[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chełmińska też należała.Teraz Mściwoj przygryzł wargę: Chełmińską w znacznym czadzie zasiedlili Prusowie i trzymali ją, czemu Mazowszanie nie umieli zapobiec, a po prawdzie książę pomorski miał tam więcej wpływów niż mazowiecki.Nie powiedział tego.I tak obecnie znalazła się w rękach Zakonu.Rzekł natomiast:- Poza tym Mazowsze, podobnie jak Pomorze, ponosi trud i ciężar walki z poganami, od czego Kujawy są wolne.- I tu się nie mylicie, panie Mściwoju.- A Ziemię Lubawską wyście, panie Bolesławie, wasz pan ojciec i wasi czcigodni przodkowie własną krwią wyrywali spod władzy tychże pogan.Czy nie tak?- Ależ tak.Wszystkim wiadomo, że tak.Pomorski książę chwilowo poprzestał.Ocenił, że Bolesław był dostatecznie pobudzony, a nie chciał wzniecać w nim podejrzeń dalszym judzeniem.I dobrze zrobił, bo mazowiecki książę zaczął z rozgoryczeniem opowiadać o swych imach z Prusami i Jaćwięgami, o plonach tych zmagań, które przecież nie on zebrał, a zebrali inni, o zamierzeniach, które byłby zdolny urzeczywistnić, gdyby miał wolne ręce.Z jego słów wypowiadanych w podnieceniu wyłaniał się jeden widny ubiegacz: Teutonicy.Drugi pozostawał w cieniu, ale Mściwoj mógł się domyślić, że był nim własny ojciec Bolesława.Książę bowiem napomykał o niezdarzonych postanowieniach i roitwach, dla których zaniedbuje się prawdziwe możliwości.Toteż nie przeszkadzał gospodarzowi, czasem leno wtrącał słowo lub pytanie, dolewając oliwy do ognia, ale ostrożnie.Dopiero następnego dnia, gdy zbliżał się czas wyjazdu, powiedział księciu Bolesławowi, że kiedyś Pomorzanie i Mazowszanie szli razem, noga w nogę, ręka w rękę, przeciw wspólnym wrogom, jak zapamiętał z nauk swego preceptora i z opowiadań starszych.Przypomniał mazowieckiego księcia Zbigniewa, którego wspomagał Świętobor Starszy, owoczesny książę Pomorza.Owszem, bywało również, że jedni i drudzy bili się między sobą, ale przede wszystkim walczyli przespole jako sojusznicy.Pan Swiętopełk jest udby, że w niczym nie szkodząc dziełu krzewienia wiary świętej westrzód pruskich pogan, co przecież dawno już rozpoczęli książęta Pomorza i Mazowsza, trzeba przywędrom pilnie patrzyć na palce, bo zaczynają sięgać po brzad cudzej pracy.Sprowadzeni i obdarowani zostali po to, aby bronić chrześcijan i nieść krzyż tam, gdzie dotąd nie sięgnął, nie zaś po to, by grabić i zawłaszczać ziemie sąsiednich chrześcijańskich władców.Pan Swiętopełk przedkłada zatem, aby książęta mazowieccy - a także książę Kujaw, żeli dostrzeże wreszcie zagrażbę, która i jemu już zaziera w oczy - zbierno z nim, księciem Pomorza całego, rozważyli położenie i namyślili się nad sposobami wspólnego działania.Na koniec zapytał, jaki jest jego pogląd na tę osnowę.Bolesław westchnął.Po chwili powiedział:- Wszystko, co mówiliście, przedstawię panu Konradowi, kiedy wróci.- Liczymy na to - gładko skłamał Mściwoj.- Ale pragnęlibyśmy wiedzieć, panie książę, jakie jest wasze własne zdanie.- Ja.ja myślę, że to jest słuszne i bodaj potrzebne, naradzić się zawsze można, pewno, mamy nad czym.Wszystko to wiernie powtórzę panu Konradowi.On jest seniorem, do niego należy stanowienie.- Nagle wybuchnął gniewem.- A Ziemi Lubawskiej nie oddam.- I to prawie jest najważniejsze.Nie szczędził Mściwoj koni spiesząc do Gdańska.Miałby wiele bliżej, gdyby przeprawił się po lodzie przez Wisłę, przeciął Chełmińską i Pomezanię i koło Sątyru wrócił na jej lewy brzeg, nie chciał równak jechać przez ziemie zakonne, bo - pomijając już niepożądany rozgłos - narażałby się na zatrzymanie przez Teutoników pod orążem gościtwy.Musiał więc podążać tą samą okrężną drogą, którą tudotąd przyjechał.Na szczęście trzymał świeży mróz, śnieg nie padał, bieżyce były dobrze przetarte i ubite, jechało się nimi lepiej niż w lecie.Na noc stanęli w jakiejś wsi, już po kujawskiej stronie.Ludzie tuteczni wystraszyli się, jak wiedno, gdy zajeżdżali zbrojni, zwłaszcza obcy, ale też niewiele mniej, gdy swoi.Mściwoj perznę ich uspokoił i pokazał trzos ze srebrem, że stratni nie będą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL