[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Także z tymi, które prowadziła Carlotta Drunker.Mam uzasadnione podejrzenia, że to właśnie z ich powodu mogła zostać zabita.- Tak też sądziłem, profesorze Hunt.Miałem przeczucie, że coś się za tym kryje.- Jack chciał wytłumaczyć zawiłości tej sprawy, ale Benson nie dopuścił go do słowa.- Doktor Drunker miała bliską krewną, której przekazała w posiadanie pozostałe wyniki badań.Ta kobieta już mi zleciła dokładniejsze zbadanie okoliczności śmierci Carlotty.Wreszcie Jack znalazł okazję, aby coś powiedzieć.- I do czego pan doszedł?- Nie mogę udzielić żadnych informacji bez zgody klientki.Ale zrobię coś dla pana: zadzwonię do niej i zapytam, czy wyraziłaby zgodę na rozmowę z panem.Może mi pan podać swój numer?Jack miał mało czasu na zastanowienie.- Obawiam się, że w najbliższym czasie będę w nieustannym ruchu.Co pan powie na to, że zadzwonię jeszcze raz, powiedzmy za czterdzieści minut?Nazywała się Rita Callard.Była ciotką Carlotty i sądząc po głosie, staruszką.Jack oczekiwał kogoś młodszego, może kuzyna biegłego w sztuce medycyny, który rozumiałby zawiłości kardiologii.Starsza pani mieszkała w Pacific Grove w Kalifornii, jakieś sto dwadzieścia mil na południe od San Francisco.O osiemnastej trzydzieści Jack otrzymał jej numer telefonu.- Halo? - Usłyszał słaby, łamiący się głosik.- Dobry wieczór, czy mówię z panią Callard?- Tak.- Nawet tak krótkie słowo wymówiła z wyraźnym trudem.- Nazywam się doktor Jack Hunt.Dostałem pani numer od prawnika, Toda.- Wiem o panu wszystko, doktorze Hunt.- Starsza pani przerwała mu w pół zdania.- I to nie od Toda Bensona.Carlotta nie przestawała szczebiotać o panu.- Głos jej się załamał, ale za moment znów był bardziej stanowczy.- Pracowaliście, zdaje się, nad tym samym programem badawczym?- Tak, to prawda.Wymienialiśmy się pomysłami od kilku lat.- A teraz ma pan wielkie problemy.Wyrzucono pana ze szpitala.Widziałam to w NBC, a dzisiaj czytałam w gazecie.- Jack zaklął bezgłośnie.Jezu, już wyczuwał niechęć w jej głosie.Nie miał ochoty wysłuchiwać kolejnych połajanek.- Ale to, co panu się przydarzyło, jest niczym w porównaniu z tym, co zrobili tej biednej dziewczynie.Jack nieomal wcisnął sobie słuchawkę do ucha.- O czym pani mówi?- Nie wiem tego dokładnie, ale Carlotta zachowywała się dziwnie przez kilka ostatnich tygodni przed śmiercią.Nie wierzę też, że policja powiedziała mi całą prawdę.Zadawali zbyt wiele dziwnych pytań.Rozmowa zaczynała dryfować w stronę tematów związanych z policją w Sacramento, więc Jack zaczął się niecierpliwić.Gotował się w środku, ale na zewnątrz musiał zachować idealny spokój.Obawiał się, że pani Callard jest odrobinę niezrównoważona, może nawet ta sprawa odbiła się na jej psychice.- Mam tutaj cały pokój wypełniony jej dokumentacją.- Jack nieomal wypuścił słuchawkę z dłoni, kiedy to usłyszał.- A oni przysłali mi tu żółtodzioba, który przerzucił kilka kartek, a potem przeleżał całe popołudnie na pobliskiej plaży.- Ma pani jej dokumentację? - Jack już wiedział, że trafił w dziesiątkę.To j e s t to! Słodki Jezu, to jest to! Mogę jeszcze ocalić moje małżeństwo, moją karierę! Moje życie! A jeśli mi się poszczęści, rzucę tego pieprzonego chemicznego giganta na kolana.- Tak, doktorze.Carlotta wynajęła samochód dostawczy, załadowała go i przewiozła do mnie wszystkie papiery na dwa tygodnie przed tym, jak została zabita.Sama to wszystko zrobiła.A miała spory kawał drogi do przejechania.Mieszkam tuż pod San Francisco.I dlatego uważam, że przekazała mi naprawdę ważne dokumenty.Jack zaczerpnął powietrza i z trudem zapanował nad drżeniem rąk.- Gdzie dokładnie pani mieszka?Wypowiedział te słowa takim tonem, jakby zamierzał przesłać jej kartkę z życzeniami.ROZDZIAŁ 27Czwartek, 7października, godzina 4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL