[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego ramiona i nogi rozciągały się, wypełniając znajdujący się wokół pokład.Rósł nieustannie.— Wszechświat istnieje tylko po to, by podtrzymać życie.Nowe życie pojawia się przez cały czas.A my tkwimy tutaj, złapani w pułapkę tej małej banieczki.Zastanawiam się, kiedy się wydostaniemy?Wkrótce, Buddy Joe, wkrótce.Ale nie tak.Teraz dostrzegamy, co nas powstrzymuje.— Co?— Ty.Macki cięły powietrze, uchwyciły głowę Buddy’ego Joe i gładko ją odcięły.Nie była już dłużej potrzebna.Obcy był kompletny, do rozumowania nie potrzebował mózgu.Doktor Flynn i jego zespół zaprojektowali go aż tak obco.Macki zaczęły się odrywać od metalu Pokładu Siódmego, a głowa Buddy’ego Joe poszybowała w kierunku ciała doktora Flynna.Ciało rozciągało się, wciąż cieńsze i cieńsze; gotowe poszybować ponad oceanem w kierunku własnej rasy……gdy nieoczekiwanie zatrzymało się.Odrobinę skażone przez człowieczeństwo Buddy’ego Joe, odrobinę skażone własnym pochodzeniem.Zostało stworzone przez ludzi i odrobina grzechu związanego z byciem człowiekiem została wpleciona w materię tego ciała.Nie było jeszcze do końca wolne od ludzkiej ciekawości, czyli właśnie tego, przed czym uciekał i chronił się wszechświat.Tej potrzeby, by wyjaśniać działanie wszystkiego.Ciekawość.Ona była najbardziej obcym doznaniem.Bez niej nikt nie mógł rozważać własnego istnienia.Ta myśl zawracała w głowie.Obcy rozglądał się na wszystkie strony — smakował, dotykał pozostałości po ludzkim świecie, pokładów i zanieczyszczonego morza, ostatnich słabych drgań potępionego impulsu definiującego tutejszych mieszkańców: potrzeby, by starać się zrozumieć podstawowe mechanizmy własnego świata.Oto ludzka wytrwałość w łamaniu kardynalnej zasady, i to zapisanej na poziomie kwantowym, przed którą ostrzegano już w jednym z najstarszych ludzkich tekstów.Nie przyglądaj się układowi, inaczej go zmienisz.Wszechświat walczył przeciwko własnemu poznaniu.Ciekawość — zapomnij o niej, powiedział sobie obcy.I tak też niezwłocznie się stało.Daleko w dole dało się słyszeć głuche uderzenie.To głowa Buddy’ego Joe załomotała o pokład.przełożył Konrad KozłowskiTony BallantyneThe Waters of MeribahWody MeribaNa stole leżały dwie stopy.Tylko czekające, aby je ktoś nałożył.Szarawozielone, płetwiaste jak u kaczki, wyglądem przypominające nieco płetwy służące do nurkowania.Tyle że były żywe.I to bardzo, bardzo żywe.— Uznaliśmy, że zaczniemy od stóp, żebyś — zanim zdążysz się do nich przyzwyczaić — mógł je nosić ukryte pod ubraniem.Prawdopodobnie najlepiej byłoby, gdyby nikt się niczego nie domyślił, przynajmniej na samym początku.— Dobry pomysł — odpowiedział Buddy Joe, spoglądając ponad głową pulchniutkiego doktora Flynna w kierunku stóp.Obcych stóp.Zupełnie obcych.Wokół nich unosiła się delikatna mgiełka obcego potu, wydzielanego przez obce pory.Doktor Flynn wyciągnął dłoń, powstrzymując Buddy’ego Joe przed natychmiastowym sięgnięciem po stopy i nałożeniem ich.— Powolutku.Mam kilka pytań.Do protokołu.Czy na pewno chcesz je założyć? Zdajesz sobie sprawę, że kiedy to zrobisz, nie będzie już odwrotu?— Tak.Chcę to zrobić — odpowiedział Buddy Joe, nieustannie zezując w kierunku stóp.— Zdajesz sobie sprawę, że kiedy to zrobisz, one nieodwołalnie staną się częścią twojego ciała? A jeśli ono je odrzuci, to będzie tak, jakby odrzucało własne stopy? Może być nawet gorzej.Stopy wciąż mogą pozostać zrośnięte z twoim ciałem, lecz miejsce połączenia przestanie funkcjonować jak należy, co spowoduje, że będziesz cierpiał niekończące się katusze.— Wiem o tym.— I nadal, mimo wszystko, chcesz to zrobić?— Oczywiście.Przecież — zgodnie z wydanym wyrokiem — napompowaliście mnie Uległością.Nie mam wyboru.Robię, co mi każecie.— Och, wiem o tym.Po prostu muszę to usłyszeć od ciebie.Do protokołu.Flynn usunął się na bok, umożliwiając tym samym Buddy’emu Joe dostęp do stóp.Ten schwycił je i przeszedł do krzesła na drugim końcu pomieszczenia.Usiadł, zsunął buty i skarpetki, a następnie zaczął naciągać obce stopy na własne.Przypominało to naciąganie gumowych rękawiczek na gołe stopy.Szamotał się, wykręcał i ponownie wkręcał swe stopy do ich wnętrza.Te jednak odrzucały go, opierając się wszelkim próbom i próbując go wypchnąć z siebie.Gdzieś w głębi duszy słyszał własny krzyk protestu.Jego dłonie płonęły, nasączone kwaśnym potem, wydzielanym przez obce pory tych stóp.Właśnie amputowano mu stopy, które były w tej chwili rozpuszczane wewnątrz pierwszego z fragmentów obcego ciała.Ciała, do nałożenia którego zmuszali go doktor Flynn i jego zespól.Buddy Joe czuł rozdzierający ból, lecz mały kryształek Uległości, rozpuszczający się właśnie powoli i wnikający do jego krwiobiegu, sprawiał, że grymas uśmiechu nie znikał z jego twarzy.Nagle, zupełnie nieoczekiwanie, stopy wślizgnęły się na swoje miejsce i stały się częścią jego ciała.— Gotowe! — wykrzyknął ktoś z zespołu Flynna.Kobieta, która wydała ten okrzyk, uniosła wzrok znad swojej konsoli i skinęła głową w kierunku pielęgniarki.— Możesz zdejmować czujniki.Pielęgniarka odkleiła od jego skóry samoprzylepne paseczki i wrzuciła je do zsypu na odpadki.— Wręcz doskonałe przyjęcie przez organizm
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL