[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.zak³adaj¹c, ¿e ten nadal tam by³?Nie mogê opisaæ wam tej sceny, poniewa¿ opowiada wam to wiêzieñ siedz¹cy wwiêzieniu i prawdopodobnie maj¹cy pozostaæ w nim na zawsze.Mimo to zdradzê wam coœ.Pod koniec lata tysi¹c dziewiêæset siedemdziesi¹tegopi¹tego, dok³adnie piêtnastego wrzeœnia, dosta³em pocztówkê wys³an¹ zmaleñkiego miasteczka McNary w Teksasie.Ta mieœcina le¿y tu¿ przymeksykañskiej granicy, dok³adnie naprzeciw El Porvenir.Kartka nie zawiera³a¿adnej wiadomoœci.Jednak wiedzia³em.By³em tego tak pewny jak tego, ¿e wszyscykiedyœ umrzemy.To tam przekroczy³ granicê.W McNary, w Teksasie.Oto ca³a historia, koleœ.Nie mia³em pojêcia, jak d³ugo bêdê j¹ spisywa³ aniile stron zajmie.Zacz¹³em pisaæ tu¿ po tym, jak dosta³em tamt¹ pocztówkê ikoñczê teraz, czternastego stycznia tysi¹c dziewiêæset siedemdziesi¹tegoszóstego.Zu¿y³em prawie trzy o³Ã³wki i ca³¹ ryzê papieru.Trzymam te kartkidobrze schowane.chocia¿ i tak ma³o kto potrafi³by odczytaæ moje bazgro³y.Przywo³a³em w ten sposób wiêcej wspomnieñ, ni¿ oczekiwa³em.Pisanie o sobiebardzo przypomina wk³adanie ga³êzi w czysty nurt rzeki i gmeranie po mulistymdnie.No, przecie¿ nie pisa³eœ o sobie — s³yszê g³os z galerii.Pisa³eœ o AndymDufresnem.Jesteœ tylko drugoplanow¹ postaci¹ twojej w³asnej opowieœci.Wiecie,to nie ca³kiem tak.Ta opowieœæ jest w³aœnie o mnie, ka¿de jej cholerne s³owo.Andy by³ t¹ czêœci¹ mnie, której nigdy nie zdo³ali zamkn¹æ, czêœci¹, któr¹odzyskam, gdy wreszcie otworz¹ mi bramê i wyjdê w moim tanim garniturku zdwudziestoma dolarami w kieszeni.Odzyskam j¹, obojêtnie jak stara, z³amana isterana bêdzie reszta.S¹dzê, ¿e Andy po prostu mia³ tego wiêcej ni¿ ja i lepiej umia³ wykorzystaæ.S¹ inni podobni do mnie, inni pamiêtaj¹cy Andy'ego.Cieszymy siê, ¿e uciek³,ale i trochê nam smutno.Niektóre ptaki nie nadaj¹ siê do ¿ycia w klatce, towszystko.Ich pióra s¹ zbyt barwne, œpiew zbyt s³odki i g³oœny.Dlategowypuszczacie je albo same wylatuj¹, gdy otwieracie klatkê, ¿eby je nakarmiæ.Ita czêœæ was, która wie, ¿e nie powinniœcie ich wiêziæ, raduje siê, a jednak poich znikniêciu wasze mieszkanie jest o wiele smutniejsze i puste.Oto ca³a historia i cieszê siê, ¿e j¹ opowiedzia³em, nawet jeœli jest trochênieprzekonuj¹ca i chocia¿ pewne wspomnienia, które sp³ynê³y spod o³Ã³wka (jakga³êzi wtykanej do wody), sprawi³y, ¿e poczu³em siê starszy, ni¿ naprawdêjestem.Dziêki, ¿e mnie wys³uchaliœcie.Andy, jeœli naprawdê tam jesteœ, w cowierzê, spójrz za mnie na gwiazdy po zachodzie, dotknij piasku, wejdŸ po kostkido wody i poczuj siê wolny.Nigdy nie spodziewa³em siê, ¿e podejmê tê opowieœæ, tymczasem znowu patrzê nale¿¹ce przede mn¹ na biurku, pomiête kartki o pozawijanych rogach.Dodam donich jeszcze trzy lub cztery strony z zupe³nie nowej ryzy.Ryzy, któr¹ kupi³emw sklepie — po prostu wszed³em do sklepu przy Congress Street w Portland ikupi³em j¹.Myœla³em, ¿e zakoñczy³em moj¹ opowieœæ w celi wiêzienia w Shawshank, w tenposêpny styczniowy dzieñ tysi¹c dziewiêæset siedemdziesi¹tego szóstego roku.Teraz jest maj siedemdziesi¹tego siódmego, a ja siedzê w ma³ym, tanim pokoikuhotelu Brewster w Portland i uzupe³niam j¹.Okno jest otwarte, a wpadaj¹cy przez nie uliczny gwar jest g³oœny, ekscytuj¹cyi przyt³aczaj¹cy.Wci¹¿ muszê spogl¹daæ na to okno i upewniaæ siê, ¿e nie ma wnim krat.Kiepsko sypiam po nocach, poniewa¿ ³Ã³¿ko w tym hotelu, tanie jakwszystko tutaj, wydaje mi siê o wiele za du¿e i za miêkkie.Ka¿dego ranka budzêsiê punktualnie o szóstej trzydzieœci, zdezorientowany i wystraszony.Mam z³esny.Mam okropne wra¿enie spadania.To uczucie jest równie przera¿aj¹ce cowspania³e.Co siê sta³o? Nie domyœlacie siê? Wypuœcili mnie warunkowo.Po trzydziestuoœmiu latach rutynowych przes³uchañ i rutynowych odmów (w czasie tychtrzydziestu oœmiu lat umarli trzej moi kolejni adwokaci) wypuszczono mniewarunkowo.Pewnie doszli do wniosku, ¿e maj¹c piêædziesi¹t osiem lat, jestemju¿ dostatecznie zu¿yty, by uznaæ mnie za niegroŸnego.Niewiele brakowa³o, a spali³bym notatki, które teraz czytacie.Wychodz¹cychwarunkowo rewiduj¹ prawie tak dok³adnie jak nowych wiêŸniów.A opróczwybuchowego materia³u, który kosztowa³by mnie natychmiastowy powrót do celi nakolejne szeœæ czy osiem lat, moje „wspomnienia" zawiera³y coœ wiêcej: nazwêmiasta, w którym moim zdaniem przebywa Andy.Meksykañska policja chêtniewspó³pracuje z amerykañsk¹, a nie chcia³em, ¿eby moja wolnoœæ — czy niechêæ dozrezygnowania z opowieœci, nad któr¹ tak d³ugo i ciê¿ko pracowa³em — drogokosztowa³a Andy'ego.Potem przypomnia³em sobie, jak Andy przemyci³ te piêæset dolarów w tysi¹cdziewiêæset czterdziestym ósmym i w ten sam sposób wynios³em moje zapiski.Nawszelki wypadek starannie przepisa³em ka¿d¹ stronê, na której wspomnia³em oZihuatanejo.Gdyby znaleziono te papiery podczas rewizji, zatrzymaliby mnie wThe Shank.ale gliny szuka³yby Andy'ego w nadmorskim peruwiañskim miasteczkuLas Intrudres.Komisja do spraw zwolnieñ warunkowych za³atwi³a mi pracê asystenta sprzedawcy wogromnym supermarkecie FoodWay w Spruce Mali na po³udniu Portland — co oznacza,¿e jestem jeszcze jednym podstarza³ym ch³opcem na posy³ki.Jak wiecie, ch³opcyna posy³ki dziel¹ siê na dwa rodzaje: starych i m³odych.Nikt nie przygl¹da siêani jednym, ani drugim.Je¿eli robicie zakupy w FoodWay w Spruce Mali, mog³emodnosiæ wasze torby do samochodu.o ile byliœcie tam w okresie od marca dokwietnia tysi¹c dziewiêæset siedemdziesi¹tego siódmego, poniewa¿ tylko wtedytam pracowa³em.Z pocz¹tku wydawa³o mi siê, ¿e nie bêdê umia³ ¿yæ na wolnoœci.Opisa³emwiêzienn¹ spo³ecznoœæ jako pomniejszony model waszego œwiata, ale nie mia³empojêcia, w jakim tempie wszystko tutaj siê dzieje; jak gwa³townie poruszaj¹ siêludzie.Nawet mówi¹ szybciej.I g³oœniej.Przyzwyczajenie siê do tego by³o najtrudniejsz¹ rzecz¹, jak¹ musia³em zrobiæ w¿yciu, i ten proces jeszcze siê nie skoñczy³.na pewno nie.Na przyk³adkobiety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL