[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.43Rodzina Ky Dama zajmowa³a tê sam¹ ponur¹, brudn¹, zadymion¹ i cuchn¹c¹ norê,dopóki nie wygna³ ich potop.Dodatkowe korzyœci ze sprawowania w³adzy niepoci¹ga³y Mówcy.Mia³ siê gdzie schroniæ przed deszczem.To wystarcza³o.Mo¿e to wiêcej, ni¿ posiada³ na swoich bagnach.Dzieli³ mieszkanie z potomstwem, które przestawa³o siê k³Ã³ciæ, tylko jeœli wpobli¿u znalaz³ siê obcy.A i wtedy dzieciarnia hamowa³a siê tylko na chwilê.Nastêpnego popo³udnia Ky Dam wzywa³ mnie, ¿eby roztrz¹saæ banalne sprawy.Patrzyliœmy na siebie znad fili¿anek herbaty podawanej przez jego piêkn¹wnuczkê, a tymczasem dzieciarnia szybko przestawa³a siê mnie baæ i zaczyna³a nanowo rozrabiaæ.Wymienialiœmy siê informacjami o wrogach i przyjacio³ach.Typekmajacz¹cy w mroku jêcza³ i zawodzi³.Nie podoba³o mi siê to.On umiera³, ale zajmowa³o mu to bardzo du¿o czasu.Zaka¿dym razem, kiedy krzycza³, piêkna dziewczyna podchodzi³a do niego.Serceœciska³o mi siê ze wspó³czucia.By³a taka mizerna.Podczas drugiej wizyty powiedzia³em coœ, ¿eby okazaæ swoje wspó³czucie.Jedno ztych zdañ, które rzuca siê bez wiêkszego namys³u.¯ona Ky Dama, która jakwiedzia³em, mia³a na imiê Hong Tray, spojrza³a przera¿ona znad fili¿anki.Powiedzia³a coœ cicho do mê¿a.Starzec skin¹³ g³ow¹.— Dziêki za twoj¹ troskê, Kamienny ¯o³nierzu, ale jest niew³aœciwie ulokowana.Danh zaprosi³ diab³a do swej duszy.Teraz za to p³aci.Z mroku dobieg³ nas wybuch gwa³townej, p³ynnej mowy Nyueng Bao.Przysadzistastara kobieta kaczym chodem wesz³a w kr¹g œwiat³a.Mia³a krzywe nogi, by³abrzydka jak ropucha i by³a w paskudnym nastroju.Szczeknê³a coœ na mnie.Toby³a Ky Gota.Córka Mówcy i matka mojego cienia, Thai Deia.Mia³a z³¹ s³awêwœród w³asnych ludzi.Nie mia³em pojêcia, o czym gada, ale by³em pewny, ¿e¿yczy³a mi w³aœnie wszystkich chorób œwiata.Ky Dam powiedzia³ coœ ³agodnym tonem.Nie dotar³o do niej.Hong Tray powtórzy³ajego s³owa jeszcze ³agodniejszym szeptem.Natychmiast zapad³a cisza.Ky Gotausunê³a siê w mrok.— Przez ca³e ¿ycie doœwiadczamy sukcesów i pora¿ek — wyjaœni³ Mówca.— Moimwielkim bólem jest moja córka Gota.Toczy j¹ rak agonii, którego nie mo¿epokonaæ.Upar³a siê, ¿eby dzieliæ to z nami wszystkimi.— Ledwie widocznyuœmieszek musn¹³ jego wargi.To by³ ¿art z samego siebie.Chcia³ daæ mi dozrozumienia, ¿e pos³uguje siê przenoœni¹.— Jej najwiêksz¹ pora¿k¹ i Ÿród³emcierpienia nas wszystkich jest jej pochopny wybór Sam Danh Qu na mê¿a dlaswojej córki.— Wskaza³ na piêkny kwiat, który sp³on¹³ rumieñcem, klêkaj¹c, abynape³niæ na nowo nasze fili¿anki.Nie by³o w¹tpliwoœci, ¿e wszyscy ci ludzie doskonale znali tagliañski.— To wielki b³¹d — doda³ Ky Dam — którego Gota nie mo¿e siê wyprzeæ.Nagromadzenie wszystkich s³aboœci, które jest jak piêtno.M³odo owdowia³a.Zaaran¿owa³a to ma³¿eñstwo, maj¹c nadziejê, ¿e na staroœæ nacieszy siêbogactwem Samów.— Mówca znowu lekko siê uœmiechn¹³, wyczuwaj¹c prawdopodobniemoje niedowierzanie.Bogactwo i Nyueng Bao wzajemnie siê wykluczaj¹.— Danh by³sprytny — ci¹gn¹³.— Ukry³ fakt, ¿e zosta³ wydziedziczony z powodu swegookrucieñstwa, pod³oœci i zdrady.Gota za bardzo siê poœpieszy³a ze zbadaniemponurych plotek.A po œlubie pod³oœæ Danha stawa³a siê coraz wiêksza.Ale doœæo nas.Zaprosi³em ciê tutaj, poniewa¿ chcia³em siê przyjrzeæ przywódcyKamiennych Wojowników.— Dlaczego nas tak nazywasz? — musia³em zapytaæ.— Czy to coœ znaczy?Ky Dam wymieni³ spojrzenia z ¿on¹.Westchn¹³em.— Rozumiem.Ta ca³a bezsensowna gadanina o Czarnej Kompanii.Myœlicie, ¿ejesteœmy kimœ takim, jak byli nasi poprzednicy przez czterysta lat.Tylko ¿eoni prawdopodobnie nie byli tacy.Ustny przekaz zawsze wyolbrzymia fakty doabsurdu.Pos³uchaj, Mówco.Czarna Kompania jest gromad¹ wyrzutków.Naprawdê.Jesteœmy starymi najemnikami uwiêzionymi przez zbieg okolicznoœci, którego nierozumiemy i nie pochwalamy.Po prostu przechodzimy têdy.Szliœmy t¹ drog¹,poniewa¿ nasz Kapitan ma fio³a na punkcie historii Kompanii.Wiêkszoœæ z nasnie umie myœleæ o niczym innym.— Opowiedzia³em mu o Milczku, Pupilce i innych,którzy do³¹czyli do nas w poczuciu wspólnoty, a nie dla ryzykownej, d³ugiejpodró¿y na po³udnie.— Przysiêgam ci, ¿e cokolwiek was przera¿a, a chcia³bymwiedzieæ, co to jest, wymaga³oby wiêcej pracy, ni¿ poœwiêci³bym czemukolwiekinnemu.Stary cz³owiek spojrza³ na mnie, a potem na ¿onê.Nie powiedzia³a nic i niewykona³a ¿adnego gestu, ale coœ pomiêdzy nimi zasz³o.Ky Dam skin¹³ g³ow¹.Pojawi³ siê Wujek Doj.— Byæ mo¿e Ÿle was os¹dziliœmy — stwierdzi³ Mówca.— Nawet ja pozwalam siêczasem kierowaæ przes¹dom.Nastêpnym razem, kiedy bêdziemy rozmawiali, bêdê ju¿wiedzia³.Wujek Doj wykona³ nieznaczny gest.Czas, ¿ebym wyszed³.44Goblin przy³apa³ mnie, jak siê boryka³em z ksiêgami Jaicuri.— Murgen!— Co? — Przestraszy³em siê.— Najwy¿szy czas.— Co? O czym ty gadasz?— Stojê tu i obserwujê ciê od dziesiêciu minut.Ani razu nie odwróci³eœ strony.Nie mrugn¹³eœ.Mia³em nawet w¹tpliwoœci, czy oddychasz.Zacz¹³em siê t³umaczyæ.— Daj spokój.Musia³em powtarzaæ cztery razy i paln¹æ ciê w ty³ g³owy, ¿ebyœzwróci³ na mnie uwagê.— Zamyœli³em siê.— Tyle ¿e nie mog³em sobie przypomnieæ ani jednej myœli.— Tak.Dobra.Mogaba chce, ¿ebyœ przywlók³ swój koœcisty ty³ek do cytadeli.— Mnóstwo po³udniowców siê wymknê³o, aby spotkaæ te posi³ki — oznajmi³emMogabie.— Z pocz¹tku myœla³em, ¿e próbuj¹ nas zmyliæ.Cofn¹ siê i uderz¹,kiedy spróbujemy podejœæ naprzód.Ale Goblin i Jednooki zarzekaj¹ siê, ¿e oninadal wychodz¹.To nie mo¿e byæ zatem posi³kowa armia.Sk¹d mieliby przyjœæ ci¿o³nierze? Kto by ich poprowadzi³? — Czy Mogaba uwierzy, ¿e nie s³ysza³emciekawszych plotek? S³ysza³ wiêcej ni¿ ja.A w wiêkszoœci z nich mówi siê, ¿eKonowa³ prze¿y³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL