[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy¿ to nie ja w³aœciwie mia³bym prawo robiæ ci wyrzuty, ajednak ich nie robiê, to znaczy - jeszcze ich nie robiê.K.znowu uzna³ za s³uszne zaj¹æ uwagê Friedy czymœ innym i poprosi³ j¹, aby muprzynios³a coœ do jedzenia, gdy¿ od po³udnia nic nie jad³.Frieda, widocznierównie¿ ucieszona t¹ proœb¹, skinê³a g³ow¹ i pobieg³a, by coœ przynieœæ, alenie dalej korytarzem w kierunku, gdzie, jak myœla³ K., znajdowa³a siê kuchnia,lecz w bok, kilka schodów w dó³.Wkrótce przynios³a talerz z wêdlin¹ i butelkêwina, ale chyba by³y to resztki jakiegoœ posi³ku; poszczególne kawa³ki by³y nanowo tak u³o¿one, by nie mo¿na by³o tego poznaæ, lecz zapomniano widocznie oskórkach ze zjedzonej kie³basy, zaœ butelka by³a w trzech czwartych opró¿niona.K.nic jednak na to nie powiedzia³ i wzi¹³ siê z apetytem do jedzenia.- By³aœ w kuchni? - spyta³.- Nie, w moim pokoju - odpowiedzia³a- mam tu na dole swój pokój.- Mog³aœ mnie przecie¿ z sob¹ tam zabraæ - rzek³K.- Zaraz tam zejdê, by zasi¹œæ do jedzenia.- Przyniosê ci tu fotel - odpar³a Frieda i ju¿ chcia³a pobiec.- Dziêkujê - powstrzyma³ j¹ K.w biegu - ani tam nie zejdê, ani tu niepotrzebujê fotela.Frieda krn¹brnie zareagowa³a na jego grê, spuœci³a nisko g³owê i zagryz³awargi.- No tak, on jest tam na dole.Czy spodziewa³eœ siê czegoœ innego? On le¿y wmoim ³Ã³¿ku, przeziêbi³ siê, ma dreszcze i prawie nic nie jad³.W gruncie rzeczyto twoja wina.Gdybyœ nie by³ wygna³ pomocników i nie pobieg³ do tamtych ludzi,moglibyœmy teraz spokojnie siedzieæ u nas w szkole.Wy³¹cznie ty zburzy³eœnasze szczêœcie.Czy myœlisz, ¿e Jeremiasz, póki by³ na s³u¿bie, odwa¿y³by siêmnie uwieœæ? Jeœli tak myœlisz, to widocznie nie orientujesz siê zupe³nie wtutejszych obyczajach.Po¿¹da³ mnie, mêczy³ siê i czyha³ na mnie, ale by³a totylko gra, jak zabawa g³odnego psa, który chcia³by wskoczyæ na stó³, ale nieœmie.Tak samo by³o i ze mn¹.Ci¹gnê³o mnie do niego, to towarzysz moich latdziecinnych.Bawiliœmy siê wspólnie na zboczu góry zamkowej, by³y to piêkneczasy, ale ty nigdy nie pyta³eœ o moj¹ przesz³oœæ.Lecz to wszystko nie by³orozstrzygaj¹ce, dopóki Jeremiasz by³ trzymany w ryzach jako s³u¿¹cy, a jawiedzia³am, jaki jest mój obowi¹zek jako twojej przysz³ej ¿ony.Potem jednakwygna³eœ pomocników i nawet siê tym chwali³eœ, jak gdybyœ przez to coœ dla mniezrobi³.No tak, do pewnego stopnia odpowiada to prawdzie.Wobec Artura twójplan siê uda³, oczywiœcie tylko na razie.On jest delikatny i nie posiadanamiêtnoœci Jeremiasza, który nie cofa siê przed niczym.Zadanym mu owej nocyciosem twej piêœci, ciosem skierowanym zreszt¹ przeciwko naszemu szczêœciu, oma³o co go nie zabi³eœ.Uciek³ na zamek, aby tam siê poskar¿yæ, i chocia¿wkrótce Powróci, to jednak teraz go tu nie ma.Jeremiasz jednak pozosta³.Wczasie s³u¿by boi siê mrugniêcia oka swego pana, ale poza s³u¿b¹ jestnieustraszony.Przyszed³ wiêc i wzi¹³ mnie.Opuszczona przez ciebie iujarzmiona przez niego, przyjaciela dawnych lat, nie zdo³a³am siê oprzeæ.Nieotworzy³am drzwi szko³y, ale on zbi³ szybê i wyci¹gn¹³ mnie przez okno na dwór.Potem uciekliœmy tu, zarz¹dca gospody go szanuje, a goœciom równie¿ nic tak nieodpowiada, jak mieæ takiego s³u¿¹cego.Zostaliœmy wiêc przyjêci i on mieszka umnie, mamy wspólny pokój.- Mimo wszystko - przerwa³ jej K.- nie ¿a³ujê, ¿e wyrzuci³em pomocników zes³u¿by.Jeœli stosunki by³y takie, jak je opisujesz, a twoja wiernoœæ by³ajedynie uwarunkowana s³u¿bow¹ zale¿noœci¹ pomocników, to sta³o siê dobrze, ¿eto wszystko siê skoñczy³o.Szczêœcie ma³¿eñskie poœród tych dwóch dzikichbestii, które jedynie bicza s³uchaj¹, nie by³oby zbyt wielkie.Jestem wiêctamtej rodzinie wdziêczny za to, ¿e choæ nieumyœlnie, przyczyni³a siê do naszejroz³¹ki.- Oboje umilkli i przechadzali siê znowu tam i z powrotem obok siebie,przy czym nie mo¿na by³o stwierdziæ, kto pierwszy zacz¹³.Frieda, id¹c bliskoK., wydawa³a siê gniewaæ, i¿ nie chcia³ jej znowu wzi¹æ pod ramiê.-i tak wszystko by³oby w porz¹dku - ci¹gn¹³ K.- i moglibyœmy siê po¿egnaæ, typójdziesz do swojego pana Jeremiasza, który prawdopodobnie przeziêbi³ siêjeszcze w szkolnym ogrodzie i którego ju¿ choæby ze wzglêdu na to pozostawiaszzbyt d³ugo samego, a ja pójdê sobie do szko³y lub, poniewa¿ bez ciebie nie mamtam nic do roboty, pójdê dok¹dkolwiek, gdzie zechc¹ mnie przyj¹æ.Jeœli jednakmimo to waham siê, to dlatego, ¿e mam swoje powody, by niezupe³nie w towierzyæ, co mi tu opowiedzia³aœ.O Jeremiaszu mam ca³kiem odmienne zdanie.Dopóki by³ w s³u¿bie, nagabywa³ ciê tylko, ale nie wydaje mi siê, aby zale¿noœæs³u¿bowa mog³a go powstrzymaæ na d³ugi czas od napastowania ciê.Teraz jednak,kiedy ju¿ nie jest na s³u¿bie, wszystko siê odmieni³o.Wybacz, jeœli wyt³umaczêci to w nastêpuj¹cy sposób: od czasu, kiedy nie jesteœ ju¿ narzeczon¹ jegopana, nie jesteœ ju¿ dla niego tak ponêtna jak przedtem.Mo¿e i jesteœ jegoprzyjació³k¹ z lat dziecinnych, ale on - znam go w³aœciwie tylko z krótkiejrozmowy dzisiejszej nocy - wed³ug mojego mniemania nie przypisuje wielkiej wagitego rodzaju sentymentom.Nie wiem, dlaczego widzisz w nim namiêtny charakter.W stosunku do mojej osoby otrzyma³ on jakieœ prawdopodobnie nie bardzokorzystne dla mnie polecenie od Galatera, które stara siê wykonaæ z pewn¹gorliwoœci¹ s³u¿bisty, co muszê mu przyznaæ - tak¹ gorliwoœæ s³u¿bisty spotykasiê tu doœæ czêsto - w zakres tego polecenia wchodzi zerwanie naszego stosunku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL