[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Równie¿ uniós³ rêce, a w³aœciwierêkê.Druga wci¹¿ go bola³a.Wczoraj w nocy znowu spróbowa³ tarki, ale bezrezultatu.- Ludu Lancre! - zakrzykn¹³.- Nie lêkajcie siê! Jestem waszym przyjacielem.Bêdê was chroni³ przed czarownicami.Zgodzi³y siê zostawiæ was w spokoju!Babcia przygl¹da³a mu siê z ukosa.To jeden z tych maniaków depresyjnych,myœla³a.W górê i w dó³, jak coœ tam.W jednej chwili ciê zabije, w nastêpnejspyta, czy dobrze siê czujesz.Uœwiadomi³a sobie, ¿e Felmet spogl¹da na ni¹ wyczekuj¹co.- S³ucham?- Powiedzia³em: teraz proszê szanown¹ Babciê Weatherwax, by powiedzia³a kilkas³Ã³w.Cha, cha.- Tak powiedzia³eœ?- Tak.- Posun¹³eœ siê o wiele za daleko.- Posun¹³em siê, to prawda.- Ksi¹¿ê zachichota³.Babcia zwróci³a siê do t³umu.Ludzie ucichli.- IdŸcie do domu - powiedzia³a.Nadal trwa³a cisza.- To wszystko? - zapyta³ lord Felmet.- Wszystko.- A co z przysiêgami wiecznej wiernoœci?- Co z nimi? Gytho, przestañ tak wymachiwaæ!- Przepraszam.- A teraz my te¿ musimy ju¿ iœæ - oznajmi³a Babcia.- Przecie¿ tak mi³o nam siê rozmawia - zaprotestowa³ ksi¹¿ê.- ChodŸ, Gytho - rzuci³a lodowato Babcia.- Gdzie siê podzia³a Magrat?Zawstydzona Magrat podnios³a g³owê.Poch³onê³a j¹ rozmowa z B³aznem, choæ by³ato taka rozmowa, gdzie obie strony wiele czasu poœwiêcaj¹ na przygl¹danie siêw³asnym butom i przecieranie paznokci.Dziewiêædziesi¹t procent prawdziwejmi³oœci to mocne, czerwieni¹ce uszy zak³opotanie.- Wychodzimy - oznajmi³a Babcia.- Pamiêtaj, pi¹tek po po³udniu - szepn¹³ B³azen.- Jeœli zdo³am - odpar³a Magrat.Niania Ogg uœmiechnê³a siê domyœlnie.Babcia Weatherwax zbieg³a po schodach i przecisnê³a siê przez t³um.Dwiepozosta³e pod¹¿a³y za ni¹.Kilku rozeœmianych stra¿ników pochwyci³o jej wzrok inatychmiast tego po¿a³owa³o.Jednak tu i tam zabrzmia³ ledwie skrywanypogardliwy œmieszek.Babcia przemknê³a przez bramê, po zwodzonym moœcie i poulicach miasta.Id¹c szybko, mog³a pokonaæ wiêkszoœæ ludzi biegiem.Za nimi ksi¹¿ê rozeœmia³ siê g³oœno.Przekroczy³ ostatni maniakalny szczytswojego szaleñstwa i teraz zsuwa³ siê szybko ku dnu rozpaczy.Babcia nie zatrzymywa³a siê, dopóki nie minê³a granic miasteczka.Podprzyjaznym liœciastym stropem lasu zesz³a z drogi i siad³a ciê¿ko na pniu.Ukry³a twarz w d³oniach.Dwie czarownice zbli¿y³y siê do niej niespokojnie.Magrat poklepa³a j¹delikatnie po ramieniu.- Nie za³amuj siê - powiedzia³a.- Obie uwa¿amy, ¿e bardzo dobrze siêzachowa³aœ.- Nie za³amujê siê, tylko myœlê - odpar³a Babcia.- IdŸcie sobie.Niania Ogg unios³a brwi i spojrza³a na Magrat ostrzegawczo.Oddali³y siê nabezpieczn¹ odleg³oœæ, choæ przy obecnym nastroju Babci nawet s¹siedniwszechœwiat móg³ siê okazaæ zbyt bliski.Usiad³y na omsza³ym g³azie.- Dobrze siê czujesz? - spyta³a Magrat.- Nic ci nie zrobili, prawda?- Nawet nie tknêli mnie palcem.- Niania poci¹gnê³a nosem.- To nie s¹ prawdziwi w³adcy - doda³a.- Stary król Gruneweld, na przyk³ad, niemarnowa³by czasu na wymachiwanie narzêdziami i groŸby.Od razu: ³up, ³up! Ig³ypod paznokcie i ¿adnego gadania.¯adnych z³owrogich œmiechów.To by³ prawdziwykról.Bardzo ³askawy.- Grozi³, ¿e ciê spali.- Na to bym siê nie zgodzi³a.Zauwa¿y³am, ¿e masz amanta.- S³ucham?- Taki m³ody cz³owiek z dzwonkami - wyjaœni³a Niania.-I twarz¹ kopniêtegospaniela.- Ach, ten.- Magrat zaczerwieni³a siê pod resztk¹ makija¿u.- Wiesz, to taki sobie ch³opak.Wszêdzie za mn¹ chodzi.- To mo¿e byæ k³opotliwe, co?- Poza tym jest taki ma³y.I ci¹gle podskakuje - doda³a Magrat.- Dobrze mu siê przyjrza³aœ? - spyta³a stara czarownica.- S³ucham?- Nie.Tak myœla³am.To bardzo m¹dry cz³owiek, ten B³azen.Powinien zostaæjednym z tych.aktorów.- Nie rozumiem.- Nastêpnym razem spójrz na niego jak czarownica, nie jak kobieta - poradzi³aNiania i porozumiewawczo szturchnê³a Magrat pod ¿ebro.- Dobra robota z tymidrzwiami - doda³a.- NieŸle sobie radzisz, nie ma co.Mam nadziejê, ¿epowiedzia³aœ mu o Greebo.- Obieca³, ¿e natychmiast go wypuœci, Nianiu.Babcia Weatherwax prychnê³ag³oœno.- S³ysza³yœcie œmieszki w t³umie? - zapyta³a.- Ktoœ chichota³.Niania Ogg usiad³a obok niej.- I paru wytyka³o nas palcami - powiedzia³a.- Wiem.- Nie mo¿na tego tolerowaæ.Magrat przysiad³a na drugim koñcu pnia.- S¹ inne czarownice - przypomnia³a.- Wiele czarownic mieszka w Ramtopach.Mog³yby pomóc.Jej dwie kole¿anki spojrza³y po sobie z bolesnym zaskoczeniem.- Nie s¹dzê, ¿ebyœmy musia³y posuwaæ tak daleko - mruknê³a Babcia.- Prosiæ opomoc.- Bardzo niedobra praktyka - przytaknê³a Niania Ogg.- Przecie¿ poprosi³yœcie demona, ¿eby wam pomóg³ - przypomnia³a Magrat.- Wcale nie - zaprzeczy³a Babcia.- W³aœnie.Wcale nie.- Rozkaza³yœmy mu, ¿eby wspó³pracowa³.- Dok³adnie.Babcia Weatherwax wyci¹gnê³a nogi i przyjrza³a siê swoim butom.To by³y dobre,mocne buty, nabijane gwoŸdziami, z pó³ksiê¿ycowymi podkówkami.Trudno by³ouwierzyæ, ¿e szewc je uszy³; ktoœ raczej po³o¿y³ zelówkê i je zbudowa³.- Wiecie, jest taka czarownica pod Skundem - oœwiadczy³a.-Siostra Jakaœ.jakjej by³o.Jej syn wyjecha³ i zosta³ marynarzem.No wiesz, Gytho, ta copoci¹ga nosem i k³adzie pokrowce na oparciach foteli, jak tylko cz³owiek sobieusi¹dzie.- Grodley - podpowiedzia³a Niania Ogg.- Wysuwa ma³y palec, kiedy pijeherbatê, i ci¹gle upuszcza chusteczkê.- Tak.W³aœnie.Nie zni¿y³am siê do rozmowy z ni¹ od czasu tej sprawy zszubienic¹; pamiêtasz.Myœlê, ¿e z rozkosz¹ przyjecha³aby tutaj, niucha³awszêdzie, zagl¹da³a i wtyka³a palce.I t³umaczy³a, co powinnyœmy robiæ.A tak:pomagaæ.£adnie byœmy wygl¹da³y, gdybyœmy wszystkim chcia³y pomagaæ.- Tak jest.A pod Skundem drzewa rozmawiaj¹ z ludŸmi i spaceruj¹ po nocach -poinformowa³a Niania.- Nie pytaj¹ nawet o pozwolenie.Fatalna organizacja.- Nie tak œwietna, jak¹ mamy tutaj? - spyta³a Magrat.Babcia wsta³a.- Wracam do domu - oznajmi³a.Istniej¹ tysi¹ce powodów, dla których magia nie rz¹dzi œwiatem.Nazywaj¹ siêczarownice i magowie, myœla³a Magrat, wychodz¹c za starszymi kole¿ankami nadrogê.By³ to zapewniê wspania³y plan Natury, pozwalaj¹cy jej siê broniæ.Dopilnowa³a, by ka¿dy obdarzony talentem magicznym by³ tak sk³onny dowspó³pracy jak niedŸwiedzica z bólem zêbów.W ten sposób groŸna moc rozprasza³asiê w przypadkowych sprzeczkach i sporach.Oczywiœcie, istnia³y ró¿nice stylu.Magowie mordowali siê w wietrznych korytarzach, czarownice zwyczajnie wyrzyna³ysiê na ulicach.I wszyscy byli egocentryczni jak wiruj¹cy b¹k.Nawet kiedypomagaj¹ innym, rozmyœla³a Magrat, robi¹ to przede wszystkim dla siebie.Szczerze mówi¹c, s¹ jak du¿e dzieci.Oprócz mnie, pomyœla³a z dum¹.- Jest bardzo zdenerwowana, prawda? - zwróci³a siê do Niani Ogg.- No có¿, to powa¿ny problem.Im bardziej przyzwyczajasz siê do magii, tymbardziej chcesz z niej korzystaæ.I tym bardziej staje ci na drodze.Kiedyzaczyna³aœ, pewnie nauczy³aœ siê od Mateczki Whemper paru zaklêæ i bez przerwyich u¿ywa³aœ.- No tak.Wszyscy tak robi¹.- Ogólnie znany fakt - zgodzi³a siê Niania.- Ale gdy lepiej opanujesz Sztukê,przekonasz siê, ¿e najtrudniejsza jest ta magia, z której w ogóle niekorzystasz.Magrat rozwa¿y³a tê tezê.- To zeñ? - spyta³a.- Nie wiem.Nigdy go nie widzia³am.- Kiedy by³yœmy w lochach, Babcia wspomina³a, ¿e mog³am spróbowaæ z kamieniami.To chyba bardzo trudna magia.- Wiesz, Mateczka nie bardzo interesowa³a siê kamieniami.Ale to nie takietrudne.Trzeba poszturchaæ ich wspomnienia.No wiesz, z dawnych czasów, kiedyby³y gor¹ce i p³ynne.Przerwa³a nagle i gwa³townie siêgnê³a do kieszeni.Chwyci³a od³amek zamkowegokamienia i odetchnê³a z ulg¹.- Ju¿ siê ba³am, ¿e zapomnia³am o nim.- Wyjê³a kamieñ.- Mo¿esz wyjœæ.By³ ledwie widoczny w jasnym blasku dnia: lekkie migotanie powietrza poddrzewami.Król Verence zamruga³.Nie by³ przyzwyczajony do dziennego œwiat³a.- Esme! - zawo³a³a Niania.- Ktoœ tu chcia³by z tob¹ porozmawiaæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL