[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ciep³ym majowym powietrzu unosi³ siêciê¿ki, mocny, s³odki zapach rozkopanej ziemi.Kiedy znaleŸli siê na szczycie nastêpnego wzgórza, Billy wy³¹czy³ œwiat³a,wrzuci³ luz i przekrêci³ kluczyk w stacyjce.Ciê¿ki, niezgrabny samochód cichopotoczy³ siê w stronê wjazdu do posiad³oœci Henty'ego.Billy z ³atwoœci¹ wzi¹³ zakrêt.Wiêkszoœæ szybkoœci wytracili na nastêpnymma³ym wzniesieniu, mijaj¹c ciemny, pusty dom.Teraz zobaczyli przed sob¹masywny, czarny kszta³t stodo³y, a za ni¹ jab³kowy sad i staw dla krówpo³yskuj¹cy sennie w ksiê¿ycowej poœwiacie.W zagrodzie dla œwiñ dwie maciory wpycha³y sp³aszczone ryje miêdzy prêtyogrodzenia.Jakaœ krowa zamucza³a cicho w oborze, pewnie przez sen.Billy zatrzyma³ wóz zaci¹gaj¹c rêczny hamulec — nie by³o to potrzebne przywy³¹czonym silniku, ale ta czynnoœædawa³a mu przyjemne uczucie panowania nad samochodem.Wysiedli.Lou Garson siêgn¹³ przez ramiê Kenny'ego i wyj¹³ coœ ze schowka na rêkawiczki.Billy i Henry otworzyli baga¿nik.— Drañ zesra siê w portki, jak wróci i zobaczy, co siê sta³o — zauwa¿y³ Steve,œmiej¹c siê cicho.— Za Freddy'ego — powiedzia³ Henry wyci¹gaj¹c z baga¿nika ciê¿ki m³ot.Billy nic nie powiedzia³, ale oczywiœcie nie robi³ tego dla Freddy'egoOverlocka, który by³ zwyk³ym gnojkiem.Robi³ to dla Chris Hargensen, tak jakwszystko, co dla niej robi³ od dnia, w którym zesz³a ze swojego wynios³egoszkolnego Olimpu i wyci¹gnê³a do niego rêkê.Pope³ni³by dla niej morderstwo, anawet du¿o wiêcej.Henry wymachiwa³ na próbê dziewiêciofuntowym m³otem.Ciê¿ki, masywny blok¿elaza przecina³ nocne powietrze ze z³owrogim œwistem.Pozostali ch³opcyskupili siê wokó³ Billy'ego, który podniós³ wieko skrzyni z lodem i wyj¹³ dwawiadra z cynkowej blachy.By³y lekko oszronione i tak zimne, ¿e od ich dotykudrêtwia³y palce.— Okay — powiedzia³ Billy.Szeœciu ch³opców ruszy³o pospiesznie do zagrody dla œwiñ, oddychaj¹c szybciej zpodniecenia.Obie maciory by³y oswojone z ludŸmi i nie okazywa³y strachu, astary knur spa³ spokojnie le¿¹c na boku w odleg³ym k¹cie zagrody.Henryponownie zamachn¹³ siê m³otem, ale tym razem bez przekonania.Potem poda³ m³otBilly'emu.— Nie mogê — powiedzia³ s³abym g³osem.— Ty to zrób.Billy wzi¹³ m³ot ispojrza³ pytaj¹co na Lou, który trzyma³ ostry rzeŸnicki nó¿ wyjêty ze schowkana rêkawiczki.— Nie martw siê — uspokoi³ go Lou.Dotkn¹³ ostrza opuszkiem kciuka.— Po gardle — przypomnia³ mu Billy.— Wiem.Kenny podœpiewuj¹c i szczerz¹c zêby karmi³ œwinie resztkami chrupkówziemniaczanych ze zmiêtej papierowej torby.— Nie bójcie siê, œwinki, nie bójcie siê, wujek Billy rozwali wam ³ebki i ju¿nie bêdziecie siê baæ bomby.— Drapa³ je po szczeciniastych podbródkach, aœwinie pochrz¹kiwa³y i sapa³y z zadowoleniem.— Uwa¿aj, jak leci — powiedzia³ Billy i m³ot opad³.Rozleg³ siê dŸwiêk, który przypomnia³ mu, jak kiedyœ on i Henry zrzucili dyniêz wiaduktu na Claridge Road, znajduj¹cego siê po zachodniej stronie miasta wmiejscu skrzy¿owania z szos¹ 495.Jedna ze œwiñ pad³a martwa z wywalonymjêzykiem i wytrzeszczonymi oczami.Do ryja przylepi³y jej siê okruchyziemniaczanych chrupków.Kenny zachichota³.— Nawet nie mrugnê³a.— Pospiesz siê, Lou — ponagli³ Billy.Brat Kenny'ego przeœlizn¹³ siê miêdzy sztachetami, podniós³ ³eb maciory kuniebu — w szklistych oczach odbija³ siê teraz ksiê¿yc na tle g³êbokiej czerni —i ci¹³.Krew natychmiast trysnê³a z nieoczekiwan¹ si³¹, opryskuj¹c ch³opców, którzyodskoczyli z cichymi okrzykami obrzydzenia.Billy przechyli³ siê przez ogrodzenie i podstawi³ jedno z wiader pod g³Ã³wnystrumieñ.Wiadro nape³ni³o siê szybko.Odstawi³ je na bok.Drugie wiadro by³o wpo³owie nape³nione, kiedy strumieñ krwi przesta³ p³yn¹æ.— Nastêpna — powiedzia³ Billy.— Jezu, Billy — zaskomla³ Jackie — czy to nie wys.— Nastêpna — powtórzy³ Billy.— Tutaj, œwinko, cip, cip, cip — zawo³a³ Kenny ze œmiechem, potrz¹saj¹c pust¹torb¹ po chrupkach.Po chwili maciora wróci³a pod ogrodzenie, m³ot opad³,drugie wiadro zosta³o nape³nione, a reszta krwi wsi¹k³a w ziemiê.W powietrzuzawis³ ciê¿ki, metaliczny zapach.Billy zobaczy³ naraz, ¿e rêce ma ubabrane wœwiñskiej krwi a¿ po nadgarstki.Kiedy niós³ wiadra do baga¿nika, w jego umyœle powsta³o nagle niejasne,symboliczne skojarzenie.Œwiñska krew.To by³o dobre.Chris mia³a racjê.Tonaprawdê by³o dobre.Nagle wszystkie rzeczy wskoczy³y na w³aœciwe miejsce.Œwiñska krew dla œwini.Umieœci³ cynkowane wiadra wœród pokruszonych kawa³ków lodu i zatrzasn¹³ wiekoskrzyni.— Jedziemy — oznajmi³.Usiad³ za kierownic¹ i zwolni³ rêczny hamulec.Piêciu ch³opców ustawi³o siê zasamochodem i zaczê³o pchaæ.Samochód bezg³oœnie zakrêci³ w miejscu i mijaj¹cstodo³ê dojecha³ do wzniesienia naprzeciwko domu Henty'ego.Kiedy wóz zacz¹³ toczyæ siê w³asnym rozpêdem, ch³opcy podbiegli i wskoczyli doœrodka, sapi¹c i dysz¹c ciê¿ko.Samochód nabra³ wystarczaj¹cej szybkoœci, ¿eby zatoczyæ lekki ³uk, kiedy Billyb³yskawicznym ruchem kierownicy skierowa³ go z d³ugiego podjazdu na Henty Road.U stóp wzgórza wrzuci³ trzeci bieg i puœci³ sprzêg³o.Silnik zakaszla³ i o¿y³ zpomrukiem.Œwiñska krew dla œwini.Tak, to by³o dobre, nie ma co.To naprawdê by³o dobre.Uœmiechn¹³ siê, a Lou Garson poczu³ nag³e uk³ucie zdziwienia i strachu.Niepamiêta³, ¿eby kiedykolwiek przedtem widzia³ uœmiech na ustach Billy'egoNolana.Równie¿ nikt z jego znajomych nie móg³ siê tym pochwaliæ.— Na czyj pogrzeb poszed³ stary Henty? — zapyta³ Steve.— Swojej matki — odpar³ Billy.— Swojej matki? — powtórzy³ os³upia³y Jackie Talbot.— Jezu Chryste, onamusia³a byæ starsza od Pana Boga.Piskliwy œmiech Kenny'ego rozp³yn¹³ siê w ciemnoœciach pachn¹cych nadchodz¹cymlatem.Czêœæ drugaNOC ZAG£ADYPo raz pierwszy przymierzy³a sukniê w swoim pokoju, rano 27 maja.Kupi³a doniej specjalny biustonosz, który nale¿ycie podtrzymywa³ jej piersi (co nieznaczy, ¿e tego potrzebowa³y), ale zakrywa³ je tylko do po³owy.Nak³adaj¹c gomia³a niejasne, dziwnie podniecaj¹ce uczucie, ¿e rzuca wszystkim wyzwanie.Ajednoczeœnie czu³a wstyd.Sama suknia by³a d³uga prawie do ziemi, z szerok¹ spódnic¹, ale obcis³a wtalii; dotyk kosztownego materia³u na jej skórze, przywyk³ej tylko do we³ny ibawe³ny, wywo³ywa³ wra¿enie obcoœci.D³ugoœæ wydawa³a siê w³aœciwa — ale ¿eby siê o tym przekonaæ, musia³aprzymierzyæ nowe pantofelki.Wsunê³a w nie stopy, poprawi³a dekolt i podesz³ado okna.Zobaczy³a jedynie ciemne, irytuj¹co niewyraŸne odbicie, ale wszystkowydawa³o siê w porz¹dku.Mo¿e póŸniej bêdzie mog³a.Drzwi za jej plecami uchyli³y siê z cichym szczêkniêciem klamki.Carrieodwróci³a siê i spojrza³a na matkê.Matka by³a ubrana do pracy.Mia³a na sobie bia³y sweter, w jednej rêce trzyma³aczarny portfel, a w drugiej œciska³a Bibliê taty Ralpha.Patrzy³y na siebie.Nieœwiadomie Carrie wyprostowa³a siê i stanê³a w smudze wiosennego s³oñca,które wpada³o do pokoju przez okno.— Czerwona — wymamrota³a mama.— Mog³am siê tego spodziewaæ.Carrie nic nie powiedzia³a.— Widzê twoje brzydkiecia³o.Wszyscy je zobacz¹.Bêd¹ patrzeæ na twoje cia³o.Ksiêga powiada.— To moje piersi, mamo.Wszystkie kobiety maj¹ piersi.— Zdejmij tê sukienkê — nakaza³a mama.— Nie.— Zdejmij j¹, Carrie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL