[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Tyle pamiętasz? Jesteś tego pewien?– Tak, proszę pana.Teraz spotkali się twarzą w twarz.– Czy patrzę na ciebie z góry?– Nie, proszę pana.– Czy ty spoglądasz na mnie z dołu?Siedzący Rik i stojący Fife byli równego wzrostu.– Nie, proszę pana.– Czy ja mogłem być tym mężczyzną?– Nie, proszę pana.– Jesteś pewny?– Tak, proszę pana.– Jednak nadal twierdzisz, że pamiętasz nazwisko Fife?– Pamiętam – z uporem powtórzył Rik.– A więc, ktokolwiek to był – posłużył się moim nazwiskiem.– Może.Być może.Fife odwrócił się, po czym powoli, z godnością wrócił za biurko i na fotel.– Przez całe dorosłe życie – powiedział – nigdy nie dopuściłem, żeby ktoś ujrzał mnie stojącego.Czy są jakieś powody, aby kontynuować tę konferencję?Abel był jednocześnie zafrasowany i rozgniewany.Jak do tej pory, nic nie szło po jego myśli.Fife wymykał się z rąk, udowadniając innym, że się mylą.Udało mu się przedstawić siebie jako ofiarę.Został zmuszony do zwołania narady szantażem ze strony Trantora i fałszywie oskarżony, co zaraz wyszło na jaw.Fife zadba o to, żeby taka wersja wydarzeń rozeszła się po całej Galaktyce, i nie rozmijając się zbytnio z prawdą, uczyni z niej świetne narzędzie antytrantoriańskiej propagandy.Abel musi ratować, co się da.Rażony psychosondą kosmoanalityk będzie teraz nieprzydatny dla Trantora.Wszystko, co sobie „przypomni”, nawet jeżeli będzie odpowiadać prawdzie, zostanie zaraz wyśmiane i ośmieszone.Rik zostanie uznany za narzędzie imperializmu trantoriańskiego, w dodatku narzędzie bezużyteczne.Zawahał się, a wtedy przemówił Junz.– Wydaje mi się, iż jest pewien bardzo ważny powód, aby kontynuować tę naradę.Nie ustaliliśmy jeszcze, kto jest odpowiedzialny za użycie psychosondy.Pan oskarżył Posiadacza Steena, a on pana.Zakładając, że żaden nie ma racji i obaj jesteście niewinni, nadal nie ulega wątpliwości, że każdy z was jest przekonany, że winę ponosi jeden z Wielkich Posiadaczy.A więc – który?– Czy to ważne? – spytał Fife.– Dla was już chyba nie.Ta sprawa już zostałaby wyjaśniona, gdyby nie przeszkadzały nam Trantor i MBK.A ja i tak w końcu wykryję zdrajcę.Pamiętajcie, że osobnik, który użył psychosondy, ktokolwiek to jest, najpierw zamierzał zmonopolizować handel kyrtem, a więc na pewno nie puszczę mu tego płazem.Kiedy go zidentyfikujemy i unieszkodliwimy, oddamy wam waszego człowieka.To jedyna propozycja, jaką mogę wam złożyć, i najrozsądniejsza.– Co zrobicie z tym okrutnikiem?– To sprawa czysto wewnętrzna i nie powinna was interesować.– Ale nas interesuje – odparł energicznie Junz.– Tu nie chodzi jedynie o kosmoanalityka.W grę wchodzi coś znacznie ważniejszego i dziwi mnie, że nikt o tym jeszcze nie wspomniał.Tego Rika potraktowano psychosondą nie dlatego, że był kosmoanalitykiem.Abel nie był pewny intencji Junza, ale poparł go swoim autorytetem.– Doktor Junz mówi, rzecz jasna, o niebezpieczeństwie, jakie według kosmoanalityka zagraża Florinie.Fife wzruszył ramionami.– O ile wiem, przez cały rok nikt, nie wyłączając doktora Junza, nie przejmował się treścią tego przekazu.Zresztą, ma pan tu swojego człowieka, doktorze.Proszę go zapytać, o co w tym wszystkim chodzi.– Przecież on nie pamięta – odparował Junz ze złością.– Psychosonda działa szczególnie skutecznie na potencjał intelektualny mózgu.Ten człowiek może nigdy nie odzyska wiedzy, którą gromadził całe życie.– Czyli wszystko przepadło – powiedział Fife.– I co możemy na to poradzić?– Coś możemy.W tym cała rzecz.Jest ktoś, kto wie wszystko.Ten, który użył psychosondy.Może nie jest kosmoanalitykiem; może nie zna szczegółów.Ale rozmawiał z Rikiem, kiedy jego umysł był jeszcze nienaruszony.Zapewne wie dość, aby naprowadzić nas na właściwy trop.Gdyby nie wiedział, nie odważyłby się zniszczyć źródła informacji.Mimo to, na wszelki wypadek zapytam.Pamiętasz coś, Rik?– Tylko tyle, że chodziło o jakieś niebezpieczeństwo i prądy przestrzeni – mruknął Rik.– Nawet jeśli się dowiecie – nie rezygnował Fife – to co z tego? Czy można wierzyć w te szalone teorie, które wciąż wymyślają jacyś stuknięci kosmoanalitycy? Wielu z nich uważa, że poznali tajemnice Wszechświata, podczas gdy są tak niepoczytalni, że z trudem mogą odcyfrować zapisy swoich instrumentów.– Może i ma pan rację.Czyżby obawiał się pan dopuścić, abym się o tym przekonał?– Jestem przeciwny rozpowszechnianiu katastroficznych wizji, które – prawdziwe czy nie – mogłyby niekorzystnie wpłynąć na handel kyrtem.Zgadzasz się ze mną, Abel?Abla aż skręcało ze złości.Fife manewrował tak, aby za każde zakłócenie w dostawach kyrtu spowodowane przez jego coup obciążyć odpowiedzialnością Trantor.Ale Abel był wytrawnym graczem.Chłodno i bez emocji podjął kartę.– Nie.Proponuję, żebyś wysłuchał doktora Junza.– Dzięki – rzekł Junz.– Powiedział pan, Posiadaczu Fife, że kimkolwiek jest człowiek z psychosondą, to on zapewne spowodował śmierć lekarza, który badał Rika.Stąd wniosek, że musiał w jakiś sposób mieć Rika na oku podczas jego pobytu na Florinie.– Może.– Muszą być jakieś ślady tej obserwacji.– Chce pan powiedzieć, że pana zdaniem tubylcy mogliby się orientować, kto ich obserwował?– A czemu nie?– Nie jest pan Sarkańczykiem i dlatego popełnia pan błędy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL