[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, plan, zgodnie z którym o wszystkim zapomnimy - powiedzia³am.Babka nastawi³a czu³ki, wodz¹c spojrzeniem po zebranych.Emma Getz powiedzia³a mi, ¿e nieboszczyk w sali numer cztery jest naprawdênieŸle odszykowany.Chyba rzucê na niego okiem.Pójdê z pani¹ - wtr¹ci³ Briggs.- Nie chcê niczego straciæ.Nie by³am zainteresowana sal¹ numer cztery, postanowi³am wiêc zaczekaæ w holu.Znudzi³o mi siê to jednak po paru minutach, wiêc podesz³am do stolika ipoczêstowa³am siê kilkoma ciasteczkami.Potem znudzi³y mi siê ciastka, wiêcuda³am siê do damskiej toalety poprawiæ sobie w³osy.Du¿y b³¹d.Lepiej nieogl¹daæ swoich w³osów.Wróci³am do ciastek i schowa³am kilka do kieszeni dlaReksa.Liczy³am w³aœnie p³ytki na suficie i zastanawia³am siê, co robiæ dalej, kiedyw³¹czy³ siê alarm przeciwpo¿arowy.A poniewa¿ nie tak dawno temu dom Stivysp³on¹³ do szczêtu, nikt nie marudzi³.Z ka¿dej sali wylewa³ siê do holustrumieñ ludzi, którzy pêdzili na z³amanie karku w stronê wyjœcia.Niedostrzeg³am nigdzie babci Mazurowej, zaczê³am siê wiêc przebijaæ przez t³umuciekaj¹cych do sali numer cztery.By³a pusta, kiedy tam dotar³am, jeœli nieliczyæ pani Kunkle, która spoczywa³a b³ogo w kapsule wiecznego snu z mahoniu imosi¹dzu za dwanaœcie tysiêcy dolarów.Pogna³am z powrotem do holu i ju¿ mia³amposzukaæ babki na zewn¹trz, kiedy zauwa¿y³am, ¿e drzwi sali numer jeden s¹zamkniête.Pozosta³e sta³y otworem, ale te, za którymi spoczywa³ Lipinski, by³yzamkniête na gjucho.W dali zawodzi³y syreny, ja zaœ mia³am z³e przeczucia co do sali numer jeden.Na drugim koñcu holu Stiva wo³a³ do swego pomocnika, by sprawdzi³ zaplecze.Odwróci³ siê i spojrza³ na mnie, a jego twarz zrobi³a siê blada jak papier.To nie ja! - zawo³a³am.- Przysiêgam!Pobieg³ za pomocnikiem i gdy tylko znikn¹³ z pola widzenia, ruszy³am do saliLipinskiego i spróbowa³am otworzyæ drzwi.Ga³ka obraca³a siê, ale drzwistawia³y opór, napar³am wiêc na nie cia³em.Otworzy³y siê na oœcie¿ izobaczy³am Briggsa, który polecia³ do ty³u.Cholera! - zakl¹³.- Zamknij drzwi, frajerko.Co robisz?A jak myœlisz? Stojê na czujce.Na drugim koñcu sali babka zd¹¿y³a ju¿ podnieœæ wieko trumny Lipinskiego.Sta³ajedn¹ nog¹ na sk³adanym krzeœle, drug¹ opiera³a siê o krawêdŸ trumny, i robi³azdjêcia jednorazowym aparatem.Babciu!O rany, ten facet nie wygl¹da najlepiej - oceni³a.ZejdŸ stamt¹d!Muszê wypstrykaæ rolkê.Nie lubiê, jak zostaj¹ niewykorzystane klatki.Przebieg³am miêdzy rzêdami krzese³.Nie mo¿esz tego robiæ!Mogê, kiedy stojê na krzeœle.Przedtem mia³am w obiektywie twarz tylko z jednejstrony.I bardzo niedobrze, bo brakuje mu kawa³ka gjowy.Przestañ robiæ zdjêcia i zejdŸ z tego krzes³a!Ostatnie! - oœwiadczy³a z ulg¹ babka, opuszczaj¹c posterunek i wrzucaj¹c aparatdo torebki.- Mam kilka dobrych ujêæ.Opuœæ wieko! Opuœæ wieko! £up!Nie wiedzia³am, ¿e to takie ciê¿kie - westchnê³a.Ustawi³am krzes³o z powrotem pod œcian¹.Rzuci³am te¿ okiem na trumnê, by siêupewniæ, czy wszystko jest okay.Potem wziê³am babkê za rêkê.WyjdŸmy st¹d.Drzwi otworzy³y siê gwa³townie, zanim zd¹¿yliœmy zrobiæ choæ jeden krok.Wprogu stan¹³ Stiva i pos³a³ mi pe³ne przestrachu spojrzenie.Co tu robisz? Myœla³em, ¿e wysz³aœ z budynku.Nie mog³am znaleŸæ babki - odpar³am.- I.eee.Przysz³a tu, ¿eby mnie ratowaæ - dokoñczy³a babka, bior¹c mnie pod rêkê iprowadz¹c do drzwi.- Oddawa³am zmar³emu szacunek, kiedy w³¹czy³ siê alarm iwszyscy st¹d wybiegli.Ktoœ mnie przewróci³ i nie mog³am wstaæ.By³ tu ze mn¹ten karze³ek, ale potrzeba by takich dwóch, ¿eby mnie podnieœæ z pod³ogi.Gdybynie moja wnuczka, spali³abym siê na popió³.Karze³ek! - zawo³a³ z oburzeniem Randy Briggs.-Ile razy mam ci powtarzaæ, ¿enie jestem karze³kiem!No có¿, wygl¹dasz bez w¹tpienia jak karze³ek -oœwiadczy³a babka i wci¹gnê³anosem powietrze.- Czy to dym?Nie - odpar³ Stiva.- Chyba fa³szywy alarm.Dobrze siê pani czuje?Tak mi siê wydaje - uspokoi³a go babka.- Mam szczêœcie, zwa¿ywszy na mojestare kruche koœci.- Zerknê³a na mnie.- WyobraŸ sobie tylko: fa³szywyalarm.WyobraŸ sobie.Mhm.Coœ mi nagle zaœwita³o.Kiedy wyszliœmy, przed budynkiem sta³y dwa wozy stra¿ackie.Na chodnikut³oczyli siê ¿a³obnicy, dygocz¹c w strugach deszczu.Nie pozwala³a im odejœæciekawoœæ oraz fakt, ¿e w œrodku pozosta³y ich p³aszcze.Przy krawê¿nikuparkowa³ radiowóz policyjny.Nie w³¹czy³aœ alarmu, prawda? - spyta³am babciê Mazurow¹.Kto, ja?Moja matka czeka³a w drzwiach, kiedy wróciliœmy do domu.S³ysza³am syreny - powiedzia³a.- Nic wam siê nie sta³o?Pewnie, ¿e nie - uspokoi³a j¹ babka.- Przecie¿ widzisz.Pani Ciak mia³a telefon od swojej córki, która powiedzia³a, ¿e u Stivy wybuch³po¿ar.Jaki tam po¿ar - machnê³a rêk¹ babka.- Jeden z tych fa³szywych alarmów.Grymas matki wyra¿a³ g³êbok¹ dezaprobatê.Babka strz¹snê³a krople deszczu z p³aszcza i powiesi³a go w garderobie.Pocz¹tkowo myœla³am, ¿e bêdê mia³a wyrzuty sumienia, bo stra¿ przyjecha³aniepotrzebnie, ale zauwa¿y³am, ¿e za kierownic¹ siedzi Bucky Moyer.A wiecie,jak Bucky lubi prowadziæ ten wielki wóz.Szczerze mówi¹c, by³a to prawda.Co wiêcej, Bucky by³ nieraz podejrzewany owzniecanie fa³szywego alarmu, byle tylko przejechaæ siê po mieœcie wozemgaœniczym.Muszê iœæ - oœwiadczy³am.- Mam jutro mnóstwo roboty.Zaczekaj - poprosi³a matka.- Dam ci trochê kurczaka.Babka zadzwoni³a o ósmej.Umówi³am siê dziœ rano na wizytê w salonie piêknoœci - powiedzia³a.-Pomyœla³am, ¿e mo¿e mnie podrzucisz, a po drodze mog³ybyœmy za³atwiæ wiadom¹rzecz.Zdjêcia?Tak.Na któr¹ jesteœ umówiona?Na dziewi¹t¹.Najpierw zatrzyma³yœmy siê przy sklepie fotograficznym.Zamów ekspres - powiedzia³a babka, wrêczaj¹c mi kliszê.To bêdzie kosztowa³o fortunê.Mam kupon - uspokoi³a mnie babka.- Daj¹ go emerytom, wychodz¹c z za³o¿enia, ¿enie zosta³o im za du¿o czasu.Mogliby umrzeæ, czekaj¹c na wywo³anie.Wysadzi³am babkê pod salonem i pojecha³am do biura.Lula usadowi³a siê nakanapie ze skaju, popijaj¹c kawê i czytaj¹c horoskop.Connie siedzia³a przybiurku i zajada³a bajgla.Yinniego nigdzie nie by³o widaæ.Lula od³o¿y³a gazetê, gdy tylko stanê³am w drzwiach.Chcê wszystko wiedzieæ.Wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL