[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po prostu staram siê wyznaczyægranice odpowiedzialnoœci.I tak obaj tkwimy w tym po uszy.W czym, generale?Doskonale pan wie w czym! W erozji wp³ywów wojska na sytuacjê w kraju, w corazwiêkszym lekcewa¿eniu potrzeb armii.Dostajemy pieni¹dze za to, ¿ebyutrzymywaæ si³y obronne pañstwa na jak najwy¿szym poziomie gotowoœci bojowej,a nie obserwowaæ ich stopniow¹ dezintegracjê!Rozumiem pana, generale.Bonner naprawdê rozumia³ swego prze³o¿onego, choæ jednoczeœnie ogarnê³y gopowa¿ne w¹tpliwoœci, czy zdo³a on sprostaæ piêtrz¹cym siê przed nim zadaniom.Cooper recytowa³ stare bana³y z takim przejêciem, jakby to by³y biblijneobjawienia.Wygl¹da³o na to, ¿e przesta³ siê kontrolowaæ, a przecie¿ sytuacjawymaga³a w³aœnie maksymalnego opanowania i ch³odnej kalkulacji.Bonner wu³amku sekundy podj¹³ decyzjê, której nie mia³ prawa podejmowaæ.Ukryje przedgenera³em prawdziwe powody przylotu do Waszyngtonu przynajmniej na razie,dopóki nie porozmawia z Trevayne'em.- Poniewa¿ by³ pan uprzejmy zgodziæ siê ze mn¹, majorze, oczekujê pana w moimgabinecie punktualnie o godzinie dziewiêtnastej, czyli za godzinê i piêtnaœcieminut.Bonner prawie nie s³ucha³ dowódcy.Podœwiadomie przesta³ siê z nim liczyæ.- Jeœli to rozkaz, generale, naturalnie zrobiê wszystko, ¿eby go wykonaæ, aleoœmielê siê zauwa¿yæ, ¿e ka¿da minuta, któr¹ spêdzê, nie poszukuj¹c Trevayne'a,mo¿e mieæ powa¿ne konsekwencje.Jestem jedyn¹ osob¹, której na pewno zechcewys³uchaæ.Odpowiedzia³o mu przeci¹gaj¹ce siê milczenie.Bonner wiedzia³, ¿e zwyciê¿y³.Co pan mu powie? - us³ysza³ wreszcie.Prawdê.W ka¿dym razie tak¹, jak¹ ja widzê.Skontaktowa³ siê z niew³aœciwymcz³owiekiem.Z nieprzystosowanym do ¿ycia w spo³eczeñstwie psychopat¹.A jeœli,czego nie mo¿na wykluczyæ, podobnie ma siê rzecz z je go innymi informatorami,to trzeba daæ mu jasno i wyraŸnie do zrozumienia, ¿e otrzymuje fa³szywewiadomoœci.Gdzie on teraz jest?Bonnerowi wydawa³o siê, ¿e w g³osie genera³a pojawi³a siê ulga.- Na razie wiem tylko, ¿e na pewno gdzieœ w Waszyngtonie.Myœlê, ¿e uda mi siêgo znaleŸæ.Paul s³ysza³ g³oœny oddech Coopera.Genera³ stara³ siê stworzyæ wra¿enie, ¿ejego decyzja bêdzie stanowcza i przemyœlana, podczas gdy naprawdê by³a tojedyna decyzja, jak¹ móg³ podj¹æ.- W takim razie oczekujê na pañski meldunek w tej sprawie.Proszêzadzwoniæ oko³o dwudziestej trzeciej.Bêdê w domu.Bonner z najwy¿szym trudem opar³ siê pokusie, by zakwestionowaæ tak¿e tenrozkaz genera³a.Nie mia³ najmniejszego zamiaru dzwoniæ do Coopera, chyba ¿eposzukiwania zakoñcz¹ siê niepowodzeniem.Zapaliwszy papierosa - nie zdarza³o mu siê to zbyt czêsto - podniós³ s³uchawkêi zadzwoni³ do przyjaciela z G-2.Minutê póŸniej zna³ ju¿ zarówno s³u¿bowy,jak i domowy numer telefonu senatora Mitchella Armbrustera.Zasta³ go w domu.Senatorze, muszê znaleŸæ Andrew Trevayne'a.Dlaczego zwraca siê pan z tym do mnie?Armbrustera zdradzi³ ca³kowity brak zainteresowania, jaki usilnie stara³ siêokazaæ.Bonner nagle zrozumia³ znaczenie jednej z notatek Sama Vicar-sona:„10.00- 11.30 S.A.Qu.".W tych godzinach senator Mitchell Armbruster mia³ spotkaæ siê z pracownikamiswego biura.Trevayne musia³ o tym wiedzieæ, jeœli chcia³ siê z nim dzisiajspotkaæ.- Nie mam czasu na wyjaœnienia, senatorze.Podejrzewam, ¿e oko³o po³udniawidzia³ siê pan z Trevayne'em.- Bonner zawiesi³ g³os, oczekuj¹czaprzeczenia lub potwierdzenia; nie doczeka³ siê, co by³o równoznaczne zpotwierdzeniem.- Jest niezwykle wa¿ne, bym jak najprêdzej móg³ siê z nimskontaktowaæ.Najogólniej rzecz bior¹c chodzi o to, ¿e otrzyma³ ca³kowicieb³êdne informacje obci¹¿aj¹ce wielu niewinnych ludzi zajmuj¹cych bardzoeksponowane stanowiska.Miêdzy innymi pana, senatorze.Nie mam pojêcia, o czym pan mówi, majorze.Bonner, zgadza siê?W gr¹ wchodz¹ tak¿e pilne zamówienia wartoœci stu siedemdziesiêciu oœmiumilionów dolarów, które Departament Obrony skierowa³ do firm w ca³ym kraju.Nie mam nic do powiedzenia na ten temat.Mo¿e bêdzie pan musia³ coœ mieæ, jeœli nie znajdê Trevayne'a i nie powiem mu,¿e wda³ siê w konszachty z wrogami pañstwa! Jaœniej nie mogê tego wyraziæ.Cisza.Senatorze Armbruster!Kaza³ taksówkarzowi jechaæ na lotnisko Dullesa - powiedzia³ Armbruster tymsamym bezbarwnym g³osem.Dziêkujê panu.Bonner rzuci³ s³uchawkê na wide³ki, odchyli³ siê do ty³u w fotelu i przy³o¿y³d³oñ do czo³a.Bo¿e! - pomyœla³.- Wszyscy bez przerwy dok¹dœ podró¿uj¹!Ponownie siêgn¹³ po s³uchawkê i wykrêci³ numer Stacji Kontroli Lotów portulotniczego imienia Dullesa.Ma³y odrzutowiec typu Lear, wynajêty przez Douglasa Pace'a, wystartowa³ odrugiej siedemnaœcie po po³udniu.Punkt docelowy: Westchester w stanie NowyJork.Planowany czas przybycia: trzecia dwadzieœcia cztery.A wiêc Trevayne wróci³ do domu lub prawie do domu.Przypuszczalnie zechceodwiedziæ ¿onê - nawet na pewno, bior¹c pod uwagê okolicznoœci.Trudno by³osobie wyobraziæ, by tego nie uczyni³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL