[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naziœci wrócili.Dyrektor WesleySorenson siedzia³ przy biurku, opieraj¹c pochylon¹ g³owê na splecionychpalcach.Czu³ tak silny ból, ¿e w k¹cikach oczu zaczê³y mu siê krêciæ ³zy.Strata by³a tak tragiczna, tak niepotrzebna, ¿e zacz¹³ zastanawiaæ siê nadsensem w³asnego ¿ycia.Drew Latham zgin¹³ - podobnie jak tyle razy mog³o siê tostaæ z nim samym - i po co? Co zmieni œmieræ pojedynczego oficera wywiadu, gdytymczasem tuzy miêdzynarodowych negocjacji spotykaj¹ siê w eleganckichhotelach, na bankietach, udekorowanych flagami salach kongresowych, daj¹cœwiadectwo jedynie ceremonialnej hipokryzji.Sorenson mia³ uczucie, jakbyzbli¿a³ siê ju¿ jego koniec - nie ma nic wiêcej do ofiarowania, a zbyt czêstowidzia³ œmiertelne zagro¿enia kryj¹ce siê w cieniu takich konferencji.Je¿eliistnia³ jakiœ promyk œwiat³a, to g³êboko ukryty za chmurami.I nagle, sta³osiê!- Wes, mam nadziejê, ¿e jesteœmy na szyfratorze - odezwa³ siê w s³uchawceznajomy g³os.- Drew? Mój Bo¿e, to ty?! - Sorenson pochyli³ siê do przodu, czuj¹c, jak krewodp³ywa mu z twarzy.- ¯yjesz?- Mam równie¿ nadziejê, ¿e jesteœ sam.Pyta³em twoj¹ sekretarkê i potwierdzi³a.- Tak, oczywiœcie.Daj mi z³apaæ oddech.Niewiarygodne.Nie wiem, copowiedzieæ, co myœleæ.To ty?- Kiedy ostatni raz sprawdza³em swój puls, tak.Milczenie.Cisza przed burz¹.- W takim razie przypuszczam, ¿e masz jakieœ powa¿ne wyt³umaczenie, m³odycz³owieku! Do cholery, przecie¿ napisa³em do twoich rodziców list zkondolencjami.- Matka jest tward¹ kobiet¹ i wytrzyma, a ojciec, je¿eli w ogóle krêci siêgdzieœ w pobli¿u, prawdopodobnie stara siê zorientowaæ, który z nas zarobi³kulê.- Jesteœ obrzydliwym.- Lepiej takim ni¿ nie¿ywym, panie dyrektorze - przerwa³ mu Latham.- Nie mamyteraz czasu na umieranie.- Bêdzie lepsza pora na wyjaœnienia.W takim razie to on zosta³ zabity?- Tak.Zajmujê jego miejsce.- Co takiego?- W³aœnie panu powiedzia³em.- Na rany boskie, dlaczego? Nigdy nie wyda³em takiego zezwolenia i nigdy bymnie wyda³!- Wiem o tym.Dlatego pomin¹³em pana i sam je sobie wyda³em.Je¿eli poczyniêjakieœ postêpy, mo¿e pan przypisaæ sobie zas³ugê.Je¿eli nie, no có¿, wtedy ju¿nie bêdzie mia³o to znaczenia, prawda?- Do diab³a z zas³ugami.Chcê wiedzieæ, co do cholery robisz! To niewybaczalnez³amanie przepisów operacyjnych i doskonale o tym wiesz!- Niezupe³nie, proszê pana.Wszyscy mamy udzielone przez pana prawo dopodejmowania decyzji na miejscu akcji.- Tylko w przypadku, je¿eli w czasie kryzysu nie sposób dotrzeæ do osób zodpowiednimi pe³nomocnictwami.Ja natomiast jestem na miejscu i mo¿eszporozumieæ siê ze mn¹ be¿ wzglêdu na to, czy jestem w biurze, domu, na polugolfowym czy w pieprzonym burdelu, je¿eli mia³bym tam co robiæ! Dlaczego niezwróci³eœ siê do mnie?- W³aœnie pana informujê.Zakaza³by mi pan i pope³ni³by pan b³¹d, poniewa¿ niema pana tutaj na miejscu.Ja natomiast nie mam szansy wyjaœnienia panusytuacji, poniewa¿ sam nie do koñca wszystko rozumiem.Ale jestem przekonany,¿e mam racjê.I je¿eli mogê coœ dodaæ, to znaj¹c historiê pañskiej s³u¿by,przypuszczam, ¿e w przesz³oœci podejmowa³ pan takie jednostronne decyzje.-Przestañ pieprzyæ, Latham - odpar³ zmêczony, zdenerwowany Sorenson.- Coznalaz³eœ i do czego zmierzasz? Dlaczego grasz rolê Harry'ego? Z bólem,niechêtnie, Drew opisa³ ostatnie chwile ¿ycia brata, nietypowy wybuch emocji,³zy, widoczne trudnoœci, jakie Harry mia³ z oddzieleniem swojej przybranejto¿samoœci od prawdziwej, i wreszcie odmowê udzielenia bli¿szych wyjaœnieñ natemat lekarza, którego nazwisko kilkakrotnie wspomina³ w czasie rozmowy z nim iz Karin de Vries.- Mówi³ o nim - wyjaœni³ Latham - jakby ten cz³owiek by³ jak¹œ tajemnicz¹postaci¹, któr¹ nale¿y zdemaskowaæ lub chroniæ.- Grzesznik lub œwiêty? -spyta³ Sorenson.- Tak, przypuszczam, ¿e tak mo¿na to okreœliæ.- Sztokholmski symdrom, Drew.Wiêzieñ identyfikuje siê ze stra¿nikiem.Jegouczucia s¹ dziwn¹ mieszanin¹ niechêci, a jednak wci¹¿ zabiega o jego wzglêdy,a¿ wreszcie zaczyna sobie wyobra¿aæ, ¿e to on jest obdarzony w³adz¹.Po prostuHarry wypali³ siê, zbyt d³ugo ¿y³ na krawêdzi.- Wszystko rozumiem, Wes, nie wy³¹czaj¹c a¿ nazbyt dobrze znanej teoriisyndromu sztokholmskiego, za której pomoc¹ moim zdaniem niewiele da siêwyjaœniæ, przynajmniej w odniesieniu do Harry'ego.Dobrze zna³eœ jego zimnyracjonalizm.Ten doktor Gerhardt Kroeger, tak siê bowiem nazywa, by³ w jakiœsposób wa¿ny dla mojego brata, bez wzglêdu na to, czy by³ grzesznikiem, czyœwiêtym.Wie, co siê sta³o z Harrym, mo¿e nawet w jaki sposób zdoby³ tê listênazwisk.Mo¿e nawet ten Kroeger jest po naszej stronie i sam mu j¹ przekaza³.- Przypuszczam, ¿e wszystko jest mo¿liwe i w chwili obecnej nazwiska te wisz¹ wpowietrzu, co grozi narodow¹ katastrof¹.Biuro organizuje mnóstwo tajnychoperacji, ¿eby przeœwietliæ wszystkich, którzy znajduj¹ siê na liœcie.- Sprawy zasz³y a¿ tak daleko?- Wed³ug s³Ã³w naszego wszêdobylskiego sekretarza stanu, który niepodzielniew³ada uwag¹ prezydenta, je¿eli ta administracja "zdo³a wykorzeniæ nazistowskiewp³ywy w tym kraju, naród bêdzie jej wdziêczny na wieki".Po prostu "do diab³az torpedami, ca³¹ par¹ naprzód".- Mój Bo¿e, przera¿aj¹ce.- Zgadzam siê, ale równie¿ rozumiem, dlaczego tak siê dzieje.Harry Latham by³uwa¿any za najlepszego, najbardziej doœwiadczonego tajnego agenta w CIA.Nie³atwo jest zlekcewa¿yæ jego ustalenia.- Nie "by³" - poprawi³ Drew.- Jest, Wes.Harry ¿yje, musi pozostaæ przy ¿yciu,dopóki nie namierzê tego Gerhardta Kroegera.- Je¿eli ¿yje, powinien porozumieæ siê z Agencj¹, cholerny durniu.- Nie mo¿e, poniewa¿ jak ci ju¿ powiedzia³em, wie, ¿e Langley zosta³ozinfiltrowane a¿ do poziomu komputerów AAZero, a ju¿ bardziej nie mo¿na siêzbli¿yæ do dyrektora Talbota.- Przekaza³em tê informacjê Knoxowi.Nie mo¿e w ni¹ uwierzyæ.- Lepiej niech wierzy, wiadomoœæ jest sprawdzona.- Pracujê nad tym, aby go przekonaæ - oznajmi³ Sorenson
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL