[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szturcha³a palcem tace ma³¿y,zatrzymywa³a siê, by pogawêdziæ z nianiokszta³tnymi damami, które za kilkapensów podawa³y porcje dziwnych potrawek i skorupiaki w bu³ce.Niania czu³a siê tu znakomicie.Genoa, miasto kucharek, trafi³a wreszcie nagodny siebie apetyt.Skoñczy³a talerz jakichœ ryb, po czym wymieni³a skinienie g³owy i uœmiech zdrobn¹ staruszk¹ prowadz¹c¹ stragan.- Wszystko by³o.- zaczê³a, zwracaj¹c siê do pani Pleasant.Ale pani Pleasant zniknê³a.Ktoœ inny rzuci³by siê przez t³um, by jej szukaæ, ale niania Ogg sta³a wmiejscu i zastanawia³a siê.Pyta³am o czary, pomyœla³a, a ona doprowadzi³a mnie tutaj i zniknê³a.Pewnoprzez te œciany z uszami.Wiêc mo¿e resztê mam zrobiæ sama.Rozejrza³a siê.Kawa³ek za straganami, tu¿ nad rzek¹, sta³ bardzo starynamiot.Nie by³o przed nim ¿adnego szyldu, tylko bulgota³ na ogniu kocio³ek.Od czasu do czasu ktoœ podchodzi³, nalewa³ sobie miskê zawartoœci kocio³ka, poczym rzuca³ garœæ monet na tacê przed namiotem.Niania podesz³a wolno i zajrza³a do kocio³ka.Ró¿ne obiekty wyp³ywa³y w nim na powierzchniê i tonê³y znowu.Dominowa³ kolorbr¹zowy.B¹ble formowa³y siê, ros³y i pêkaty z lepkim „blop!”.W tym kocio³kumog³o dziaæ siê cokolwiek.Mog³a zachodziæ spontaniczna kreacja ¿ycia.Niania Ogg mog³a raz skosztowaæ wszystkiego.Niektóre rzeczy mog³a kosztowaæ pokilka tysiêcy razy.Zdjêta chochlê, siêgnê³a po miskê i nala³a sobie.Po chwili odsunê³a klapê namiotu i zajrza³a w czerñ wnêtrza.Na ziemi siedzia³aze skrzy¿owanymi nogami jakaœ postaæ; pali³a fajkê.- Mogê wejœæ? - spyta³a niania.Postaæ skinê³a g³ow¹.Niania usiad³a.Po odpowiednio d³ugiej chwili tak¿e siêgnê³a po fajkê.- Pani Pleasant jest pani przyjació³k¹, jak siê domyœlam.- Zna mnie.- Aha.Z zewn¹trz dobiega³y ciche brzêkniêcia - to klienci czêstowali siê z kocio³ka.B³êkitny dym k³êbi³ siê nad fajk¹ niani Ogg.- Nie wydaje mi siê - zauwa¿y³a - by wielu ludzi odchodzi³o bez p³acenia.- Nie.Po kolejnej chwili niania Ogg doda³a:- I pewnie niektórzy próbuj¹ p³aciæ z³otem, klejnotami, pachn¹cymi olejkami iró¿nymi takimi?- Nie.- Dziwne.Niania Ogg przez d³u¿szy czas siedzia³a w milczeniu.Nas³uchiwa³a dalekichtargowych odg³osów i przywo³ywa³a swoj¹ moc.- Jak siê to nazywa?- Gumbo.- Dobre.- Wiem.- Ka¿dy, kto potrafi tak gotowaæ, potrafi zrobiæ wszystko.- Niania Oggskoncentrowa³a siê.- Pani.Gogol.Czeka³a.- Prawie wszystko, pani Ogg.Dwie kobiety spogl¹da³y nawzajem na swe mroczne sylwetki, niczym spiskowcy,którzy przekazali has³o i odzew, a teraz czekaj¹, co bêdzie dalej.- Tam, sk¹d pochodzê, nazywamy to czarownictwem - oœwiadczy³a spokojnie nianiaOgg.- Tam, sk¹d ja pochodzê, nazywamy to voodoo - odpar³a pani Gogol.Pomarszczone czo³o niani przeciê³y dodatkowe zmarszczki.- Czy to nie te zabawy z lalkami, martwymi ludŸmi i takimi rzeczami? -spyta³a.- Czy czarownictwo to nie bieganie w kó³ko bez ubrania i k³ucie ludziszpilkami? - zapyta³a ch³odno pani Gogol.- Aha - mruknê³a niania.- Rozumiem, o co pani chodzi.Poruszy³a siêniespokojnie.W zasadzie by³a kobiet¹ prawdomówn¹.- Chocia¿ muszê przyznaæ.- doda³a -.¿e czasem.mo¿e jedna szpilka.Pani Gogol z powag¹ kiwnê³a g³ow¹.- Zgoda.Czasami.mo¿e jeden zombie.- Ale tylko wtedy, kiedy nie ma innej mo¿liwoœci.- Oczywiœcie.Kiedy nie ma innej mo¿liwoœci.- Kiedy.no wie pani.ludzie nie okazuj¹ szacunku, na przyk³ad.- Kiedy dom wymaga malowania.Niania b³ysnê³a zêbem w uœmiechu.Pani Gogol uœmiechnê³a siê tak¿e,przewy¿szaj¹c j¹ liczb¹ zêbów o czynnik trzydzieœci.- Moje pe³ne imiê brzmi Gytha Ogg - powiedzia³a niania.-Ludzie nazywaj¹ mnieniani¹.- Moje pe³ne imiê brzmi Erzulie Gogol - powiedzia³a pani Gogol.- Ludzienazywaj¹ mnie pani¹ Gogol.- Moim zdaniem - rzek³a niania - to s¹ obce strony, wiêc pewnie dzia³a tu innyrodzaj czarów.To rozs¹dne.Drzewa s¹ inne, ludzie s¹ inni, drinki s¹ inne imaj¹ w œrodku banana, wiêc i czary mog¹ byæ inne.A potem pomyœla³am: Gytho,dziewczyno, nigdy nie jest za póŸno, ¿eby siê czegoœ nauczyæ.- Oczywiœcie.- Z tym miastem coœ jest nie tak.Wyczu³am to, jak tylko postawi³yœmy tustopê.Pani Gogol przytaknê³a.Przez d³u¿szy czas milcza³y obie; tylko pyka³y z fajek.A potem na zewn¹trz coœbrzêknê³o i zapad³a pe³na namys³u cisza.- Gytho Ogg? - odezwa³ siê ktoœ.- Wiem, ¿e tam jesteœ.Sylwetka pani Gogolwyjê³a z ust fajkê.- Dobrze - stwierdzi³a.- Wyrobiony smak.Klapa namiotu odsunê³a siê na bok.- Witaj, Esme - powiedzia³a niania Ogg.- Pokój temu.namiotowi - rzuci³a babcia Weatherwax, wytê¿aj¹c oczy wciemnoœci.- Oto pani Gogol - przedstawi³a gospodyniê niania Ogg.- Jest dam¹ od voodoo.One s¹ w tych stronach czarownicami.- To nie jedyne czarownice w tych stronach - stwierdzi³a babcia.- Na pani Gogol zrobi³o wra¿enie, ¿e mnie tutaj znalaz³aœ.- To by³o ³atwe.Kêdy ju¿ zauwa¿y³am, ¿e Greebo myje siê przed namiotem, resztato tylko dedukcja.***W mroku niania wyobrazi³a sobie, ¿e pani Gogol jest stara.Nie spodziewa³asiê zobaczyæ - kiedy wysz³y przed namiot - przystojnej kobiety w œrednim wieku,wy¿szej od babci Weatherwax.Pani Gogol nosi³a ciê¿kie z³ote kolczyki, bia³¹bluzkê i szerok¹ czerwon¹ spódnicê z falbanami.Niania wyczuwa³a milcz¹c¹dezaprobatê babci - to, co ludzie mówili o kobietach w czerwonych spódnicach,by³o pewnie jeszcze gorsze ni¿ to, co mówili o tych w czerwonych butach.cokolwiek to by³o.Pani Gogol przystanê³a i podnios³a rêkê.Zatrzepota³y skrzyd³a.Greebo, który ociera³ siê przymilnie o nogi niani, uniós³ g³owê i sykn¹³.Naramieniu pani Gogol wyl¹dowa³ najwiêkszy i najczarniejszy kogut, jakiegoniania widzia³a.I skierowa³ na ni¹ wzrok tak inteligentny, ¿e po raz pierwszyw ¿yciu widzia³a taki u ptaka.- A niech mnie! - powiedzia³a zaskoczona.- To chyba najwiêkszy, jakiegowidzia³am, a ogl¹da³am w ¿yciu ptaszków niema³o.Pani Gogol z dezaprobat¹ unios³a brew.- Brakuje jej wychowania - próbowa³a t³umaczyæ babcia.- Bo przecie¿ mieszka³am zaraz obok kurzej farmy, to chcia³am powiedzieæ! -oburzy³a siê niania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL