[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko szło pomyślnie do momentu, w którym nadszedł rozkaz zdania do magazynu drukowanych na jedwabiu ucieczkowych map Francji, które oficerowie otrzymali niemal rok wcześniej, przed desantem w Normandii 6 czerwca 1944 roku.Nieoddanie mapy równało się grzywnie w wysokości siedemdziesięciu pięciu dolarów.Te mapy były świętą relikwią weteranów z Normandii, oznaką ich statusu i chyba żadna nie wróciła do magazynu w przepisanym terminie.Z dowództwa pułku przyszedł więc rozkaz zapłacenia grzywny.Tym razem za cały batalion odpowiedział Winters, który zacytował autorowi wezwania odpowiedź generała McAuliffe’a z Bastogne: „Gówno!”.Autor wezwania płatniczego, kwatermistrz pułku, kapitan Herbert M.Sobel, spuścił z tonu i więcej nie wracał do sprawy.Z racji braku jakiegokolwiek oporu, czy więcej, wręcz entuzjastycznej współpracy Niemców i Austriaków, pod koniec trzeciego tygodnia maja amerykański batalion nie miał już właściwie nic do roboty.Wszelkie służby kuchenne, sprzątanie rejonów i kwater oraz zadania budowlane spoczęły w pewnych i wprawnych rękach miejscowej ludności, która chętnie je wykonywała w zamian za pieniądze, żywność i papierosy.Czas zaczął się strasznie dłużyć młodym ludziom tęskniącym za domem.Winters zaczął szukać im zajęcia.Zbudowano stadion lekkoatletyczny, kort tenisowy i boisko do baseballa, potem strzelnicę karabinową.Zaczęto rozgrywać zawody sportowe na szczeblu kompanii, batalionów, pułków i dalej aż po mistrzostwa całego europejskiego teatru działań wojennych.Oprócz rywalizacji sportowej toczyło się normalne życie garnizonowe, z wszystkimi jego zajęciami i codzienną musztrą.Niektórzy żołnierze podeszli do sportu entuzjastycznie.Ci spośród nich, którzy żywili nadzieję na zawodową lub akademicką karierę sportową, mieli wspaniałą okazję do treningu.Jeśli osiągali liczące się wyniki, zwalniano ich z innych obowiązków, mieszkali w oddzielnym bloku koszarowym dla sportowców i mogli bez przeszkód codziennie trenować lub startować w zawodach wszelkich szczebli.Ci, którzy planowali zawodową służbę wojskową, mieli teraz doskonałą okazję do uzupełniania wiadomości i konfrontowania ich z praktyką w dyskusjach z doświadczonymi frontowcami.Ale dla większości, która nie była ani sportowcami, ani nie widziała dla siebie przyszłości w armii, nuda była nie do zniesienia.Ich energia znajdowała ujście głównie: w turystyce alpejskiej, polowaniu, piciu i pogoni za spódniczkami.Jezioro Zeller See, długości około czterech kilometrów i szerokości dwóch, prócz swych walorów widokowych stwarzało też doskonałe warunki do pływania w długie, coraz cieplejsze dni późnego maja i początków czerwca.Webster pisał do matki 20 maja:Mój strój kąpielowy zaczyna się rozłazić w szwach.Czy możesz mi wysłać, najpilniej jak to możliwe, następną parę tych bajecznie kolorowych kąpielówek od Abercrombie i Fitcha? Rozmiar 32, ale raczej slipy niż spodenki.Na zboczach gór za Kaprun pyszniły się słynne na cały świat trasy narciarskie.Wyciąg krzesełkowy był wprawdzie kaputt, ale wspinaczka z deskami na górę była okazją do dodatkowego treningu.Winters ustalił grafik, wedle którego co trzy dni kolejny pluton wyjeżdżał do ośrodka narciarskiego na kolejną turę urlopową.Tam mieli pełną obsługę austriackich pokojówek, kucharzy, instruktorów narciarskich, przewodników myśliwskich.Warunki do uprawiania narciarstwa były równie dobre, jak do polowania na kozice górskie.W niższych partiach gór pełną parą szło polowanie na jelenie, których setki krążyły po okolicznych lasach.Przed wojną były to ulubione tereny łowieckie europejskiej arystokracji, a że przez całą wojnę mało kto tu polował, plan odstrzału nie był realizowany i jelenie rozmnożyły się ponad miarę.Spadochroniarze polowali po części z zamiłowania, po części jednak z dużo bardziej prozaicznych powodów – znowu, jak pod Bastogne, byli na samym końcu łańcucha zaopatrzeniowego armii, a czarny rynek rozrósł się od tego czasu znacznie.Trasa zaopatrzeniowa z portów w Cherbourgu i Hawrze była jeszcze dłuższa niż z Normandii w Ardeny, a po drodze było znacznie więcej chętnych do swojej działki, którzy mieli poważną motywację – ich cywilne dziewczyny miały rodziny, które trzeba było wykarmić.W malownicze Alpy docierały więc nędzne resztki tego, co tam wysyłano.Żołnierze zorganizowali ekipy myśliwych, które zajmowały się pozyskiwaniem dziczyzny do kotła.Szeregowy Freeman znalazł wśród skonfiskowanej broni samopowtarzalną śrutówke Browninga i uzupełniał dietę sporą ilością przepiórek i innego ptactwa.Jednak najwięcej energii żołnierze zużywali, nadrabiając stracony czas z kobietami.Webster pisze:Panienki, dupeczki, szpary, materace, zdziry, spódniczki, cichodajki, kurwiszony, cipki – oto co królowało w umysłach naszych chłopców.Kucharze mieli utrzymanki, plutonowe ogiery nie wychodziły ze stodoły, McCreary posuwał jakąś mężatkę w mieście, Reese zainstalował swoją u siebie na kwaterze i nie musiał wychodzić, Carson żywił piękną, wykształconą polską blondynę (z którą się potem ożenił), szarże plutonu każdy wieczór spędzały w obozie dipisów, a chłopaki co wieczór biegali do Zell am See, miasta najpiękniejszych dziewczyn w Europie, by z opalonymi blondynkami realizować swoje najbardziej wyrafinowane fantazje.Po trzech latach ciągłego gadania o bzykaniu nareszcie mieli okazję zrealizować swoje marzenia, przebierając w kobietach jak w ulęgałkach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL