[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W gruncie rzeczymieszkañcy wybrze¿a byli trwo¿liwi, jak to wieœniacy, a kap³ani Cion Cerena OdKostura, którzy ci¹gnêli niema³e dochody z pobieranego na goœciñcu myta,zaciekle œcigali zbójów.Poczekaj¹, pomyœla³, a¿ zapuœcimy siê g³êbiej w góry,pójd¹ naszym œladem ca³y dzieñ, a w nocy, z daleka od wioski, poder¿n¹ namgard³a.Nie by³o w tym nic nadzwyczajnego.Po z³ych zbiorach w Górach ¯mijowychmieszkañcy ca³ych okolic polowali na podró¿nych, a wybrze¿e solarzy cieszy³osiê wyj¹tkowo z³¹ s³aw¹.- Miecze - ksi¹¿ê wyci¹gn¹³ rêkê.- Nie chcê, ¿eby w osadzie zapamiêtalidziewkê z mieczami.Ku zdumieniu Twardokêska, us³ucha³a.Odpiê³a szarszuny, oba w ciemnych, niezdobionych pochwach, i po³o¿y³a na g³azie obok œcie¿ki.- Bierz, Kostropatka - rzuci³ ksi¹¿ê.Kap³an wysun¹³ ostrze z pochwy i z³o¿y³ niezgrabny parat, nieledwie muskaj¹cczo³o dziewczyny.Szarka nie cofnê³a siê ani o krok, uœmiechnê³a siê tylkozimnym, podstêpnym uœmieszkiem.Nie powinien by³ dawaæ Kostropatce jej mieczy,pomyœla³ Twardokêsek, ona walczy ¿elazem i przychodzi ze stron norhemnów, gdzieskalane ostrze czyœci siê krwi¹.- Tako¿ twoja gêba - ci¹gn¹³ ksi¹¿ê - zanadto w oczy k³uje.Owiniemy j¹szmatami.- Istotnie - Szarka oderwa³a z rêkawa szeroki pas materii i zbli¿y³a siê kukap³anowi rozko³ysanym krokiem.- Rych³o da siê temu zaradziæ - i nim zd¹¿y³cokolwiek uczyniæ, czerwony kamyk w rêkojeœci sztyletu b³ysn¹³ jak ¿mijoweoczko.Kap³an wrzasn¹³.Twardokêsek machinalnie potar³ rozleg³¹, zbiela³¹ bliznê na policzku.Raz,jeden raz jeno, rzuci³ siê ogl¹daæ szabelkê servenedyjskiej wojowniczki.Piêkneby³o ostrze, giêtkie a mocne, dziwn¹ sztuk¹ hartowane.Zagapi³ siê jak g³uptak,ani siê obejrza³, kiedy go Servenedyjka przez ³eb ciê³a.Dopiero potem muMroczek, cz³ek bywa³y, obyczaje dzikich znaj¹cy, wy³o¿y³, ¿e jak nic go ubiæmog³a.Taka to u nich obraza, kiedy kto nie pytany miecz chwyci.- Ty wiedŸmi pomiocie! - zarycza³ wœciekle Kostropatka.- Skortyzankoprzeklêta!Rzuci³a im tylko krótkie, kapryœne spojrzenie.- Skrzyd³oñ niech luzem idzie, popod graniami.- Nie czekaj¹c, zaczê³a schodziæku osadzie.- Bo mi jeszcze udacie, ¿e to krowa na niebiesko ukraszona i miastoskrzyde³ wiechciem dla niepoznaki przybrana.- Jak¿e to?! - sierdzi³ siê kap³an, rozmazuj¹c rêkawem posokê na twarzy.- Toæpomiata nami, suka, jako chce! A wy tak? Bez s³owa?- Drasnê³a ciê ledwie.Czyste ciêcie, aby upuœciæ trochê krwi - odpowiedzia³zgryŸliwie Przemêka - a bogowie œwiadkami, ¿eœ dobrze na nie pracowa³.Tokobieta norhemnów, l¿yj j¹ dalej, a wyrwie ci w¹trobê i ze¿re na surowo.- Ona nie jest z norhemnów - sprostowa³ zbójca.- A ciebie jak zw¹? - spyta³ Przemêka.- Derkacz - burkn¹³, bo te¿ to miano jeszcze na Tragance sobie umyœli³.- I niejestem z ni¹ - doda³, choæ myœl, ¿e t³umaczy siê przed nimi, zeŸli³a irozgoryczy³a go zarazem.- Starczy gadek - zgani³ ich ksi¹¿ê.- Ruszajmy, nim dzieñ ca³yprzemêdrkujecie.Wkrótce zabrnêli w cuchn¹c¹, rozmok³¹ ziemiê pomiêdzy rzêdami krytych sitowiemchat.Gromadka dzieciaków obrzuci³a ich patykami i grudkami cuchn¹cej mazi.Kobiety tylko sta³y w drzwiach i patrzy³y.Na widok Szarki w czerwonej chustcena szyi i postrzêpionej, ods³aniaj¹cej uda spódniczce ich wzrok stwardnia³jeszcze bardziej.M³oda dziewka w bezkszta³tnym juchtowym stroju wybieg³a naulicê i chlusnê³a im prosto pod nogi strugê pomyj.Na rynku, przy studni, stadko kurcz¹t melancholijnie grzeba³o w b³ocie.Karczmanaprzeciw wygl¹da³a niewypowiedzianie nêdznie.Z pocz¹tku uderzy³ ichzmieszany odór ryb, przypalonego t³uszczu i brudu.PóŸniej jednak Twardokêsek zzadowoleniem rozpozna³ ostry zapach czosnku i sma¿eniny.- Zda³oby siê coœ przek¹siæ - niepewnie przest¹pi³ z nogi na nogê.- Ano - zgodzi³ siê Przemêka - nieprêdko siê póŸniej okazja trafi.Mo¿epodró¿ni w gospodzie popasaj¹, to siê o drogê przepytamy.Jeno aby nikomu cog³upiego do g³owy nie przysz³o - jego zêby b³ysnê³y w nag³ym, wilczymuœmiechu.Pomieszczenie by³o ciemne, na palenisku s³abo tli³ siê ¿ar.Przy d³ugiej ³awiet³oczy³o siê kilku kap³anów w przybrudzonych, ¿Ã³³tych szatach i dwóchzbrojnych, w których po kubrakach zdobionych czarno-¿Ã³³t¹ szachownic¹rozpozna³ celników, co dla œwi¹tyni przy trakcie pieni¹dz zbieraj¹.Na samymkoñcu ³awy m¹¿ o cisawej brodzie i wygl¹dzie wêdrownego handlarza ob³apia³pos³ugaczkê, znosz¹c¹ jego zaloty z zawodowym znudzeniem.Karczmarz tkwi³pomiêdzy dwoma t³ustymi, zawieszonymi na poprzecznym bierzmie szynkami i bezzapa³u wciera³ t³uszcz w szynkwas.Ech, a gdyby tak krzykn¹æ, przemknê³o przez g³owê Twardokêska.Kap³ani CionCerena nie posk¹piliby nagrody za ¿alnickiego ksiêcia.Jednak choæ celnicymieli przypasane miecze, byli tylko poborcami, ma³o w wojennym rzemioœlewprawnymi, a potê¿ny miecz ksiêcia wzbudza³ postrach.Raptem Szarka uœmiechnê³asiê drapie¿nie.Ot, œcierwo, wiedŸma jedna, pomyœla³ z lêkiem, ani ona wie, cosiê cz³ekowi w g³owie roi.Ukradkiem uczyni³ znak odpêdzaj¹cy z³e moce iprzygarbiwszy siê ruszy³ za innymi.Przemêka donoœnie za¿¹da³ piwa.Gospodarz pchn¹³ ku nim cztery kufle.- Dla dziewki tako¿ - napomnia³ Przemêka.- Przemok³a, jako wszyscy.Karczmarz us³ucha³, choæ jego twarz mówi³a wyraŸnie, ¿e w tej okolicy kobietynie chadzaj¹ do gospody.Piwo okaza³o siê lepsze, ni¿ zbójca przypuszcza³.Rozejrza³ siê po ober¿y.Nadszynkwasem prócz szynek zwiesza³y siê wianki czosnku, cebuli, p³aty suszonychryb i miejscowy przysmak, nanizane na sznurki suche obwarzanki pokrytekminkiem i grub¹ sol¹.Na ladzie rozpiera³y siê wielkie s³oje z marynowanymika³amarnicami.Twardokêsek chciwie prze³kn¹³ œlinê - g³Ã³d powróci³ i znówburcza³o mu w brzuchu.- Na ¿arze ¿uwka rybna stoi - karczmarz poda³ Prze-mêce bochenek ciemnegochleba.Polewka by³a gêsta, podprawiona kminkiem, majerankiem i zrumienion¹ cebul¹,posypana drobnymi kawa³kami ostrego sera.Twardokêsek z zadowoleniem wci¹gn¹³w nozdrza jej zapach.U³ama³ pokaŸny kawa³ chleba, wydoby³ zza pazuchy ³y¿kê izacz¹³ jeœæ, pospiesznie, by nasyciæ choæ pierwszy g³Ã³d, nim pozostaliopró¿ni¹ naczynie.Od dziecka jada³ ze wspólnej miski, jego ramiê, ³y¿ka iprze³yk porusza³y siê w zgodnym, p³ynnym rytmie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL