[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- S³ucham pani¹? W czym mogê pomóc?- Ja do pana d’Amacourta.- Niestety, odbywa naradê.Czy jest pani umówiona?- Tak, oczywiœcie - odpar³a Marie, szukaj¹c czegoœ w torebce.Sekretarkaspojrza³a na terminarz, który le¿a³ przed ni¹ na biurku.- Obawiam siê, ¿e nie mam nikogo wyznaczonego na tê godzinê.- Och, ale¿ ze mnie gapa! - zawo³a³a zak³opotana klientka.- Dopiero teraz siêzorientowa³am! Jestem umówiona na jutro, nie na dzisiaj! Najmocniejprzepraszam.Odwróci³a siê i odesz³a szybkim krokiem.Sprawdzi³a to, co chcia³a, i zdoby³akolejny dowód.W aparacie na biurku sekretarki pali³o siê pojedyncze œwiate³ko;d’Amacourt, nie korzystaj¹c z poœrednictwa sekretarki, osobiœcie nakrêci³ jakiœnumer i po³¹czy³ siê z kimœ na mieœcie.Konto Jamesa Bourne’a zawiera³o œciœleokreœlone, poufne instrukcje, których nie wolno by³o zdradziæ posiadaczowi.Czekaj¹c w cieniu markizy Bourne zerkn¹³ na zegarek: za jedenaœcie trzecia.Marie powinna ju¿ byæ z powrotem przy telefonie nie opodal wejœcia i œledziæwszystko, co siê wewn¹trz dzieje.Za kilka minut poznaj¹ prawdê; mo¿e Marie ju¿j¹ zna.Spacerowa³ wolno wzd³u¿ wystawy sklepowej, ca³y czas bacznie obserwuj¹c wejœciedo banku.Kiedy sprzedawca uœmiechn¹³ siê do niego, przypomnia³ sobie, ¿epowinien unikaæ zwracania na siebie uwagi.Wyj¹³ z kieszeni paczkê papierosów,zapali³ jednego i znów spojrza³ na zegarek.Do trzeciej brakowa³o oœmiu minut.I nagle ich dojrza³.Jednego wrêcz rozpozna³! Trzej porz¹dnie ubrani mê¿czyŸniszli poœpiesznie rue Madeleine - byli poch³oniêci rozmow¹, ale oczy mielizwrócone przed siebie.Wyprzedzali wolniejszych przechodniów, przepraszaj¹c ichz uprzejmoœci¹ nietypow¹ dla rodowitych pary¿an.Jason skupi³ siê na cz³owiekuid¹cym poœrodku.Nie ulega³o w¹tpliwoœci: to by³ on.Mê¿czyzna zwany Johannem!„Daj sygna³ Johannowi, ¿eby szed³ tam do budynku.Wrócimy po nich póŸniej”.S³owa te wypowiedzia³ na Steppdeckstrasse wysoki, chudy mê¿czyzna w okularach oz³otych oprawkach.Johann.Przys³ali go z Zurychu, poniewa¿ widzia³ JasonaBourne’a.A to oznacza³o jedno: nie maj¹ ¿adnych jego zdjêæ.Trzej mê¿czyŸni byli ju¿ przy wejœciu do banku.Dwóch znik³o wewn¹trz, trzecizosta³ przy drzwiach.Bourne ruszy³ w stronê budki: odczeka jeszcze czteryminuty, a potem nakrêci numer Antoine’a d’Amacourta.Rzuci³ na ziemiê papierosa, przydepta³ go butem i otworzy³ oszklone drzwi.- Regardez! - us³ysza³ za plecami czyjœ g³os.Wstrzymuj¹c oddech, odwróci³ siê na piêcie.Nie ogolony, ale poza tym niczymsiê nie wyró¿niaj¹cy przechodzieñ wskazywa³ rêk¹ na budkê.- Pardon?- Le téléphone.Il n’opère pas.La corde est en noeud.- Oh? Merci.Maintenant, j’essayerais.Merci bien.Mê¿czyzna wzruszy³ ramionami i oddali³ siê.Bourne wszed³ do budki; czteryminuty ju¿ minê³y.Wyci¹gn¹³ z kieszeni kilka monet, ¿eby starczy³o na dwierozmowy, i wykrêci³ pierwszy numer.- La Banque de Valois.Bonjour.Nie up³ynê³o dziesiêæ sekund, d’Amacourt podniós³ s³uchawkê.W jego g³osies³ychaæ by³o napiêcie.- To pan, Monsieur Bourne? Myœla³em, ¿e jest pan w drodze do banku.- Obawiam siê, ¿e nast¹pi³a nag³a zmiana planów.Zadzwoniê do pana jutro.Patrz¹c przez szybê dojrza³ samochód, który zatrzyma³ siê przy krawê¿niku podrugiej stronie ulicy, dok³adnie na wprost wejœcia do banku.Mê¿czyzna, którypozosta³ na zewn¹trz, skin¹³ g³ow¹ kierowcy.-.pomóc? - spyta³ d’Amacourt.- S³ucham?- Pyta³em, czy mogê panu w czymœ pomóc.Mam potwierdzenie pañskiego przekazu.Wszystko jest przygotowane do wyp³aty.Nie w¹tpiê, pomyœla³ Bourne, i zastosowa³ drobny podstêp.- Niestety, muszê wieczorem byæ w Londynie.Nied³ugo mam samolot, ale jutrowrócê do Pary¿a.Proszê zatrzymaæ papiery u siebie, dobrze?- Leci pan do Londynu, monsieur?- Zadzwoniê do pana jutro.A teraz muszê z³apaæ taksówkê i pêdziæ na Orly.Odwiesi³ s³uchawkê i przez chwilê obserwowa³ wejœcie.Nieca³e pó³ minutypóŸniej Johann z kompanem wybiegli z banku, zamienili s³owo z facetem przydrzwiach i wszyscy trzej wsiedli do czekaj¹cego samochodu.Samochód, który mia³ im s³u¿yæ do ucieczki po zabójstwie Bourne’a, ruszy³ pêdemw stronê lotniska.Jason zapamiêta³ numery rejestracyjne, po czym wykona³ drugitelefon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL