[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była tak potężna, że wyrzuciła ją z jego ciała i sprawiła, że znów znalazła się w swoim.Rozległ się głuchy odgłos, gdy guzik wypadł jej z ręki i uderzył o podłogę.Tessa uniosła głowę i spojrzała w lustro na swojej toaletce.Znów była sobą, a gorzki posmak w ustach powodowała krew z wargi, którą nieopatrznie przygryzła.Zerwała się z miejsca, czując jak mdłości podchodzą jej do gardła, i podbiegła do okna, otwierając je na oścież, by poczuć na spoconej skórze powiew zimnego, nocnego powietrza.Noc za oknem była pełna cieni.Wiatr ustał niemal całkowicie, a czarne wrota Instytutu zdawały się majaczyć nad jej głową.Widocznie na nich motto bardziej niż kiedykolwiek przypominało jej o śmierci.Wtem jakiś ruch przykuł jej wzrok.Spojrzała w dół i dostrzegła biały kształt spoglądający na nią od strony kamiennego dziedzińca poniżej.Zobaczyła twarz, wykręconą w grymasie, ale nadal znajomą.Należała do pani Dark.Oddech uwiązł jej w gardle.Rzuciła się odruchowo w tył, byle tylko odsunąć się jak najdalej od okna.Ogarnęła ją fala oszołomienia.Otrząsnęła się z niego gwałtownie, ściskając dłońmi parapet, i zmusiła się by podejść ponownie do okna i wyjrzeć na dół.Dziedziniec okazał się pusty.Poruszały się na nim wyłącznie cienie.Tessa zamknęła oczy, a potem otworzyła je powoli i przyłożyła dłoń do aniołka tykającego na jej szyi.Tam nic nie ma, skarciła się.To tylko skutek jej wybujałej wyobraźni.Nakazała sobie wziąć się w garść, bo w przeciwnym razie popadnie w obłęd tak jak Starkweather.Z tym postanowieniem zamknęła okno.Rozdział ósmy: Cele gniewuOch, subtelne i potężne opium! Jesteś kochankiem ubogich i bogatych, lekarstwem na rany, które nigdy się nie zagoją i na męki wiodące duszę do buntu, Tyś kojącym jest balsamem, wybitne opium! Twa przekonywująca retoryka kradnie powód do gniewu, a Bogu ducha winnemu człeku na jedną bodaj noc zwraca nadzieje młodości i dłonie obmywa ze krwi.– Thomas De Quincey, Wyznania angielskiego palacza opiumGdy rankiem Tessa zeszła na dół na śniadanie, ku swojemu zaskoczeniu odkryła, że Willa nigdzie nie było.Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo pokładała nadzieje w to, że wróci nocą.Przystanęła w drzwiach, omiatając wzrokiem krzesła wokół stołu i łudząc się, że jakimś cudem przegapiła go wśród zebranych.Dopiero, kiedy jej spojrzenie spoczęło na Jemie, który odwzajemnił je przygnębionym i zmartwionym wyrazem twarzy, wiedziała już że to prawda.Will przepadł jak kamfora.– Och, na litość boską, on wróci – rzuciła gniewnym tonem Jessamine, uderzając filiżanką o spodek.– Zawsze wraca.Spójrzcie na siebie.Zachowujecie się jakbyście stracili ulubionego szczeniaczka.Tessa rzuciła Jemowi wymowne spojrzenie, usiadła naprzeciwko niego i wzięła kromkę chleba z tacy.Henry był nieobecny.Charlotte siedziała u szczytu stołu, z całych sił starając się nie sprawiać wrażenia zdenerwowanej i zmartwionej.Poległa jednak sromotnie.– Oczywiście, że wróci – powiedziała.– Will potrafi o siebie zadbać.– Myślisz, że mógł wrócić do Yorkshire? – spytała Tessa.– Żeby ostrzec swoją rodzinę?– Nie… nie wydaje mi się – odparła Charlotte.– Will od lat unikał rodziny.I zna Prawo.Wiem, że nie może z nimi rozmawiać.Wie, co by przez to stracił.– Spojrzenie jej oczu zatrzymało się na sekundę na Jemie, który bawił się łyżką.– Gdy zobaczył Cecily w rezydencji, chciał do niej podbiec.– powiedział Jem.– Zrobił to pod wpływem emocji – sprostowała Charlotte.– Mimo to wrócił z tobą do Londynu.Jestem pewna, że wróci również do Instytutu.Wie, że znalazłaś ten guzik, Tesso.Będzie chciał odkryć co wiedział Starkweather.– Niewiele tego było – powiedziała Tessa.Nadal czuła się nieco winna, że nie znalazła więcej użytecznych informacji we wspomnieniach Starkweathera.Próbowała wytłumaczyć jak to jest przebywać w umyśle osoby, której mózg ulega degradacji, ale trudno było jej ubrać to w słowa.Zapamiętała głównie wyraz rozczarowania na twarzy Charlotte gdy powiedziała, że nie odkryła niczego użytecznego na temat Ravenscar Manor.Powiedziała im o wszystkich wspomnieniach Starkweathera dotyczących rodziny Shade'ów.Jeśli ich śmierć rzeczywiście była bodźcem, który popchnął Mortmaina do żądzy zemsty i pragnienia wymierzenia sprawiedliwości, to zaiste była potężna.Zatrzymała jednak dla siebie jego szok na jej widok – nadal wprawiało ją to w zakłopotanie.Poza tym czuła, że to było raczej prywatne przeżycie i nikt nie powinien o nim wiedzieć.– Co jeśli Will na zawsze zdecyduje się opuścić Clave? – spytała.– Czy wróci wtedy do rodziny żeby ją ochronić?– Nie – odparła Charlotte nieco zbyt ostrym głosem.– Nie wydaje mi się by tak postąpił.Będzie za nim tęsknić, uświadomiła sobie z zaskoczeniem Tessa.Will zawsze był taki nieprzyjemny w obyciu – i często sprawiał Charlotte przykrość – że zapominała czasami o upartej miłości jaką obdarzyła go Charlotte pomimo wszystkich jego uchybień.– A jeśli znajdą się w niebezpieczeństwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL