[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to wszystko siê diametrowo zmieni³o.Teraz muszê bywaæ na przyjêciach gdzieludzie jedz¹ jakieœ podejrzane rzeczy, a kobiety nosz¹ d³ugie kolczyki i innepaskuctwa.Telefon zarywa siê ca³ymi dniami i ludzie zawracaj¹ mi g³owê ró¿nymibanialukami.W senacie by³oby jeszcze gorzej.A przecie¿ ju¿ teraz nie mam dlasiebie wolnej chwili, ¿ycie jakby umyka obok.Kiedy patrzê do lustra widzê na twarzy zmarszczki, w³osy na skroniach misiwiej¹ i czujê, ¿e nie mam tyle energii co kiedyœ.Interes niby kwitnie, aleja.ja mam wra¿enie jakbym siê krêci³ w kó³ko.Zastanawiam siê po co towszystko robiê.Dawno temu mieliœmy z Bubb¹ wspania³y pomys³; uda³o mi siê gozrealizowaæ lepiej ni¿ nam siê œni³o, ale co z tego? Znacznie lepiej siêbawi³em jak ³oiliœmy dupê tym palantom z Nebraski na stadionie Orange Bowl albojak gra³em na harmonijce ze Zbitymi Jajami, a nawet jak ogl¹da³em Rodzinkê zBeverly Hills z prezydentem Johnsonem.Brak Jenny pewno te¿ ma z tym zwi¹zek, ale trudno, nic na to nie poradzê.Muszêo niej zapomnieæ i tyle.W ka¿dem razie postanowi³em wyjechaæ.Mama jak to mama zaczê³a beczeæ i trzeæoczy chustk¹, ale pan Tribble od razu mnie popar³.— Powiemy wszystkim, ¿e wzi¹³eœ d³ugi urlop — mówi.— No i oczywiœcie bêdziemydbaæ o twoje interesy.I takœmy to za³atwili.Kilka dni póŸniej wziê³em trochê forsy, wrzuci³em parêrzeczy do torby podró¿nej i posz³em do firmy siê po¿egnaæ.Po¿egna³em siê zmam¹ i panem Tribble, a potem po kolei fundowa³em grabê wszystkim co u mniepracowali: Mike'owi i profesorowi Quackenbushowi, Balasowi, Warzywie i Wê¿owi,trenerowi Fellersowi i jego drabom, tacie Bubby, no i innym.Na koñcu posz³em do chaty, w której mieszka³ Zuzia.— Zostajesz? — pytam siê go.Ale Zuzia z³apa³ mnie za rêkê, chwyci³ z pod³ogi moj¹ torbê i ruszy³ do drzwi.Wsiedliœmy razem do ma³ej ³Ã³dki i powios³owali do Bayou La Batre, a stamt¹dpojechali autobusem do Mobile.Na dworcu kupujê bilety na dalsz¹ drogê.— Dok¹d chce pan jechaæ? — pyta siê kasjerka.Wzruszam ramionami, ¿e nie wiem.A ona na to:— Niech pan jedzie do Savannah.Kiedyœ tam by³am, to bardzo ³adne miasto.Dobra, myœlê sobie.Niech bêdzie Savannah.26Kiedy wysiedliœmy w Savannah, la³o jak by kto w niebie trawê podlewa³, wiêcwbiegliœmy z Zuzi¹ do budynku dworca.Tam kupi³em sobie kawê i wyszliœmy nazewn¹trz, stanêli pod arkadami i dumamy co dalej.Nie wymyœli³em nic m¹drego, wiêc kiedy wypi³em kawê wyj¹³em z kieszeniharmonijkê i zaczê³em graæ.Zagra³em parê kawa³ków i nagle patrzê, a facetktóry przechodzi³ obok wrzuci³ mi do kubka po kawie dwadzieœcia piêæ centów.Pogra³em jeszcze trochê i wkrótce kubek do po³owy zape³ni³ siê drobnymi.Przesta³o padaæ, wiêc ruszyliœmy z Zuzi¹ przed siebie i nied³ugo doszliœmy doparku w samym centrum miasta.Usiad³em na ³awce i znów zaczê³em graæ, a ludzieznów zaczêli wrzucaæ moniaki do kubka.W koñcu Zuzia skapowa³ siê o co chodzi,porwa³ kubek i sam wêdrowa³ z nim od przechodnia do przechodnia.Do wieczorauzbieraliœmy prawie piêæ dolców.Tê noc przekimaliœmy na ³awce w parku.Noc by³a ³adna, pogodna, z ksiê¿ycem igwiazdami.Rano zjedliœmy œniadanie i zaczê³em graæ kiedy ludzie szli dopracy.Zarobiliœmy osiem dolców, nastêpnego dnia dziewiêæ, a w sobotê iniedzielê jeszcze wiêcej.W poniedzia³ek posz³em do sklepiku ze sprzêtemmuzycznym zobaczyæ czy nie maj¹ harmonijki w tonacji G, bo to ci¹g³e granie w Cju¿ mi siê znudzi³o.Nagle dojrza³em wystawione na sprzeda¿ u¿ywane klawisze.Wygl¹da³y identycznie jak te, na których gra³ George w Zbitych Jajach i naktórych da³ mi parê lekcji.Spyta³em siê sprzedawcy ile za nie chce.Powiedzia³, ¿e dwieœcie dolarów, aletrochê mi spuœci.Wiêc kupi³em klawisze, a facet dodatkowo zamontowa³ mi tak¹podpórkê z uchwytem, ¿ebym równoczeœnie móg³ graæ na harmonijce.Naszapopularnoœæ od razu wzros³a.Pod koniec nastêpnego tygodnia wpada³o nam prawiedwanaœcie dolców dziennie, wiêc wróci³em do sklepu i kupi³em u¿ywan¹ perkusjê.Po kilku dniach æwiczeñ bêbni³em jak stary.Wyrzuci³em plastikowy kubek pokawie i fundn¹³em Zuzi taki prawdziwy, metalowy.Radziliœmy sobie ca³kiemnieŸle.Gra³em wszystko od „The Night They Drove Ole Dixie Down" po „Swing Lo'Sweet Chariot", poza tym znalaz³em pensjonat, w którym zgodzili siê przyj¹æmnie z Zuzi¹ a w dodatku podawali œniadania i kolacje.Któregoœ dnia idê z Zuzi¹ do parku kiedy znów zaczyna laæ.Zdaje siê, ¿e na tympolega urok Savannah — co drugi dzieñ leje tu jak pod rynn¹.Ale nic,przechodzimy ko³o wielkiego biurowca kiedy nagle widzê coœ znajomego.Na chodniku stoi facet w garniturze i trzyma parasol, a przed nim sterczy du¿aplastikowa torba na œmieci.Ktoœ siê pod ni¹ chowa od deszczu.No dobra,patrzê, a tu po chwili spod torby wysuwaj¹ siê rêce i pucuj¹ buty goœcia zparasolem.Przechodzê przez ulicê, ¿eby siê lepiej przyjrzeæ, no i faktycznie:spod plastiku wystaje kawa³ek deskorolki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL