[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Za nimi rozciąga się korytarz, w którym mieści się Centrala Ochrony, biura i Sala Komputerów.Za rogiem jest korytarz, gdzie może pan rozciągnąć swoją zasłonę dymną.— Zawahała się.— Jeśli ten stwór już tam jest.—.pożałuję, że nie zostałem w Nowym Orleanie, panno Green.Po wyjściu do sekcji 18 znaleźli się w wąskim korytarzu z drzwiami po obu stronach.Pendergast poświecił latarką przed siebie: nic.— To tu — rzekła Margo, wskazując drzwi po lewej.— Centrala Ochrony.Mijając je, Margo usłyszała dochodzące ze środka czyjeś głosy.Przeszli obok następnych drzwi z tabliczką KOMPUTER GŁÓWNY.— Są jak kaczki na strzelnicy — powiedziała Margo.— Czy nie powinniśmy.?— Nie — padła odpowiedź.— Nie ma czasu.Skręcili za załom korytarza i zatrzymali się.Pendergast poświecił w głąb korytarza.— A co to takiego? — zapytał.Światło latarki przesunęło się gładko po znajdującej się w połowie korytarza stalowej grodzi awaryjnej.Srebrne refleksy światła zdawały się otwarcie z nich sobie podrwiwać.— Nasz dobry doktor pomylił się — rzekł Pendergast.— W połowie tego korytarza musi przebiegać granica drugiego sektora.— Ile wynosi odległość? — spytała beznamiętnie Margo.Pendergast wydął wargi.— Powiedziałbym od stu do stu dwudziestu pięciu stóp, nie więcej.Odwróciła się do agenta.— Czy to wystarczy? Pendergast nawet nie drgnął.— Nie.Ale będzie musiało.Chodźmy, panno Green, czas zająć pozycje.W RPD robiło się coraz tłoczniej.Coffey rozpiął kołnierzyk koszuli i gwałtownym gestem poluzował krawat.Wilgotność musiała wynosić ze 110 procent.Od dwudziestu lat nie widział takiej ulewy.Studzienki były pozalewane, rynsztoki zmieniły się w rwące strumienie, wozy interwencyjne po kołpaki zanurzone były w wodzie.Tylne drzwi furgonetki otworzyły się, pojawił się w nich mężczyzna w kombinezonie polowym brygady specjalnej.— Sir.?— Czego?— Ludzie dopytują się, kiedy wracamy do budynku.— Kiedy wracacie? — krzyknął Coffey.— Czyście poszaleli? Sześciu waszych ludzi dopiero co tam zginęło, zostali rozerwani na kawałki, zostały z nich tylko krwawe ochłapy!— Ale, sir, w środku nadal są ludzie.Może moglibyśmy.Coffey odwrócił się do niego, jego oczy miotały złowrogiebłyski, z ust pryskały kropelki śliny.— Nic nie rozumiecie? Nie możemy tam wrócić.Wysłaliśmy tam ludzi, nie wiedząc, z czym będą mieć do czynienia.Musimy najpierw przywrócić zasilanie, uruchomić wszystkie systemy i dopiero wtedy.Do furgonetki przez otwarte drzwi zajrzał policjant.— Sir, otrzymaliśmy właśnie raport, że w rzece Hudson pływa trup.Ciało zauważono przy Boat Basin.Wygląda, jakby zostało wymyte z jednego z tych wielkich kanałów burzowych.— A kogo, kurwa, obchodzi.— Sir, ta kobieta ma na sobie wieczorową suknię i wstępnie została zidentyfikowana jako jedna z zaginionych uczestniczek bankietu.— Co? — Coffey był zbity z tropu.To niemożliwe.— Ktoś z grupy burmistrza?— Jedna z osób uwięzionych w budynku.O ile wiemy, wszystkie pozostałe przy życiu kobiety przed dwiema godzinami zeszły do tuneli piwnicznych.— Znaczy się z burmistrzem?— Chyba tak, sir.Coffey poczuł, że zaczyna puszczać mu pęcherz.To nie mogła być prawda.Ten pieprzony Pendergast.Pieprzony D’Agosta.To wszystko ich wina.Nie usłuchali go, przez swoją nieodpowiedzialność rozłożyli cały jego plan i posłali tych wszystkich ludzi na pewną śmierć.Burmistrz nie żyje.Zapłacą mu za to.Dadzą głowy, jak nic.— Sir?— Precz — uciął Coffey.— Wynoście się obaj.— Drzwi zamknęły się.— Tu Garcia, odbiór.Czy ktoś mnie słyszy? — dobiegło z radia.Coffey odwrócił się i wdusił palcem przycisk nadawania.— Garcia, co się dzieje?— Nic, ale wciąż nie ma światła.Jest tu ze mną Tom Allen.Chce z panem mówić.— Dawaj go.— Mówi Allen.Panie Coffey, trochę się tu niepokoimy.Nie możemy nic zrobić, dopóki nie zostanie przywrócone zasilanie.W nadajniku Garcii zaczynają szwankować baterie.Chcielibyśmy, aby pan nas stąd wyciągnął.Coffey wybuchnął nieprzyjemnym, piskliwym śmiechem.Agenci przy konsoletach wymienili niepewne spojrzenia.— Ja miałbym was stamtąd wyciągnąć? Posłuchaj, Allen, to wy, geniusze, narobiliście całego tego bałaganu.Przysięgaliście, że system będzie działał, że wszystko ma odpowiednie zabezpieczenia i w ogóle.Sami się ratujcie.Burmistrz nie żyje, a ja straciłem już więcej ludzi niż.halo?— To znowu Garcia, sir.Ciemno tu jak w kominie, a mamy tylko dwie latarki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL