[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Le¿a³am na plecach, chwytaj¹c spazmatyczniepowietrze.Briggs tkwi³ pode mn¹, zupe³nie oszo³omiony.Zamruga³am, by odzyskaæostroœæ widzenia, i wtedy ujrza³am dwóch gliniarzy.Patrzyli na mnie z góry iuœmiechali siê.Jednym z nich by³ Carl Costanza.Chodzi³am z nim do szko³y, przyjaŸniliœmy siêprzez jakiœ czas.w specyficznym tego s³owa znaczeniu.- S³ysza³em, ¿e lubisz byæ gór¹- odezwa³ siê.- Ale czy to nie lekka przesada?Briggs zacz¹³ siê wiæ pode mn¹.- ZleŸ ze mnie.Nie mogê oddychaæ.- Nie zas³uguje na to, by oddychaæ - oœwiadczy³am policjantom.- Rozdar³ milewisy.- Masz racjê - przyzna³ Carl, podnosz¹c mnie z Briggsa.- To ciê¿ka zbrodnia.Rozpozna³am w drugim gliniarzu partnera Costanzy.Nazywa³ siê Eddie jakiœ tam.Wszyscy mówili na niego Du¿y Pies.- Jezu - odezwa³ siê, z trudem powstrzymuj¹c œmiech.-Coœ ty zrobi³a z tymbiednym karze³kiem? Wygl¹da na to, ¿eœ mu zdrowo do³o¿y³a.Briggs sta³ ju¿ na chwiejnych nogach.Koszula wysunê³a mu siê ze spodni, niemia³ jednego buta.Lewe oko zaczê³o puchn¹æ i sinieæ, z nosa lecia³a krew.- Nic nie zrobi³am! - krzyknê³am.- Próbowa³am go tylko zatrzymaæ, a on dosta³sza³u.- Zgadza siê - potwierdzi³ ze szczytu schodów Harry.-Wszystko widzia³em.Tenma³y goœæ sam siê omal nie wykoñczy³.A ta pani ledwie tknê³a go palcem.Pomijaj¹c oczywiœcie te zapasy na schodach.Carl popatrzy³ na kajdanki, które Briggs wci¹¿ mia³ zapiête na nadgarstku.- Twoje bransoletki? - spyta³.Przytaknê³am.- Nale¿y skuwaæ obie d³onie.- Bardzo zabawne.- Masz nakaz zatrzymania?- Jest na górze, w mojej torbie.Ruszyliœmy po schodach na piêtro, podczas gdy Du¿y Pies zaj¹³ siê Briggsem.- O w mordê - rzek³ z uznaniem Costanza, kiedy stanêliœmy przed drzwiamiBriggsa.- Ty to zrobi³aœ?- Nie chcia³ mnie wpuœciæ.- Hej, Du¿y Pies! - zawo³a³ Costanza.- Zamknij tego ma³ego goœcia w wozie iprzyjdŸ tu na górê.Musisz to zobaczyæ.Wrêczy³am policjantowi dokumenty Briggsa.- Mo¿e da³oby siê to wszystko jakoœ wyciszyæ.- O w mordê - rzek³ z uznaniem Du¿y Pies, kiedy zobaczy³ drzwi.- Steph to zrobi³a - wyjaœni³ z dum¹ Costanza.Du¿y Pies poklepa³ mnie po ramieniu.- Nie bez powodu nazywaj¹ ciê ³owczyni¹ nagród z piek³a rodem.- Wygl¹da na to, ¿e wszystko w porz¹dku - zwróci³ siê do mnie Costanza.-Gratulujê.Z³apa³aœ krasnoludka.Du¿y Pies obejrza³ dok³adnie drzwi.- Wiesz, ¿e tu jest pocisk?Costanza popatrzy³ na mnie.- Nie mia³am klucza.Zakry³ sobie uszy d³oñmi.- Nie chcê tego s³yszeæ - powiedzia³.Pokuœtyka³am do mieszkania Briggsa, znalaz³am wisz¹ce na ko³ku w kuchni kluczei zamknê³am drzwi.Potem zabra³am but, który le¿a³ na podeœcie, odda³am gorazem z kluczami Briggsowi, a Carlowi powiedzia³am, ¿e pojadê za nimi.Kiedy wróci³am do buicka, czeka³ ju¿ na mnie Mokry.- No, no - powiedzia³.- Do³o¿y³aœ temu karze³kowi.Kto to, u licha, by³,pomiot szatana?- Komputerowiec, aresztowali go za posiadanie broni.Nie jest taki z³y wgruncie rzeczy.- Rany, wola³bym nie widzieæ, co robisz z goœciem, którego nie lubisz.- Sk¹d wiedzia³eœ, gdzie mnie szukaæ? I dlaczego nie by³o ciê na parkingu, jakciê potrzebowa³am?- Z³apa³em ciê dopiero pod biurem.Zaspa³em rano, wiêc zacz¹³em od twoichtradycyjnych terenów, no i mia³em szczêœcie.Co nowego w sprawie Freda?- Nie znalaz³am go.- Ale siê nie poddajesz, prawda?- Nie, nie poddajê siê.S³uchaj, czas na mnie.Muszê dostaæ pokwitowanie za³ebka.- Nie jedŸ zbyt szybko.Coœ nie tak z moim wa³em.Stuka powy¿ejszeœædziesi¹tki.Patrzy³am, jak idzie do swojego samochodu.Chyba ju¿ wiedzia³am, czym siêzajmuje i ¿e nie jest to bukmacherstwo.Nie rozumia³am tylko, dlaczego za mn¹³azi.Costanza i Du¿y Pies wprowadzili Briggsa tylnym wejœciem i postawili przedobliczem porucznika.- Do diab³a, Stephanie - uœmiechn¹³ siê.- Coœ ty zrobi³a z tym ma³ymnieszczêœnikiem? Wkurzona dziœ jesteœ czy jak?Korytarzem przechodzi³ akurat znajomy gliniarz.- Masz szczêœcie - zwróci³ siê do Briggsa.- Zazwyczaj wysadza ludzi wpowietrze.Briggs nie potraktowa³ tej uwagi z poczuciem humoru.- Zosta³em wrobiony - oœwiadczy³.Wziê³am pokwitowanie za Briggsa, a potem uda³am siê na piêtro, do wydzia³uprzestêpstw kryminalnych, i do¿y³am zeznanie w sprawie strzelaniny przy SloaneStreet
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL