[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Umysł szedł w parze z ciałem.Ale Stary Parskacz zaczął zwalniać; nie mógł tak długo galopować z pełną szybkością.Sprawa się komplikowała: potwór może stracić zainteresowanie nieuchwytną ofiarą i skierować się ku dużo powolniejszym ludziom.- Pozwól mu zbliżyć się do siebie! - zawołał Flint, zastanawiając się jednocześnie, w jaki sposób pozbawiona uszu Polarianka może go słyszeć.Tsopi zwolniła pozwalając dinozaurowi zmniejszyć dystans.Gnali zgodnie prosto w stronę pułapki.Olbrzym niemal doganiał maleńką Tsopi.- Oj, czy nie za blisko - mruczał zaniepokojony Flint widząc, jak róg Starego Parskacza prawie jej dotyka.Tuż przed krawędzią pułapki Tsopi gwałtownie skręciła.Stary Parskacz próbował uczynić to samo, a że gnał teraz trochę wolniej, prawie mu się to udało.Jednak przednie nogi trafiły już w pnącza, które łamiąc się pod jego ciężarem niczym suche gałązki, runęły w dół.Dinozaur poleciał za nimi, rogatym łbem do przodu.Kłody wystrzeliły w górę.Jedna z nich, grubości ludzkiego ramienia, spadła na Tsopi i strąciła ją do jamy.- Och, nie! - krzyknął Flint.Nieoczekiwanie pokój między dwiema Sferami zawisł na włosku.Flint zerwał się na nogi jak szalony i pognał w stronę pułapki.- Stój! - krzyknął ktoś za nim.- Z tej jamy nie ma już wyjścia!Lecz Flint dobiegł już do krawędzi.Dinozaur klęczał bez ruchu i sprawiał wrażenie kompletnie oszołomionego.Polarianka dygotała, lecz była cała i zdrowa.Po ciele Starego Parskacza przebiegł dreszcz.Przekręcił straszliwy łeb i próbował dźwignąć się z kolan.Kiedy ześlizgiwał się do jamy, urwał swoim cielskiem ogromny płat ziemi z krawędzi dołu.Ta właśnie poduszka z piasku oraz amortyzująca warstwa pnączy uchroniły dinozaura przed skręceniem karku.W innych wszakże okolicznościach skończyłoby się to tragicznie.Polarianka znalazła się w opałach.Nie mogła o własnych siłach wygrzebać się z jamy, nawet w miejscu, gdzie oberwała się krawędź dołu, a jej nerwowe ruchy przykuły uwagę dinozaura.Masywny łeb obrócił się, kierując w jej stronę trzy rogi.Bez względu na to jak potwór był oszołomiony i głupi, w ograniczonej przestrzeni jamy mógł bez trudu rozgnieść Tsopi na placek.Flint ześlizgnął się po usypisku i wylądował twardo, lecz bezpiecznie na dnie.Wyrwał zza skórzanego pasa siekierkę i uderzył obuchem w najdłuższy z rogów Starego Parskacza.Zadźwięczało niczym cios w suche, wydrążone pnącze.- Hii-ja, durniu! - wrzasnął Flint.Dinozaur dźwignął się na nogi.Parsknął.Dobre miał imię: parsknięcie było ogłuszające.Ale małe oczko skierowane było na Tsopi; wciąż jeszcze nie rozumiał, że w jamie wraz z nim znajdują się już dwa stworzenia.Bestia wysunęła rogi do przodu.- Pozwól! - wrzasnął Flint przekrzykując dzwonienie w uszach pozostałe po parsknięciu.Wyciągnął ręce obejmując w pół tors Tsopi i wyszarpnął ją w górę.Ciało Polarianki skurczyło się jak skórzany worek z wodą.Rogi grzmotnęły w ścianę, tuż poniżej wiszącego w powietrzu koła Polarianki.Stary Parskacz poderwał łeb w górę.Prysnęła fontanna ziemi i piasku - to runął kolejny fragment ściany.Flint przeskoczył w bok, dźwigając Polariankę.Ciało Tsopi było suche, a zarazem dziwacznie śliskie, jak gdyby wypolerowane.Wielkie koło obracało się powoli.Flint uskoczył przed uderzeniem płyty kostnej chroniącej szyję i kark Starego Parskacza; płyta znajdowała się wyżej od niego, a otaczały ją zwały monstrualnych mięśni.Dinozaur szarpnął łbem próbując zmiażdżyć dwie drobne figurki.Był to jedyny manewr, który potrafił dobrze wykonać! Flint uniósł nogę i zarzucił ją na krawędź szyi opancerzonej kostnym kołnierzem.Kiedy łeb potwora cofał się, Flint, wciąż trzymając Tsopi, siadł na jego karku niczym w siodle.Stary Parskacz ciskał się w przód i w tył miotając obojgiem.Ześlizgnęli się na pofałdowany grzbiet.Znajdowali się teraz ponad poziomem ziemi, ale nie było jak na nią przeskoczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL