[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Denison wyszed³.Gottstein pogr¹¿y³ siê w myœlach.Denison otworzy³ drzwi rêcznie.Gdzieœ by³ w³¹cznik, który otwiera³ jeautomatycznie, ale Denison, nie otrz¹sn¹wszy siê jeszcze ze snu, nie zdo³a³ goznaleŸæ.Czy nie przyby³em za wczeœnie? - powiedzia³ ciemnow³osy mê¿czyzna z odcieniemironii w g³osie.Wczeœnie?.- Denison powtarza³ ostatnie jego s³owo, daj¹c sobie czas nazebranie myœli.- Nie, chyba.chyba to ja siê spóŸni³em.Dzwoni³em do pana.Umówiliœmy siê na.Wreszcie Denison wiedzia³, z kim ma doczynienia.- O tak.Doktor Neville?W³aœnie.Czy mogê wejœæ?Nie czekaj¹c na odpowiedŸ, wkroczy³ do pomieszczenia.Pokój Denisona by³ ma³y.Rozes³ane ³Ã³¿ko zajmowa³o prawie ca³e wolne miejsce.Wentylator cichutkomrucza³.Neville zacz¹³ od zdawkowych uprzejmoœci: - Mam nadziejê, ¿e spa³ pan dobrze.Denison spojrza³ na swoj¹ pi¿amê i przesun¹³ rêk¹ po zmierzwionych w³osach.Nie - odpar³.- Mia³em straszn¹ noc.Pozwoli pan, ¿e pozostawiê pana samego doczasu, a¿ doprowadzê siê do porz¹dku.Ale¿ oczywiœcie.Ja mo¿e tymczasem przygotujê coœ do jedzenia.Chyba pan niejest jeszcze zaznajomiony z urz¹dzeniami kuchennymi.To bardzo uprzejme z pañskiej strony - powiedzia³ Denison.Umyty i ogolony wróci³ po dwudziestu minutach w spodniach i podkoszulku.- Mamnadziejê, ¿e nie zepsu³em prysznica.Woda przesta³a siê laæ i nie mog³em gouruchomiæ.Woda jest racjonowana.Tylko tyle móg³ pan dostaæ.Mieszka pan na Lunie,doktorze.Pozwoli³em sobie przygotowaæ jajecznicê i gor¹c¹ zupê dla nasobydwóch.Jajecznicê?Tak to nazywamy.Ziemianie, jak s¹dzê, chybaby jej tak nie nazwali.Aha - przyzna³ Denison.Usiad³ i, nie przejawiaj¹c zbytniego entuzjazmu,spróbowa³ ¿Ã³³tej mieszanki o konsystencji pasty, któr¹ Neville nazywa³jajecznic¹.Stara³ siê nie krzywiæ, próbuj¹c pierwszej porcji, prze³kn¹³ j¹ idzielnie nabra³ widelcem nastêpn¹.Przyzwyczai siê pan z czasem - powiedzia³ Neville.- Jest bardzo po¿ywna.Uprzedzam pana, ¿e wysokoproteinowa dieta i niska grawitacja zredukuj¹ pañskiepotrzeby ¿ywnoœciowe.To chyba dobrze - powiedzia³ Denison chrz¹kaj¹c.Selene powiedzia³a mi, ¿e zamierza pan zostaæ na Ksiê¿ycu.W istocie.- Przetar³ oczy.- Mia³em jednak straszn¹ noc.Wystawi³a moj¹decyzjê na ciê¿k¹ próbê.Ile razy spad³ pan z ³Ã³¿ka?Dwa.Jak s¹dzê, zdarza siê to doœæ czêsto na Ksiê¿ycu.Ludziom z Ziemi zawsze.Cz³owiek, kiedy jest œwiadomy, zmusza siê doporuszania, uwzglêdniaj¹c inn¹ grawitacjê.We œnie natomiast rzuca siê, jakbyby³ na Ziemi.Przynajmniej jednak spadanie nie jest takie bolesne.Za drugim razem trochê sobie pospa³em na pod³odze, zanim siê obudzi³em.Niepamiêtam, jak spad³em.Jak, u diab³a, mo¿na temu zaradziæ?Nie powinien pan zaniedbywaæ okresowych badañ serca, ciœnienia i tak dalej,choæby tylko po to, ¿eby upewniæ siê, czy zmiana grawitacji nie nadwerê¿y³apana zdrowia.Ostrzegano mnie ju¿ doœæ skrupulatnie - powiedzia³ z niesmakiem Denison.- Mamsiê stawiæ na badania kilka razy w nastêpnym miesi¹cu.I przepisano mitabletki.To dobrze - rzuci³ obojêtnie Neville.- Za tydzieñ prawdopodobnie nie bêdziepan mia³ ju¿ ¿adnych k³opotów.Przyda³aby siê panu odpowiednia odzie¿.Tespodnie s¹ do niczego, a to, co ma pan na górnej czêœci cia³a, jest zupe³nieniepotrzebne.Jak mniemam, mogê gdzieœ kupiæ stosowne ubranie.Oczywiœcie.Gdyby siê pan zechcia³ spotkaæ z Selene, chêtnie panu pomo¿e, kiedybêdzie mia³a wolne, jestem tego pewien.Zapewnia³a mnie, ¿e jest pan z tychprzyzwoitych.Bardzo siê cieszê, ¿e tak myœli.- Prze³kn¹wszy ³y¿kê zupy, Denison wygl¹da³,jakby siê zastanawia³, co zrobiæ z reszt¹.Kontynuowa³ jedzenie z ponurymsamozaparciem.Uzna³a pana za fizyka, ale, oczywiœcie, myli³a siê.Mam wykszta³cenie radiochemiczne.Nie pracowa³ pan jednak w tej dziedzinie d³ugi czas.Mieszkamy na koñcu œwiata,ale to nie oznacza, ¿e nic do nas nie dociera.Jest pan jedn¹ z ofiar Hallama.Czy jest ich tak du¿o, ¿e mo¿na mówiæ o nas jako o grupie?Dlaczego nie? Ca³y Ksiê¿yc jest ofiar¹ Hallama.Ksiê¿yc?W pewnym sensie.Nie rozumiem.Nie mamy w³asnej Pompy Elektronowej.Nie zbudowano tu ani jednej pompy,poniewa¿ paraœwiat nie podj¹³ wspó³pracy.Paraludzie rzekomo nie przyjêlipróbek wolframu z Ksiê¿yca.Nie sugeruje pan chyba, ¿e stoi za tym Hallam? - W pewnym sensie tak.Dlaczegotylko paraœwiat mo¿e zapocz¹tkowaæ Pompê Elektronow¹? Dlaczego nie my?Z tego co wiem, brak nam dostatecznej wiedzy i inicjatywy.I bêdzie tak dalej, jeœli badania tego kierunku nadal bêd¹ zabronione.Zabronione? - powtórzy³ Denison z nut¹ zaskoczenia w g³osie.Tak, taki jest stan faktyczny.Jeœli ¿adna praca, konieczna do zwiêkszeniawiedzy w tym zakresie, nie otrzymuje nale¿nej preferencji przy synchrotronieprotonowym ani ¿adnym innym wiêkszym urz¹dzeniu - a wszystkie z nich s¹kontrolowane przez Ziemiê, i co za tym idzie w granicach wp³ywów Hallama - wtakim razie badania s¹ praktycznie zabronione.Denison przetar³ oczy.Podejrzewam, ¿e bêdê musia³ jeszcze pospaæ.Przepraszam.Nie chcia³em przezto powiedzieæ, ¿e mnie pan zanudza.Ale niech mi pan powie, czy PompaElektronowa jest tak bardzo potrzebna na Ksiê¿ycu? Baterie s³oneczne s¹przecie¿ wysoce wydajne i zapewniaj¹ wystarczaj¹c¹ iloœæ energii.Przywi¹zuj¹ nas do S³oñca, doktorze.Uzale¿niaj¹ od powierzchni.Tak.Ale dlaczego Hallam mia³by tak krytycznie oceniaæ ten pomys³, doktorzeNeville?Powinien pan to wiedzieæ lepiej ni¿ ja, pan go zna przecie¿ osobiœcie.Hallamwoli, ¿eby opinia publiczna pozosta³a nieœwiadoma tego, i¿ ca³y projekt PompyElektronowej jest pomys³em paraludzi, a my odegraliœmy w nim jedynie pomocnicz¹rolê.Gdybyœmy na Ksiê¿ycu osi¹gnêli pe³n¹ wiedzê o technologii parapompowania,wtedy nast¹pi³by prawdziwy moment narodzin Pompy, i Hallam nie mia³by z tym nicwspólnego.Dlaczego mi pan o tym mówi?¯eby unikn¹æ niepotrzebnej straty czasu.Zawsze witamy z otwartymi rêkamifizyków przybywaj¹cych z Ziemi.Czujemy siê odciêci od Ziemi.Jesteœmy ofiaramiprzemyœlanej polityki ziemskiej skierowanej przeciwko nam.Odwiedzaj¹cy nasfizyk mo¿e okazaæ siê bardzo pomocny, choæby tylko przez danie nam poczuciamniejszej izolacji.Fizyk imigrant jest dla nas jeszcze cenniejszy, wyjaœniamymu sytuacjê i zachêcamy go do wspó³pracy z nami.¯a³ujê, ¿e nie jest panfizykiem.Nigdy nie twierdzi³em, ¿e jestem - Denison przerwa³ niecierpliwie.Ale chcia³ pan zobaczyæ synchrotron.Dlaczego?Czy w³aœnie to nie daje panu spokoju? Mój drogi panie Neville, zaraz towyjaœniê.Dwadzieœcia piêæ lat temu moja kariera naukowa zosta³a kompletniezrujnowana.Teraz postanowi³em siê zrehabilitowaæ, nadaæ nowy sens memu ¿yciu,tak daleko od Hallama, jak tylko to mo¿liwe - co oznacza Ksiê¿yc.Mamwykszta³cenie radiochemika, ale nie ograniczy³o mnie to zupe³nie, je¿eli chodzio inne dziedziny.Parafizyka jest obecnie najwa¿niejsz¹ dziedzin¹ nauki izrobi³em, co tylko siê da³o, aby j¹ poznaæ, czuj¹c, ¿e w³aœnieona rokuje mi najwiêksze nadzieje na rehabilitacjê.Neville pokiwa³ g³ow¹.Rozumiem - powiedzia³ z nie ukrywanym pow¹tpiewaniem.Nawiasem mówi¹c, poniewa¿ ju¿ pan wspomina³ Pompê Elektronow¹.Mo¿e s³ysza³pan o Lamencie?Neville przygl¹da³ siê bacznie rozmówcy.Nie.Nie wydaje mi siê, abym o nim s³ysza³.Nie jest jeszcze s³awny.Prawdopodobnie nigdy nie bêdzie, g³Ã³wnie z tego samegopowodu co ja.Wszed³ Hallamowi w drogê.Niedawno ktoœ przypomnia³ mi jegonazwisko, myœla³em w nocy o jego odkryciach.By³ to jeden ze sposobów zabijaniaczasu podczas bezsennej czêœci nocy.- Ziewn¹³.Tak, doktorze? - ponagla³ niecierpliwie Neville.- Kim jest ten cz³owiek? Jaksiê nazywa?Peter Lamont.Ma na swoim koncie kilka interesuj¹cych hipotez dotycz¹cychparateorii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL