[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tej chwili Sanczo Pansa, koñcz¹c perorowaæ o tym, co jego osobiœcie spotka³opodczasdrugiej wyprawy, nadmieni³:– Ale teraz taki ju¿ jestem znów rozpalony, ¿e gdyby mój pan nie by³ zgaszony,wnetznaleŸlibyœmy siê w drodze, broni¹c tych ró¿nych panienek i siekaj¹c olbrzymów,jak tomamy w zwyczaju.Don Kichot oznajmi³, ¿e wcale nie jest zgaszony i zamierza w³aœnieprzedsiêwzi¹æ trzeci¹wyprawê.Tu, jakby popieraj¹c decyzjê swojego pana, zar¿a³ g³oœno na dworze znakomityRosynant.– Ja bym radzi³, wasza zdobywczoœæ – powiedzia³ z uszanowaniem Samson Karrasko–¿ebyœcie siê tym razem skierowali w stronê królestwa Aragonu i przeœwietnegomiastaSaragossy.Tam w dniu Œwiêtego Jerzego odbywaj¹ siê turnieje, w których,pokonuj¹cniechybnie wszystkich rycerzy aragoñskich, zdobêdziecie tym samym pierwszeñstwopoœródrycerzy œwiata w ogóle.Zachowajcie jedynie odrobinê ostro¿noœci, poniewa¿¿ycie wasze ju¿nie tylko wasz¹ jest dziœ w³asnoœci¹, lecz wszystkich potrzebuj¹cych opiekioraz pomocy.– Otó¿ to – powiedzia³ Sanczo – i moj¹ tak¿e, przynajmniej dopóki niewywi¹zaliœcie siê zprzyrzeczenia w sprawie wyspy albo królestwa.– A wy zwa¿ajcie, moœci Sanczo Panso – dorzuci³ baka³arz – ¿eby godnoœci,którymi wasDon Kichot obdarzy, nie zmieni³y wam charakteru.Zdarza siê bowiem, ¿e ktoœawansowanyznienacka nie na wielkorz¹dcê nawet, lecz du¿o ni¿ej, nie poznaje od tej chwiliojca i matki.– To nie ja – zapewni³ giermek – ja tam dobry mam wzrok i na pamiêæ siê nieuskar¿am.– Przekonamy siê – rzek³ Don Kichot – gdy obejmiesz ju¿ w³adzê, a stanie siê tobardzonied³ugo.Postanowiono, ¿e wyrusz¹ za tydzieñ.Baka³arz, wtajemniczony we wszystkieplany,przyrzek³ dochowaæ tajemnicy zw³aszcza wobec tych, którzy chcieliby i mogliprzeszkodziæ,czyli: ksiêdza proboszcza, nieod³¹cznego balwierza, gospodyni rumianej jakzimowejab³uszko i siostrzenicy bladej jak brzask jesienny.Zaczê³y siê dni przygotowañ, których g³Ã³wny ciê¿ar wzi¹æ musia³ na swesklepione barkiSanczo Pansa, mimo ¿e zajêty by³ równie¿ d³ugimi debatami z ¿on¹, bo ci¹gle imby³o ma³o;przed ni¹ zreszt¹ nie ukrywa³ tym razem ani celu, ani spodziewanego terminuwyprawy;g³Ã³wny zaœ nacisk k³ad³ na przygotowanie ma³¿onki do splendorów, które j¹czeka³y u jegoboku; i prawdê mówi¹c, popada³ przy tym nieraz w zw¹tpienie, czy zacnatowarzyszka ¿yciasielskiego sprosta temu, co j¹ czeka³o; ale mimo obaw baka³arza nie mia³ pokus,by jej czykogokolwiek z bliskich siê wyprzeæ.Zjawi³ siê wreszcie Sanczo ponownie u Don Kichota, by mu donieœæ, ¿e uprz¹¿pocerowana, juki po³atane i wypchane tym, co niezbêdne, zbroja doklepana inawet nowyhe³m z przy³bic¹ nabyty przy pomocy Samsona Karrasko i oczyszczony z rdzy orazpleœni,tedy lœni srebrzyœcie, choæ nie poz³ociœcie, jak œwietlanej pamiêci he³mMambrina, utracony,116niestety, w potyczce z pokutnikami, o czym, zdaje siê, nie wspomnia³em w porê,ale któ¿ bypamiêta³ o he³mie, gdy Don Kichot omal nie wyzion¹³ by³ ducha? Po tychmeldunkach ogotowoœci sprzêtu do wyprawy Sanczo Pansa dorzuci³, ¿e jest jeszcze coœ, cochcia³by przedwyruszeniem za³atwiæ; a chcia³by nie dlatego nawet, ¿e sam chcia³by, leczdlatego, ¿echcia³aby jego dobra ¿ona; ale skoro chcia³aby jego dobra ¿ona, to i onchcia³by.– A có¿ to takiego ? – spyta³ Don Kichot.– A to, wasza szczodrobliwoœæ, ¿ebyœcie mi wyznaczyli sta³e wynagrodzenie zamoj¹s³u¿bê, bo ³aska pañska na pstrym koniu jeŸdzi i lepszy wróbel w gêbie ni¿go³¹b na dêbie, agdy œmieræ zawita, o racje nie pyta, i ¿eby mi to wynagrodzenie wyp³acano comiesi¹c zwaszego maj¹tku, tak jak siê ugodzimy i spiszemy to na papierze.– W ¿adnej ksiêdze rycerskiej nie czyta³em – powiedzia³ Don Kichot – ¿ebyrycerz zgiermkiem godzili siê i spisywali to na papierze, niczym kupczyki.Nie, Sanczo,albopozostaniesz na mojej s³u¿bie za co ³aska i dobr¹ nadziejê, która, nadmieniamna stronie, wnetstokrotnie ci siê op³aci, albo rozstaniemy siê w dobrej zgodzie, a ja znajdêsobie innegogiermka, mo¿e mniej ni¿ ty gadatliwego i niezdarnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL