[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Oboje wiemy, ¿e Carrie nie ma specjalnie powodu interesowaæ siê ludŸmi,których wszyscy lubi¹.— Z tob¹ na pewno pójdzie.— Dlaczego?Przyparta do muru Sue wydawa³a siê jednoczeœnie dumna i zmieszana.— Widzia³am, jak na ciebie patrzy.Kocha siê w tobie.Jak po³owa dziewczyn wszkole.Tommy przewróci³ oczami.— Ja tylko ci mówiê — powiedzia³a Sue obronnym tonem.— Wiem, ¿e nie bêdziemog³a ci odmówiæ.— Za³Ã³¿my, ¿e to prawda — westchn¹³ Tommy.— A co z t¹ drug¹ spraw¹?— To znaczy, co to da? Ale¿.w ten sposób wyjdzie ze swojej skorupy, tojasne.Stanie siê.— znowu utknê³a.— Normaln¹ dziewczyn¹? Daj spokój, Suze.Sama nie wierzysz w te bzdury.— W porz¹dku — odpar³a.— Mo¿e nie wierzê.Ale wiem, ¿e muszê coœ zrobiæ, ¿ebyto naprawiæ.— To, co siê sta³o w pi¹tek?— O wiele wiêcej.Gdyby tylko o to chodzi³o, mog³abym to olewaæ, ale to siêci¹gnie ju¿ ód szko³y podstawowej.Robi¹ sobie z niej jaja.Parê razy ja te¿ wtym bra³am udzia³.Nie za ka¿dym razem, ale czasami tak.Gdybym by³a w jednejklasie z Chris, na pewno czêœciej by tak by³o.Zawsze wydawa³o mi siê, ¿e to.och, kupa œmiechu.Dziewczyny potrafi¹ byæ w takich sprawach cholerniezawziête, a ch³opcy tego nie rozumiej¹.Ch³opcy robi¹ Carrie kawa³y i zaraz otym zapominaj¹, ale dziewczyny.to siê ci¹gnie i ci¹gnie, i nikt ju¿ nawetnie pamiêta, jak to siê zaczê³o.Gdybym by³a na miejscu Carrie, to chybaba³abym siê pokazaæ ludziom na oczy.Po prostu schowa³abym siê w jakiejœdziurze.— Wtedy byliœcie dzieæmi — sprzeciwi³ siê Tommy.— Dzieciaki czêsto nie wiedz¹,co robi¹.Czêsto nawet nie rozumiej¹, ¿e swoim postêpowaniem robi¹ komuœkrzywdê.Nie maj¹ tej, no, empatii.Jasne?S³owa Tommy'ego nasunê³y jej pewne spostrze¿enie, które wyda³o jej siê takwa¿ne, ¿e natychmiast usunê³o w cieñ incydent w szatni.Spróbowa³a je wyraziæ ws³owach.— Ale prawie nikt nie potrafi zrozumieæ, ¿e swoim postêpowaniem mo¿e wyrz¹dziækomuœ krzywdê! Ludzie z wiekiem nie staj¹ siê lepsi, staj¹ siê tylkosprytniejsi.Kiedy jesteœ starszy i m¹drzejszy, to wcale nie przestajeszobrywaæ skrzyde³ek muchom, po prostu potrafisz wymyœliæ lepsze powody, ¿eby tousprawiedliwiæ.Wiele osób twierdzi, ¿e przykro im z powodu Carrie, ¿e jej¿a³uj¹ — g³Ã³wnie dziewczyny, œmieszne, nie? — ale za³o¿ê siê, ¿e ¿adna z nichnie ma pojêcia, co to znaczy byæ kimœ takim, jak Carrie White, znosiæ to dzieñpo dniu, przez ca³y czas.I wcale ich to nie obchodzi.— A ciebie?— Nie wiem! — krzyknê³a.— Ale wiem, ¿e ktoœ powinien w koñcu coœ zrobiæ.coœ, co siê liczy.udowodniæ, ¿e ¿a³uje.— W porz¹dku.Zaproszê j¹.— Naprawdê? — wypad³o to p³asko i bezbarwnie, trochê tak, jakby mu niedowierza³a.W g³êbi duszy nie s¹dzi³a, ¿e siê zgodzi.— Naprawdê.Ale myœlê, ¿e mi odmówi.Przeceniasz moje wdziêki.Ca³e topowodzenie to bzdura.Niepotrzebnie siê tym tak podniecasz.— Dziêkujê ci — powiedzia³a i zabrzmia³o to dziwnie, jakby skazaniec dziêkowa³katowi za torturê.— Kocham ciê — odpowiedzia³.Spojrza³a na niego zaskoczona.Powiedzia³ jej to po raz pierwszy.„Nazywam siê Susan Snell" (s.6):Dla wielu ludzi — g³Ã³wnie mê¿czyzn — nie by³o w tym nic dziwnego, ¿e poprosi³amTommy'ego, ¿eby zabra³ Carrie na wiosenny bal.Dziwi³o ich raczej, ¿e Tommy siêzgodzi³, co œwiadczy o tym, ¿e mê¿czyŸni nie spodziewaj¹ siê zbyt wielealtruizmu od innych przedstawicieli swojej p³ci.Tommy zgodzi³ siê, poniewa¿ mnie kocha³ i dlatego, ¿e ja tego chcia³am.Sk¹dpani mo¿e wiedzieæ, ¿e pani¹ kocha³? — zapyta w tym momencie jakiœ sceptyk zgalerii.Poniewa¿ mi to powiedzia³, proszê pana.l gdyby pan go zna³, niemóg³by pan w to w¹tpiæ.Zapyta³ j¹ w czwartek, po lunchu, i by³ przy tym tak zdenerwowany, jak gdybywybiera³ siê na swój pierwszy bal.W³aœnie skoñczy³a siê pi¹ta lekcja.Carrie siedzia³a cztery rzêdy przed nim i¿eby do niej dotrzeæ, musia³ przepychaæ siê przez masê k³êbi¹cych siê cia³.Uczniowie spieszyli do wyjœcia.Przy stoliku nauczyciela pan Stephens, wysoki,zaczynaj¹cy nieco przybieraæ na wadze mê¿czyzna, wpycha³ w roztargnieniupapiery do br¹zowej teczki.— Carrie?— Ehem?Podnios³a wzrok znad ksi¹¿ek z nag³ym przestrachem, jakby spodziewa³a siê, ¿ej¹ uderzy.Dzieñ by³ pochmurny i w klasie pali³y siê neonowe œwietlówki.W tymoœwietleniu jej blada cera nie wygl¹da³a zbyt korzystnie.Ale po raz pierwszyzauwa¿y³ (poniewa¿ po raz pierwszy naprawdê na ni¹ patrzy³), ¿e z pewnoœci¹ niemo¿na jej by³o nazwaæ odra¿aj¹c¹.Twarz mia³a raczej okr¹g³¹ ni¿ owaln¹, a oczytak ciemne, ¿e wydawa³y siê rzucaæ cieñ na policzki, jakby by³y podkr¹¿one zniewyspania.Ciemnoblond, lekko wij¹ce siê w³osy œci¹gniête by³y do ty³u izwiniête w kok; w tym uczesaniu nie by³o jej dobrze.Pe³ne, niemal zmys³oweusta ods³ania³y naturaln¹ biel zêbów.O jej ciele trudno by³o cokolwiekpowiedzieæ.LuŸny, workowaty sweter ukrywa³ piersi, tak ¿e widaæ by³o tylkoniewielkie wypuk³oœci.Okropna spódnica w nieokreœlonym kolorze, siêgaj¹ca dopó³ ³ydki zgodnie z mod¹ z 1958 roku, mia³a dziwaczn¹, niezgrabn¹ liniêprzypominaj¹c¹ literê A.Same ³ydki by³y mocne, kr¹g³e (co bez sensu i bezpowodzenia próbowa³y ukryæ grube podkolanówki wrzosowego koloru) i zgrabne.Spogl¹da³a na niego z lekko przestraszonym wyrazem twarzy, ale by³o w tym coœjeszcze.Wiedzia³, co to jest, rozpozna³ to nieomylnie.Sue mia³a racjê.Przezg³owê przemknê³a mu w¹tpliwoœæ, czy wobec tego to, co robi, nie pogorszyjeszcze sytuacji, zamiast j¹ naprawiæ.— Jeœli nie umówi³aœ siê z nikim na bal, mo¿e posz³abyœ ze mn¹?Carrie zamruga³a oczami i w tej samej chwili sta³a siê dziwna rzecz.Trwa³o tonie d³u¿ej ni¿ u³amek sekundy, ale by³o tak wyraŸne, ¿e póŸniej móg³ sobiewszystko z ³atwoœci¹ przypomnieæ.Pamiêta³ to tak dok³adnie, jak siê pamiêtaniektóre sny albo nieoczekiwane wra¿enie deja vu.Poczu³ zawrót g³owy, jakbyjego cia³o wymknê³o siê spod kontroli umys³u — nieprzyjemne, przelotne uczucie,przypominaj¹ce mu rzadkie chwile, kiedy wypi³ za du¿o i zbiera³o mu siê nawymioty.A potem to minê³o.— Co? Co?Przynajmniej nie by³a z³a.Oczekiwa³ wybuchu wœciek³oœci i mia¿d¿¹cej odmowy.Ale nie by³a rozgniewana; raczej chyba zupe³nie nie wiedzia³a, jak siêzachowaæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL