[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To by³a zaciêta walka - mrukn¹³.- Nieczêsto zdarza siê taki bój.Kim s¹ ciludzie? Na ¿adnej z wysp nie spotka³em podobnych.Siedmiu.to wszyscy? Gdzies¹ ich towarzysze, którzy pomogli im wyt³uc tych wikingów?¯adne œlady nie odchodzi³y od tego krwawego miejsca.Czo³o Turloghapociemnia³o.- To wszyscy.Siedmiu przeciw piêtnastu, a jednak mordercy zginêli wraz zofiarami.Có¿ to za ludzie, którzy potrafili wybiæ dwakroæ wiêcej piratów? Nies¹ potê¿ni, ich broñ jest nêdzna, a przecie¿.Zastanowi³o go coœ innego.Dlaczego obcy nie rozbiegli siê i nie uciekli, byskryæ siê wœród drzew? Pomyœla³, ¿e zna odpowiedŸ.W samym œrodku martwegokrêgule¿a³o coœ niezwyk³ego: pos¹g z jakiejœ ciemnej materii, przedstawiaj¹cycz³owieka.D³ugi czy raczej wysoki na jakieœ piêæ stóp, tak przypomina³ ¿yw¹istotê, ¿e Turlogh zdumia³ siê.Wsparty o figurê, le¿a³ trup staregocz³owieka,posiekany tak, ¿e niemal nie przypomina³ ludzkiego cia³a.Jedna chuda rêkastarca obejmowa³a statuê, d³oñ drugiej œciska³a jeszcze sztylet, po rêkojeœæwbity w pierœ Duñczyka.Turlogh obejrza³ straszliwe rany, które takzniekszta³ci³y ciemnoskórego mê¿czyznê.Tak, pomyœla³, trudno by³o ich zabiæ;walczyli, póki nie zostali dos³ownie por¹bani na kawa³ki.Konaj¹c nieœlijeszczeœmieræ swoim zabójcom.Tyle wywnioskowa³ z tego, co zobaczy³.Straszliwazawziêtoœæ malowa³a siê na smag³ych martwych twarzach.Przyjrza³ siê martwymd³oniom, ci¹gle jeszcze wpl¹tanym w brody wrogów.Jeden z obcych le¿a³ podtrupem potê¿nego wikinga, na którego ciele Turlogh nie zauwa¿y³ ¿adnych ran -póki nie podszed³ bli¿ej i nie dostrzeg³ zêbów ciemnoskórego mê¿czyzny, nibyk³ydrapie¿cy zatopionych w potê¿nym gardle przeciwnika.Pochyli³ siê i wyci¹gn¹³ spod cia³ figurê.Ramiê starca trzyma³o j¹ mocno -musia³ u¿yæ ca³ej swej si³y, by je oderwaæ.Wydawa³o siê, ¿e nawet po œmiercibroni on swego skarbu; Turlogh czu³ bowiem, ¿e to za ten wizerunek oddali¿ycieniewysocy mê¿czyŸni o ciemnej skórze.Mogli rozproszyæ siê i ukryæ przedwrogiem, lecz oznacza³oby to oddanie pos¹gu w rêce piratów.Woleli wiêc zgin¹æobok niego.Turlogh potrz¹sn¹³ g³ow¹.Jego nienawiœæ do wikingów, dziedzictwo wielu krzywdizniewag, by³a ¿ywa, p³on¹ca, obsesyjna niemal i prowadz¹ca czasem doszaleñstwa.W jego dzikim sercu nie by³o miejsca na litoœæ - widok le¿¹cych u jego stópDuñczyków nape³nia³ go okrutn¹ radoœci¹.A przecie¿ w tych cichych, martwychludziach wyczuwa³ silniejsz¹ od w³asnej namiêtnoœæ, bodziec siêgaj¹cy g³êbiejni¿ jego nienawiœæ.G³êbiej - i dalej w przesz³oœæ.Ci niewysocy mê¿czyŸniwydali mu siê starzy; nie w sposób, w jaki mo¿e byæ stary cz³owiek, lecz wtaki,w jaki bywa stara ca³a rasa.Nawet ich martwe cia³a wydziela³y nieuchwytn¹,pierwotn¹ aurê.A pos¹g.Celt pochyli³ siê i chwyci³ figurê, aby j¹ podnieœæ.Spodziewa³ siê wielkiegociê¿aru i stan¹³ zadziwiony - statua nie by³a ciê¿sza, ni¿ gdyby wykonano j¹ zlekkiego drzewa.Postuka³ w ni¹ - odg³os nie by³ g³uchy.Myœla³ z pocz¹tku, ¿ejest z ¿elaza, póŸniej os¹dzi³, ¿e to jednak kamieñ; lecz kamieñ, jakiegojeszcze nie spotka³.Wiedzia³, ¿e nie znajdzie takiego nigdzie na WyspachBrytyjskich ani gdziekolwiek w znanym mu œwiecie, bowiem, tak jak zabici,pos¹gwydawa³ siê stary.G³adki i nie pokruszony, wygl¹da³, jakby wyrzeŸbiono gowczoraj, lecz mimo to by³ symbolem dalekiej przesz³oœci - Turlogh wiedzia³ otym.Przedstawia³ mê¿czyznê bardzo podobnego do tych niewysokich wojowników.By³a jednak miêdzy nimi jakaœ subtelna ró¿nica.Czu³o siê, ¿e jest to obrazcz³owieka, który ¿y³ dawno temu, gdy¿ nieznany rzeŸbiarz bez w¹tpieniakorzysta³z ¿ywego modelu.I zdo³a³ tchn¹æ ¿ycie w swoje dzie³o.Szerokie bary, pierœ,potê¿ne miêœnie ramion - sylwetka najoczywiœciej wyra¿a³a si³ê.Mocnozarysowanaszczêka, regularny nos, wysokie czo³o wskazywa³y na potê¿ny intelekt, wielk¹odwagê, nieugiêt¹ wolê.Ten cz³owiek na pewno by³ królem, pomyœla³ Turogh.Albobogiem.A przecie¿ nie nosi³ korony; jedynym jego strojem by³o coœ w rodzajuprzepaski biodrowej, wyrzeŸbionej z tak¹ precyzj¹, ¿e widoczna by³a ka¿danajmniejsza nawet fa³da czy zmarszczka.To by³ ich bóg, duma³ Turlogh rozgl¹daj¹c siê wokó³ siebie; uciekali przedDuñczykami, ale w koñcu polegli za swego boga.Kim s¹ ci ludzie? Sk¹dprzybyli?Dok¹d zmierzali?Sta³ wsparty o swój topór i dziwne uczucia pojawia³y siê w jego duszy.Otworzy³ysiê przed nim przepastne otch³anie czasu i przestrzeni.Widzia³ niezwyk³e, niemaj¹ce koñca i wiecznie p³yn¹ce ludzkie fale, narastaj¹ce i cofaj¹ce siê nibymorski przyp³yw.¯ycie by³ jak drzwi, otwarte pomiêdzy dwoma obcymi, mrocznymiœwiatami.Ile¿ ludzkich ras, ich nadziei i lêków, mi³oœci i nienawiœciprzesz³oprzez te drzwi w swojej wêdrówce z ciemnoœci w ciemnoœæ? Turlogh westchn¹³.Gdzieœ g³êboko budzi³ siê w nim mistyczny smutek Celtów.- Kiedyœ by³eœ królem, Ciemny Pos¹gu - powiedzia³ do milcz¹cego wizerunku.- Amo¿e by³eœ bogiem i w³ada³eœ ca³ym œwiatem.Twój lud przemin¹³, jak i mójprzemija.By³eœ pewnie w³adc¹ Ludu Krzemienia, rasy, któr¹ zniszczyli moiceltyccy przodkowie.Tak, mieliœmy swoje dni, lecz teraz i my odchodzimy.CiDuñczycy, co le¿¹ u twych stóp.dziœ s¹ zdobywcami.Musz¹ mieæ swoje dni,alei oni przemin¹.Ty jednak wyruszysz ze mn¹, Ciemny Pos¹gu, czy królem jesteœ,bogiem czy diab³em.Wydaje mi siê, ¿e przyniesiesz mi szczêœcie, a bêdê gopotrzebowa³, kiedy dotrê do Helni.Starannie umocowa³ statuê na dziobie swej ³odzi.Znowu wyruszy³ na morze.Nieboposzarza³o, zacz¹³ padaæ œnieg - drobne, boleœnie k³uj¹ce kryszta³ki.Szarefalenios³y kawa³y lodu, wicher z wyciem uderza³ w odkryt¹ ³Ã³dŸ.Turlogh nie czu³lêku.£Ã³dŸ p³ynê³a, jak nigdy dot¹d.Œmiga³a poprzez tumany œniegu iDalkazjaninowi zdawa³o siê, ¿e to Ciemny Pos¹g udziela mu pomocy.Beznadnaturalnej opieki by³by z pewnoœci¹ po stokroæ zgubiony.Wysila³ ca³¹ sw¹sztukê ¿eglarsk¹ i mia³ uczucie, jakby niewidzialna rêka trzyma³a rumpel,ci¹gnê³a wios³o, jakby wiêkszy od ludzkiego kunszt wspomaga³ go przy stawianiu¿agla.Potem ca³y œwiat skry³ siê za bia³¹ zas³on¹ i nawet celtyckie wyczuciekierunkuzawiod³o Turlogha.Wydawa³o mu siê, ¿e steruje wed³ug wskazówek cichego g³osu,który do niego dociera gdzieœ spoza granic œwiadomoœci.Nie zaskoczy³o go, ¿ekiedy œnieg przesta³ padaæ i chmury ods³oni³y srebrzysty zimny ksiê¿yc,dostrzeg³ wznosz¹cy siê przed dziobem l¹d, w którym pozna³ wyspê Helni.Wiêcej,wiedzia³, ¿e tu¿ za przyl¹dkiem znajdzie zatokê, w której Thorfel, gdy niewyrusza³ w morze, cumowa³ sw¹ smocz¹ ³Ã³dŸ.Sto jardów dalej sta³a skalliwikinga.Turlogh zaœmia³ siê dziko.Gdyby nawet móg³ wykorzystaæ sztukê¿eglarsk¹ ca³ego œwiata, nie zdo³a³by trafiæ w to w³aœnie miejsce - to by³o poprostu szczêœcie.nie, coœ wiêcej ni¿ szczêœcie.To w³aœnie by³o miejscenajlepsze z mo¿liwych, aby podp³yn¹æ do brzegu, po³o¿one o nieca³e pó³ mili odsiedziby wroga i ukryte przed ludzkimi oczyma za wystaj¹cym cyplem.Celtspojrza³ na nieodgadniony, jakby zadumany Ciemny Pos¹g.Mia³ dziwn¹ pewnoœæ,¿ewszystko to by³o dzie³em tej figury, a on, Turlogh, jest tylko pionkiem w jejgrze.Kim by³a ta postaæ? Jakie mroczne sekrety ogl¹da³y rzeŸbione oczy?Dlaczego z takim poœwiêceniem walczyli o ni¹ ciemnoskórzy, niewysocy wojownicy?Turlogh skierowa³ ³Ã³dŸ ku brzegowi, do maleñkiej zatoczki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL