli te¿ odgadn¹æ jego g³Ã³wny cel i rozmieœciæstra¿e w pobli¿u Ÿróde³ Rzeki.Po siedmiu latach obserwacji gwiazd, po wielu odbytych rozmowach,wyrobi³ sobie opiniê o biegu Rzeki.To nie by³a amphisbaena, w¹¿ o dwóch g³owach, ze Ÿród³em na pó³nocnymi ujœciem na po³udniowym biegunie.To by³ W¹¿ Midgardu, z g³ow¹ nabiegunie pó³nocnym, cia³em owiniêtym po wielokroæ wokó³ planety i ogonemwe w³asnej paszczy.Rzeka wyp³ywa³a z pó³nocnych regionów polarnych,p³ynê³a tam i powrotem przez jedn¹ pó³kulê, okr¹¿a³a biegun po³udniowy irusza³a zygzakiem po drugiej, tam i z powrotem, ci¹gle w górê, a¿ jejujœcie otwiera³o siê do hipotetycznego polarnego morza.Zreszt¹ ten du¿y akwen nie by³ czysto hipotetyczny.Jeœli historia oTitanthropie, prehistorycznym osobniku, który twierdzi³, ¿e widzia³Mglist¹ Wie¿ê, by³a prawdziwa, to Wie¿a wznosi³a siê z okrytej mg³amipowierzchni morza.Burton zna³ tê opowieœæ tylko z drugiej rêki.Widzia³ jednakTitanthropów u pocz¹tków Rzeki, w czasie pierwszego "skoku".Wydawa³o siêzupe³nie mo¿liwe, by jeden z nich przeszed³ przez góry i dotar³ takdaleko, ¿e widzia³ morze polarne.A gdzie doszed³ jeden cz³owiek, tam mo¿edojœæ drugi.W jaki sposób Rzeka p³ynê³a pod górê?Prêdkoœæ ruchu wody wygl¹da³a na sta³¹, nawet w miejscach, gdzie pr¹dpowinien zwolniæ lub ca³kiem siê zatrzymaæ.Burton wywnioskowa³ z tegoistnienie lokalnych pól grawitacyjnych, przesuwaj¹cych masy wody domiejsca, gdzie zaczyna³o dzia³aæ naturalne przyci¹ganie planety.Gdzieœ,mo¿e pod dnem samej Rzeki, ukryte by³y urz¹dzenia, wykonuj¹ce tê pracê.Ich pola musia³y byæ bardzo ograniczone, poniewa¿ mieszkañcy, tych rejonównie odczuwali zmian grawitacji.Zbyt wiele mia³ pytañ.Musia³ próbowaæ, póki nie dostanie siê doIstot, które udziel¹ odpowiedzi.To by³ jego 777 "skok".By³ przekonany, ¿e siódemka jest jegoszczêœliw¹ liczb¹.Mimo kpin swych dwudziestowiecznych przyjació³, Burtonœwiêcie wierzy³ w wiêkszoœæ przes¹dów, do których przyzwyczai³ siê naZiemi.Œmia³ siê czêsto z cudzych zabobonów lecz wiedzia³, ¿e niektóreliczby przynosz¹ mu szczêœcie, ¿e srebro po³o¿one na powiekach pomo¿eodzyskaæ si³y w chwili zmêczenia i wzmocni intuicjê, dodatkowy zmys³,ostrzegaj¹cy przed niebezpieczeñstwami.Co prawda, w tym ubogim w minera³yœwiecie nie by³o chyba srebra, lecz gdyby je znalaz³, na pewno potrafi³bywykorzystaæ.Przez ca³y pierwszy dzieñ pozosta³ na brzegu.Nie zwraca³ uwagi natych, którzy próbowali z nim rozmawiaæ.Uœmiecha³ siê tylko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL