[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Napomkniêcie o obu przes³uchaniach, zw³aszcza u Erlangera, i respekt, z jakimK.mówi³ o panach urzêdnikach, dobrze usposobi³y do niego zarz¹dcê gospody.Chcia³ ju¿ nawet spe³niæ proœbê K.i po³o¿yæ na beczkach deskê, na której K.móg³by do brzasku siê przespaæ, lecz ¿ona zarz¹dcy by³a wyraŸnie temuprzeciwna.Dopiero teraz uœwiadomi³a sobie, ¿e suknia jej by³a w nie³adzie iraz po raz daremnie j¹ poprawia³a, krêc¹c ci¹gle g³ow¹.Widocznie lada chwilamóg³ wybuchn¹æ spór, dotycz¹cy domowego spokoju.Dla K.z powodu jegoprzemêczenia rozmowa pary ma³¿eñskiej nabiera³a zbyt wielkiego znaczenia.Wyda³o mu siê, ¿e gorszym od wszystkich dotychczasowych prze¿yæ nieszczêœciemby³oby, gdyby go teraz st¹d wygnali.Nie wolno by³o do tego dopuœciæ, nawetkosztem pogodzenia siê zarz¹dcy i jego ¿ony.Przyczai³ siê, skulony na beczce,i przygl¹da³ obojgu, a¿ ¿ona zarz¹dcy w swej niezwyk³ej wra¿liwoœci, któr¹ K.ju¿ dawno zauwa¿y³, szybko odesz³a na bok i choæ prawdopodobnie ju¿ o czymœinnym mówi³a, nagle wykrzyknê³a:- Jak on na mnie patrzy! WypêdŸ go st¹d wreszcie!K.jednak wykorzystuj¹c okazjê i ca³kowicie, a¿ do zupe³nej obojêtnoœciprzekonany, ¿e pozostanie tu, gdzie jest, powiedzia³:- Nie na ciebie patrzê, ale na twoj¹ sukniê.- Dlaczego na moj¹ sukniê? - spyta³a zarz¹dczyni z przejêciem.K.wzruszy³ramionami.- ChodŸ - rzek³a do mê¿a.- On jest pijany, ten gbur! Niech przeœpisiê tutaj i wytrzeŸwieje!A potem zwracaj¹c siê do Pepi, która zawo³ana wy³oni³a siê z ciemnoœci,rozczochrana, zmêczona, trzymaj¹c niedbale miot³ê w rêku, kaza³a jej rzuciæ K.jak¹œ poduszkê.Rozdzia³ 20Kiedy K.siê obudzi³, zdawa³o mu siê z pocz¹tku, ¿e prawie wcale nie spa³.Pokój by³ nadal pusty i ciep³y, wszystkie œciany pogr¹¿one w ciemnoœci, jedyna¿arówka nad kranami od piwa zgaszona, a za oknami noc.Kiedy jednak wyci¹gn¹³siê, poduszka spad³a, a prowizoryczne ³Ã³¿ko i beczki zatrzeszcza³y.Zarazpodesz³a Pepi i dopiero teraz K.siê dowiedzia³, ¿e ju¿ jest wieczór i ¿e spa³ponad dwanaœcie godzin.¯ona zarz¹dcy gospody kilka razy w ci¹gu dnia pyta³a oniego, jak równie¿ Gerstacker, który rano, kiedy K.rozmawia³ z zarz¹dczyni¹,czeka³ po ciemku przy piwie, a potem ju¿ nie œmia³ K.niepokoiæ.Przyszed³tylko raz, aby zobaczyæ, co siê z K.dzieje.W koñcu podobno i Frieda tu by³a,sta³a przez chwilê przy K., ale chyba nie z jego powodu tu przysz³a, leczdlatego, ¿e mia³a sporo do przygotowania, poniewa¿ wieczorem znów mia³a obj¹æswe dawne stanowisko.- Ona ju¿ chyba o ciebie nie dba? - spyta³a Pepi podaj¹c kawê i ciastka.Alenie pyta³a z³oœliwie jak dawniej, lecz ze smutkiem, jak gdyby sarna ju¿ pozna³az³oœæ œwiata, wobec której w³asna z³oœæ zawodzi i traci sens.Mówi³a do K.jakdo towarzysza niedoli, a kiedy skosztowa³ kawy i zauwa¿y³a, ¿e wydaje mu siênie doœæ s³odka, pobieg³a i przynios³a mu pe³n¹ cukiernicê.Smutek jednak nieprzeszkodzi³ jej wystroiæ siê dziœ mo¿e bardziej jeszcze ni¿ ostatnim razem.Mia³a mnóstwo kokardek i wst¹¿eczek wplecionych we w³osy, które nad czo³em orazna skroniach by³y starannie ufryzowane.Na szyi mia³a zawieszony ³añcuszekgin¹cy w g³êbokim wyciêciu bluzki.Kiedy K., zadowolony z tego, ¿e wreszcie siêwyspa³ i móg³ napiæ siê dobrej kawy, skrycie wyci¹gn¹³ rêkê do jednej zkokardek i stara³ siej¹ rozwi¹zaæ, Pepi zmêczonym g³osem powiedzia³a: - Daj mispokój - i usiad³a przy nim na beczce.I K.nie potrzebowa³ wcaleO jej zmartwienie pytaæ, gdy¿ sama zaczê³a zaraz opowiadaæ, maj¹c oczy utkwionew fili¿ance K., jak gdyby potrzebowa³a jakiegoœ odwrócenia uwagi, nawet kiedyopowiada³a, i jak gdyby nie mog³a, nawet kiedy by³a zaprz¹tniêta w³asnymnieszczêœciem, oddaæ mu siê ca³kowicie, gdy¿ by³o to ponad jej si³y.NajprzódK.siê dowiedzia³, ¿e w³aœciwie on by³ winien ca³emu nieszczêœciu Pepi, ale ¿eona siê za to na niego nie gniewa.Podczas ca³ego opowiadania kiwa³a z zapa³emg³ow¹, by nie dopuœciæ do sprzeciwu z jego strony.Nasamprzód K.zabra³ Friedêod szynkwasu i przez to umo¿liwi³ awans Pepi.Nie mo¿na sobie wyobraziæ, by coœpoza tym mog³o sk³oniæ Friedê do opuszczenia stanowiska.Siedzia³a przecie¿ tuprzy szynkwasie, jak paj¹k w swej sieci, i snu³a na wszystkie strony nici,sobie tylko znane.Usun¹æ j¹ st¹d wbrew jej woli by³o ca³kiem niemo¿liwe itylko mi³oœæ do kogoœ o wiele od niej ni¿szego, a wiêc coœ, czego nie mo¿naby³o pogodziæ z jej stanowiskiem, mog³a j¹ z tego miejsca wygnaæ.A Pepi? Czy¿przysz³o jej kiedy na myœl, ¿e bêdzie mog³a to stanowisko zdobyæ? By³apokojówk¹, mia³a niewa¿n¹ posadê, bez ¿adnych szans.Oczywiœcie, jak ka¿dadziewczyna marzy³a o wspania³ej przysz³oœci, gdy¿ marzeñ nie mo¿na sobiezakazaæ, ale powa¿nie nie myœla³a o awansie, zadowalaj¹c siê tym, co ju¿osi¹gnê³a.I wtedy Frieda nagle zniknê³a od szynkwasu i raptem przytrafi³o siêtak, ¿e zarz¹dca gospody nie mia³ pod rêk¹ odpowiedniej zastêpczyni, zacz¹³ siêrozgl¹daæ i spojrzenie jego pad³o na Pepi, która oczywiœcie w odpowiedni sposóbwysunê³a siê naprzód.W owym czasie kocha³a ona K., jak jeszcze nikogo w ¿yciu.Miesi¹cami przesiadywa³a w malutkiej, ciemnej izdebce i by³a gotowa tam ca³elata, a w najgorszym razie nawet ca³e ¿ycie, spêdziæ przez nikogo niezauwa¿ona, i wtedy nagle zjawi³ siê K., bohater, wybawiciel dziewic, i utorowa³jej drogê wzwy¿.Oczywiœcie nie wiedzia³ on wcale o jej istnieniu i nie uczyni³tego z jej powodu, ale to nie obchodzi³o jej wdziêcznoœci.W noc poprzedzaj¹c¹objêcie posady - wtedy jeszcze niepewnej, ale ju¿ prawdopodobnej - spêdzi³ad³ugie godziny na marzeniach o tym, by z nim rozmawiaæ i szeptaæ mu do ucha oswojej wdziêcznoœci.A jego czyn podnosi³o w jej oczach jeszcze to, ¿e w³aœnieFrieda by³a t¹, której los K.wzi¹³ na swoje barki.By³o w tym coœ niepojêciebezinteresownego, ¿e K., aby podci¹gn¹æ w górê Pepi, zrobi³ z Friedy swoj¹kochankê i to w³aœnie z Friedy, tej nie³adnej, podstarza³ej, chudej dziewczyny,z krótkimi, stercz¹cymi jak strzecha w³osami, a poza tym nieszczerej i wieczniemaj¹cej jakieœ sekrety, co zreszt¹ chyba ma zwi¹zek z jej powierzchownoœci¹.Jeœli na jej twarz i na ca³¹ postaæ niew¹tpliwie przykro by³o spojrzeæ, to musiprzecie¿ posiadaæ przynajmniej jakieœ ukryte powaby, których nikt nie móg³zbadaæ, na przyk³ad jej rzekomy stosunek z Klammem.Nawet takie myœliprzychodzi³y wtedy Pepi do g³owy: czy¿ to mo¿liwe, by K.naprawdê kocha³Friedê, czy oszukuje on sam siebie, czy mo¿e tylko Friedê, i mo¿e jedynymskutkiem tego wszystkiego bêdzie awans Pepi, a wtedy K.zauwa¿y swoj¹ pomy³kêlub nie bêdzie chcia³ jej ukrywaæ - i bêdzie widzia³ ju¿ nie Friedê, lecz tylkoj¹, Pepi, co przecie¿ nie jest wcale jakimœ wariackim pomys³em, gdy¿ Pepi zFried¹, jako dziewczyna z dziewczyn¹, mo¿e chyba rywalizowaæ, temu nikt niezaprzeczy.Przede wszystkim bowiem stanowisko Friedy i ten blask, który Fried¹potrafi³a mu nadaæ, oœlepi³y K.na krótki czas.I Pepi tylko o tym marzy³a, ¿eK., kiedy ona ju¿ obejmie to stanowisko, przyjdzie do niej b³agaj¹c, do niejzaœ bêdzie nale¿a³ wybór: wys³uchaæ K.i straciæ posadê, albo odmówiæ mu izaawansowaæ wy¿ej.Przy tym u³o¿y³a sobie, ¿e zrezygnuje ze wszystkiego i zni¿ysiê do K., by nauczyæ go prawdziwej mi³oœci, której on przy Friedzie nigdy niezazna i która jest niezale¿na od stanowisk najbardziej zaszczytnych na œwiecie.Ale potem sta³o siê inaczej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL